Rodzice Kamila, zielonogórzanie, znaleźli wtedy pracę, a babcie nie mogły zająć się malcem - jedna mieszka w innym mieście, druga pracuje.
- Bezskutecznie szukaliśmy dobrej niani i w końcu zdecydowaliśmy się na przedszkole - mówi Marek. - Problem w tym, że Kamilek nosił jeszcze pieluszki.
I tu zaczęły się schody. - Obdzwoniłam prawie wszystkie przedszkola w mieście - wspomina Daria, mama chłopca. - Odmawiano mi lub odsyłano mnie do żłobka. Gdy już traciłam nadzieję, w jednym przedszkolu usłyszałam: tak, przyjmiemy pani synka.
Kamil zaprzyjaźnił się z dziećmi, pokochał wychowawczynię, zaczął płynnie mówić. No i przestał używać pampersów. - Od początku czuliśmy, że jest już gotowy na przedszkole - mówi tata. - Przeczucie nas nie myliło.
Dziś Kamil ma cztery lata i przedszkolak z niego jak się patrzy.
Szybciej się uczą
Takich rodziców jak Daria i Marek jest coraz więcej. Poza tym, dzieci także się zmieniają. - Dzisiejszy trzylatek i ten sprzed 20 lat bardzo się różnią - uważa dyrektorka zielonogórskiego przedszkola nr 22 Krystyna Wrzosek. - Dziś dzieci są bardziej samodzielne, szybciej się uczą. Różnica między 2,5-latkiem a trzylatkiem szybko się zaciera, a czasem nie ma jej od początku.
I daje przykład: - Mieliśmy niedawno 2,5-letniego malucha, który chodził na język angielski. Był jednym z najlepszych w grupie!
Prawa rynku
Jeszcze kilka lat temu dziecko, które nie ukończyło trzech lat, nie miało wstępu do przedszkola. Dziś większość tych placówek ma zapisane z statucie, że przyjmują dzieci młodsze, które mają już 2,5 roku. Może wynika to z potrzeb rynku (przedszkole jest tańsze niż niania), a może jest to efekt walki o dzieci, których jest przecież coraz mniej. Przedszkola stają się więc elastyczne i cieszą się, gdy nie brakuje chętnych. Nawet jeśli "chętni" nie mają trzech lat.
Z reguły jednak maluch musi spełnić pewne kryteria. Przede wszystkim musi być w miarę samodzielny, czyli np. umieć utrzymać łyżkę czy dogadać się z rówieśnikami. No i te nieszczęsne pampersy... Na ogół są źle widziane, choć i od tej reguły są wyjątki.
W gorzowskim przedszkolu nr 2 pieluszki nie stanowią problemu. Podobnie jak np. smoczki. - Najważniejsze jest dziecko i jego potrzeby - uważa dyrektorka Anna Mazurek. - My mamy zrobić wszystko, by dziecko dobrze się u nas czuło.
Rozum rodzica
Do zielonogórskiego przedszkola nr 17 także przyjmuje się "oseski". Z reguły jednak są to dzieci, których rodzeństwo już do tego przedszkola chodzi. - Raźniej im - mówi dyrektorka Ewa Kuczak. I przyznaje, że zdarza jej się przyjąć zupełne maluchy na wyraźną prośbę rodziców.
- Czasem sytuacja rodzinna jest taka, że przedszkole to najlepsze wyjście - tłumaczy. - Na przykład mama nie radzi sobie z dwójką, więc zostaje w domu z młodszym dzieckiem.
Krystyna Wrzosek dodaje, że niekiedy problemu nie stanowi dziecko, tylko rodzice, którzy ciężko przeżywają własną decyzję. - Prowadzimy specjalny program, który ma pomóc zarówno maluchom, jak i ich mamom - mówi. - Polega to na tym, że przez dwa tygodnie maluchy, które będą do nas chodzić od września, odwiedzają nas z rodzicami. To naprawdę się sprawdza.
- Bardzo rzadko się zdarza, żeby 2,5-latek nie sprawdził się w przedszkolu - dodaje Ewa Kuczak. - Zanim jednak rodzice podejmą decyzję o zapisaniu malucha, powinni się zastanowić, czy na pewno są obiektywni w ocenie własnego dziecka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?