Na terenie posesji Roberta Teplaków, łąkach i polach należących do rodziny sołtysa takich ujęć jest siedem. - Wystarczy wbić rurkę na głębokość metra i zaczyna z niej tryskać strumień, smacznej i dobrej jakościowo wody - pokazuje R. Teplaków. Nadmiar ścieka do zbiornika i zasila staw w pobliżu domu. Zastanawiamy się czy jej nie butelkować i nie sprzedawać.
Drugą taką mają w domu. Zainstalowaliśmy pompę i mamy własne zasilanie. W podobny sposób wykorzystali dobro płynące wprost z ziemi sąsiedzi sołtysa. Kiedyś, gdy jeszcze nie było wodociągu cała wieś tu przychodziła. Już Niemcy ją czerpali, ja do tej pory jej używam do gotowania i prania - mówi Antonina Żółtańska, mój mąż wpadła na taki pomysł, wbił w ziemie rurkę, założył zbiornik i tak to działa do dziś. Już 16 lat mam ten sam czajnik i nie ma na nim śladu kamienia, pranie jest białe jak śnieg. Taka woda to skarb. Może, dlatego, tak niewielu mieszkańców Łukaw przyłączyło się do wiejskiego wodociągu.
Więcej przeczytasz w czwartek w papierowym wydaniu Gazety Lubuskiej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?