Był ranek 13 lutego 1706. Po odwilży chwycił lekki mróz, wiał dokuczliwy wiatr. Licząca około 18 tysięcy armia sasko-rosyjska, pod wodzą marszałka Johanna Matthiasa von der Schulenburga, zajęła pozycję obronną, ustawiając się między Dębową Łęką a Osową Sienią, frontem w kierunku Wschowy. Przed jej fortyfikacjami znajdowały się zamarznięte jeziora i bagna. Z przodu ustawiono zasieki, tzw. kozły hiszpańskie, które miały chronić piechotę i tabory przed atakami kawalerii.
Po przeciwnej stronie, mając Wschowę za plecami stanęli Szwedzi dowodzeni przez Rehnskiölda. U ich boku polskie pospolite ruszenie, którego jazdą dowodził podstoli wschowski pułkownik Władysław Bronikowski, a piechotą pułkownik Andrzej Skórzewski. Wszyscy z szacunkiem patrzyli na szwedzką jazdę, która uchodziła za jedną z najlepszych w ówczesnej Europie. Zresztą dobra lub zła sława miała wtedy duże znaczenie. Dlatego też żołnierze rosyjscy obrócili płaszcze na drugą stronę - czerwoną podpinką na wierzch. Aby uchodzić z lepszą w boju piechotę saksońską.
Czytaj więcej 11 lipca w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej".
Przeczytaj też:17-letnia Laura Wycichowska z Ciosańca została Miss Sławskiej Plaży 2016 [ZDJĘCIA, WIDEO]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?