Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tak się tworzy historia. CCC wyeliminowało Wisłę.

Konrad Kaptur
Prezes Korsak dziękuje Natalii Trofimowej za fantastyczny występ.
Prezes Korsak dziękuje Natalii Trofimowej za fantastyczny występ. Fot. Konrad Kaptur
Po meczu, który zapisał się złotymi zgłoskami na kartach historii polkowickiego sportu CCC pokonało Wisłę Can Pack Kraków i awansowało do półfinału Ford Germaz Ekstraklasy.

Porcja emocji, jaką dziewczyny trenera Krzysztofa Koziorowicza zaserwowały w sobotę swoim fanom była tak wielka, że ci o słabszych nerwach niejednokrotnie byli bliscy omdlenia. Wraz z dźwiękiem ostatniej syreny kumulacja szczęścia w hali w Polkowicach niemal oderwała ją od ziemi. Radość była chyba nawet większa niż w przed trzema laty, gdy zespół wywalczył brązowy medal, po epickim boju z akademiczkami z Gorzowa.

Przed sobotnim starciem niewiele bowiem przemawiało za naszymi. Drugi mecz w Krakowie polkowiczanki nie tylko przegrały, ale na domiar złego straciły swoją podkoszową Nadię Parker, która dobrze radziła sobie z niesamowitą Janell Burse z Wisły. Wobec absencji amerykańskiej środkowej papierowa przewaga wiślaczek w strefie podkoszowej była olbrzymia. Sport ma jednak to do siebie, że swoją wyższość trzeba udowodnić na parkiecie, w walce, o której wyniku decyduje przede wszystkim ambicja, determinacja, zdolność do poświęcenia wszystkiego, nawet własnego zdrowia, byle po końcowej syrenie móc unieść opadające ze zmęczenia ręce w geście zwycięstwa. Polkowiczanki w sobotę były zdeterminowane do granic możliwości.

Już pierwsze akcje pokazały, że żadna z nich nie zawaha się rzucić na parkiet po to, by ratować straconą wydawałoby się piłkę, nie odstawi ręki, nawet, gdyby groziło to jej urwaniem. Niebywale zmotywowany był cały sztab "pomarańczowych". Na ławce CCC adrenalina aż buzowała. Każdy celny rzut wieńczony był euforycznymi wyskokami w powietrze, a nieudane akcje kwitowały okrzyki złości. W pierwszej kwarcie polkowiczanki chciały aż tak bardzo, że czasami pudłowały z pewnych pozycji. Wiślaczki zaś ze spokojem wykorzystywały swoją przewagę pod koszami. Większość akcji kończyła Ewelina Kobryn, a swoje punkty dorzuciła również Agnieszka Majewska.

W gronie gospodyń wielkie chwile przeżywała Natalija Trofimowa, która przypomniała wszystkim o swoim wielkim talencie rzutowym i dwukrotnie przedziurawiła kosz rywalek zza linii 6,25. Po pierwszej kwarcie polkowiczanki traciły do brązowych medalistek poprzednich rozgrywek sześć punktów. W drugiej zaczęły od popisowych akcji w defensywie, a także dynamicznych kontrataków, po których zniwelowały straty do ledwie dwóch "oczek". Znakomita partię nadal rozgrywała Trofimowa, a do jej poziomu dostosowały się i Gosia Babicka, która miała kilka efektownych wejść, i Weronika Bortelowa, której celnej "trójce" CCC odskoczyło na pięć punktów. Ta kwarta to był prawdziwy pokaz ostrej defensywy strefowej, wobec której wiślaczki były bezradne niczym dzieci. Niemal całkowicie udało się zneutralizować Burse, a i Kobryn nie zdobywała już punktów z taką łatwością.

Pod tablicami szalała Amisha Carter, która zebrała w pierwszej połowie aż 12 piłek wygrywając większość pojedynków z wyższymi przeciwniczkami. Ostra obrona naszych sprawiła, że wiślaczki zanotowały do przerwy aż 12 strat, o siedem więcej od CCC. Polkowiczanki rzuciły też ponad dwukrotnie więcej punktów i do szatni schodziły przy prowadzeniu 25:12. Po zmianie stron nasze nadal grały swoje - broniły tak jakby to miał być ostatni mecz ich życia, a ponadto atakowały z polotem. Dynamiczne przejścia z obrony do ataku sprawiały, ze ręce same składały się do oklasków. Wiślaczkom zdobywanie punktów przychodziło z trudem.

Zmuszone do rzucania pod presją krakowianki myliły się częściej niż zazwyczaj, a i w walce o zbiórki, czyli elemencie, w którym powinny dominować musiały uznać wyższość gospodyń. Po 30 minutach CCC prowadziło 57:49. W ostatniej odsłonie sobotniej batalii podopiecznym trenera Jose Hernandeza udało się na moment zmniejszyć straty do pięciu punktów, wówczas jednak ponownie objawił się geniusz Trofimowej, która ze stoickim spokojem trafiła zza linii 6,25 i "pomarańczowe" ponownie odskoczyły. W końcówce niesione głośnym dopingiem tysiąca gardeł polkowiczanki wyczekiwały momentu, gdy zabrzmi ostatnia syrena.

Wraz z nią nastąpił prawdziwy szał radości, a kibice długo i głośno dziękowali swoim pupilkom za spektakl, który pozwolił im zrozumieć piękno sportu w najczystszej postaci. Piękno, które objawia się najpełniej wówczas, gdy zespół teoretycznie słabszy, dzięki sile woli, determinacji, charakterowi i zaangażowaniu wznosi się na pułap, który pozwala mu nie tylko pobić teoretycznie silniejszego, ale również dokonywać rzeczy historycznych.

CCC POLKOWICE - WISŁA CAN PACK KRAKÓW 75:66 (13:19, 25:12, 19:18, 18:17)

CCC: Trofimowa 22, Carter 20, Jeziorna 11, Bobbitt, Mieloszyńska po 2 oraz Babicka 11, Bortelowa 7.

WISŁA:, Kobryn 16, Burse 14, Castro-Marques, Fernandez po 10 oraz Pawlak 9, Majewska 7, Cohen, Zohnowa, Gburczyk po 0.

Sędziowali: Jakub Zamojski (Wrocław), Marek Maliszewski (Warszawa)

Widzów: 1.000.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska