Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ten remis jest porażką

Z Nowego Dworu Maz. Paweł Tracz 0 95 722 69 37 [email protected]
Emil Drozdowicz zdobył dla GKP pierwszą po 11 latach bramkę na zapleczu ekstraklasy
Emil Drozdowicz zdobył dla GKP pierwszą po 11 latach bramkę na zapleczu ekstraklasy fot. Kazimierz Ligocki
Sobotnia wyprawa na Mazowsze powinna zakończyć się pełnym sukcesem GKP.

Ale w końcówce meczu trafił Artur Jędrzejczyk i Dolcan Ząbki wyrwał nam część zdobyczy.

Mecz w Nowym Dworze Maz., gdzie w roli gospodarza gra właśnie zespół spod Warszawy, nasi rozpoczęli w mocno przemeblowanym składzie. W porównaniu do inauguracyjnego spotkania z Flotą Świnoujście, z czwórki pomocników trener Grzegorz Kowalski zostawił tylko Adriana Łuszkiewicza, za to w ataku pojawiły się dwa "żądła".

Mimo sporych roszad, początek nie napawał optymizmem. Gościom brakowało przede wszystkim agresywności, co rywal skrzętnie wykorzystywał. Najwięcej krwi napsuł naszym szalejący na lewej stronie Wojciech Trochim, a pierwsze ostrzeżenie dostaliśmy w 10 min, gdy pozostawiony bez opieki Rafał Grzelak niewiele się pomylił. Za chwilę Dawid Dłoniak znów był w opałach, ale i tym razem wyszliśmy obronną ręką.

Wydawało się, że gol dla gospodarzy, to tylko kwestia czasu, ale gdy odważnie do przodu ruszyli Łuszkiewicz i Mateusz Milkowski, nasze akcje z miejsca nabrały rozmachu, a Dolcan zaczął tracić zęby. Za to gorzowianie kąsali coraz mocniej.
W 23 min udanym rajdem popisał się Krzysztof Kaczmarczyk, który niczym ekspres wjechał w pole karne i zrobił karuzelę z obrońców rywali. Mimo, że w ostatniej chwili jego strzał został zablokowany, to właśnie takiej akcji potrzebowaliśmy!

Napór miejscowych z miejsca przygasł, a zdecydowanej ochoty do gry nabrali gorzowianie i pod bramką Macieja Humerskiego co rusz było gorąco. Końcówka pierwszej połowy to już całkowite panowanie GKP. Gola, który wisiał w powietrzu od dawna, doczekaliśmy się jednak dopiero w doliczonym czasie. Znakomitą akcją przeprowadzili "Mila" z "Drozdem", a ten drugi zakończył ją celnym strzałem po ziemi.

Po przerwie powinniśmy zadać decydujący cios, ale Kaczmarczyk pogubił się w dryblingu i doskonała okazja przepadła. Potem długo żadnej z drużyn nie udało się przedrzeć pod pole karne przeciwnika. W końcu przyszła feralna 88 min. W środku boiska nie zrozumieli się Tomasz Pawlak i Maciej Malinowski. Do bezpańskiej piłki dopadł Artur Jędrzejczyk, pognał z nią do przodu i z 25 m skutecznie uderzył na świątynię Dłoniaka.

Nasz bramkarz był bez szans i na pierwszą wygraną musimy jeszcze poczekać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska