Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To nie są obiady dla dzieci

Janczo Todorow
- Jakość posiłków jest nie do przyjęcia - mówi Genowefa Kaczorowska.
- Jakość posiłków jest nie do przyjęcia - mówi Genowefa Kaczorowska. Janczo Todorow
W gminnych szkołach narzekają na obiady, jakie dla dzieci przygotowuje żarska firma. Wójt zapowiada zerwanie umowy z barem dostarczającym do szkół posiłki. Właściciel firmy twierdzi, że potrawy są dobrej jakości, a wójt przygotowuje miejsce dla jego konkurencji.

Od września gmina dożywia w szkołach 250 uczniów z rodzin mniej zasobnych. Wydaje na ten cel 30 tys. zł. Na mocy umowy zawartej z właścicielem baru Corleone posiłki są codziennie dowożone do szkół i wydawane na miejscu. - Coś jednak nie tak z jakością tych dań - mówi wójt Wiesław Polit. - Pierwsze sygnały o tym otrzymałem jeszcze w styczniu tego roku. Zarówno od rodziców, jak i od nauczycieli. Wygląda na to, że personel baru albo oszczędza na produktach, albo podchodzi nieodpowiedzialnie. Tak nie może być. Rozmawiałem z właścicielem baru, przez jakiś czas jakość się poprawiła, ale ostatnio znowu jest fatalna. My wydajemy duże pieniądze, żeby dożywiać dzieci, a to, co one dostają nadaje się nieraz tylko dla świń - denerwuje się wójt.

Jako przykład wójt podaje łazanki z lutego, które łazankami jego zdaniem wcale nie były. - Bo nie było w nich sera, ani kapusty, ani przypraw, a sam makaron. Nawet mój pies by tego nie zjadł. Innym razem do szkół przywieziono ryż, który na wierzchu był całkiem rozgotowany, a w środku pełno było ziaren twardych, zupełnie surowych - wylicza.
- W ostatni poniedziałek przywieziono do naszej placówki makaron, który miał być z serem - mówi Wojciech Mielniczuk, dyrektor szkoły podstawowej w Mirostowicach Dolnych. - Sera nie było wcale, a sam makaron był tak zbity, że nie można było wsadzić łyżkę. Zadzwoniłem do gminnego ośrodka pomocy społecznej, żeby przyjechali i na miejscu zobaczyli, jaka jest jakość potraw. Zadzwoniliśmy i do baru, musieli zabrać posiłek z powrotem i dzieci tego dnia zostały głodne.

W. Mielniczuk dodaje, że w środę była kontrola z Sanepidu, inspektorzy sprawdzali też jakość potraw. - Niektóre kotlety mielone były przepalone, a niektóre się rozpadały. Ziemniaki z kolei były zbyt wodniste, a w surówce było za mało oleju i przypraw - dodaje dyrektor.
W Mirostowicach Dolnych z posiłków korzystają, nie tylko dzieci z podstawówki, ale także uczniowie z gimnazjum. - Od wielu tygodni prosiłam właściciela baru o przedstawienie nam jadłospisu tygodniowego, bo nigdy nie wiemy, co będzie jutro na obiad - mówi Genowefa Kaczorowska, dyrektorka gimnazjum. - Raz przywieźli na obiad naleśniki, ale po jednym tylko na ucznia. jak dziecko się tym naje? Do tego dali jeszcze jogurt, który jednak był za gęsty i bez łyżeczki dzieci nie mogły tego zjeść. A my tu nie mamy żadnych własnych sztućców, posiłki wydajemy w naczyniach jednorazowych z baru.

- My kontrolujemy placówki pod względem sanitarnym i warunki, w których produkowane i wydawane są posiłki - zapewnia Piotr Bogusławski, powiatowy inspektor sanitarny. - Sprawdzamy jadłospisy i sugerujemy, co powinni zawierać. Jakość i waga potraw, to sprawa Inspekcji Handlowej.
- Jakość naszych potraw nie budzi zastrzeżeń - odpiera zarzuty Rafał Hoszowski, właściciel baru Corleone. - To jest nagonka na nas, bo wójt chce wsadzić w nasze miejsce konkurencję. Dostarczamy posiłki do ośmiu szkół i tylko w Mirostowicach Dolnych ciągle mają uwagi. Odkąd jest nowy wójt to nie ma dnia, żeby nie była skarga.
- Żadnej konkurencji nie chcę wsadzać, tylko zapewnić uczniom normalne wyżywienie. W szkole w Grabiku i nie tylko tam, też narzekają na fatalną jakość posiłków - zaznacza wójt Polit.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska