Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia na drodze. Dostał sześć lat za cztery ofiary

Czesław Wachnik 68 324 88 29 [email protected]
Sąd uznał kierowcę audi za winnego tragedii, skazał na sześć lat więzienia, orzekł zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych do końca życia i wpłacenie 75 tys. zł nawiązki na rzecz pokrzywdzonych.
Sąd uznał kierowcę audi za winnego tragedii, skazał na sześć lat więzienia, orzekł zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych do końca życia i wpłacenie 75 tys. zł nawiązki na rzecz pokrzywdzonych. Archiwum/ Piotr Jędzura
- Mateusz nie żyje i nikt mu życia nie wróci. A kierowca, który spowodował wypadek, nawet nie przyszedł i nie przeprosił - mówi matka jednej z czterech ofiar tragedii w Poźrzadle. We wtorek sprawca usłyszał wyrok: sześć lat więzienia.

Prawie rok temu, w nocy z 24 na 25 stycznia na krajowej "dwójce" w Poźrzadle doszło do tragedii. Z parkingu motelu Nevada na drogę w kierunku Świebodzina wyjeżdżało audi. W samochodzie było czterech mężczyzn i kobieta. Jak później zobaczyliśmy na obrazie z kamery monitoringu, kierowca zamiast się zatrzymać przyhamował i ruszył... Wprost pod pędzącego tira. W ułamku sekundy auto zostało zgniecione, rzucone na pobocze. Dwie osoby zginęły na miejscu, dwie zmarły w szpitalu. Kierowca, 24-letni Dawid B. miał prawie dwa promile.

- Mateusz zmarł w szpitalu w Zielonej Górze. Miesiąc później obchodziłby 19. urodziny... - mówiła nam w środę Jolanta Wiercińska, mama jednej z ofiar.
Dzień wcześniej Sąd Rejonowy w Świebodzinie ogłosił wyrok. Uznał kierowcę audi za winnego tragedii, skazał na sześć lat więzienia, orzekł zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych do końca życia i wpłacenie 75 tys. zł nawiązki na rzecz pokrzywdzonych.

Łagówek. Z tej wsi, niemal przyklejonej do Łagowa, pochodzili trzej młodzi ludzie, którzy zginęli w zmiażdżonym samochodzie. Już pierwszy napotkany mężczyzna, zapytany o styczniową tragedię, zasypuje nas szczegółami. Wymienia nazwiska zabitych, pokazuje domy, w których mieszkali, mówi, ile mieli lat, gdzie pracowali. Ale nie chce podać nawet swojego imienia. - Już miałem kłopoty. Przesłuchiwała mnie policja. Poza tym tu wszyscy się znają, a Sieniawa, gdzie mieszka Dawid, to sąsiednia wieś - tłumaczy. I zastanawia się, czy sześć lat więzienia to dużo. Przecież wszyscy wiedzą, że cała piątka przed wypadkiem piła, że później pojechali do Poźrzadła, by dokupić alkohol. Zatem każdy ponosi swoją cząstkę winy.
Dom Wiercińskich stoi w centrum wsi. Pani Jolanta nie wpuszcza nas do środka, rozmawiamy w drzwiach. Tamtego koszmarnego wieczoru Mateusz właśnie wrócił z roboty, zmęczony. Chłopcy pracowali w myjni. Nie miał ochoty na alkohol, ale nie chciał wyjść na mięczaka. "Mamo, wrócę za 15 minut, kupimy tylko piwko". I tyle go widziała. Nie wziął nawet dokumentów, dlatego był problem z identyfikacją.

- Oczywiście, że pamiętam szczegóły tragedii - mówi cicho pani Jolanta. - Mateusz? To był wspaniały chłopak. Choć mógł się uczyć, poszedł do pracy, żeby nam pomóc. Jak szkoda, że go już nie ma. Jaka szkoda... Wyrok? Nigdy nie będzie sprawiedliwy. Mateusza nikt nam nie wróci. Najbardziej zależało nam na tym, żeby sprawca dożywotnio stracił prawo jazdy. Żeby już nikogo nie zabił. I sąd się z tym zgodził.
Wiercińska dodaje, że Dawid B. nigdy nie przyszedł do ich domu i nie przeprosił, nie wyraził żalu. - Na jednej z rozpraw, przed ogłoszeniem wyroku, usłyszałam tylko suche "przepraszam". Myślę, że to jednak zbyt mało - uważa.

Dawid B. mieszka w Sieniawie, w bloku. Na ławeczce przed sklepem siedzi mężczyzna. - Oczywiście, że znam młodego. Jeździł jak głupi. Sam jestem kierowcą i nawet kiedy się mijało jego audi, to człowiek był w strachu, że pójdzie na czołówkę - opowiada. - A co do wyroku... Wszyscy się spodziewali, że dostanie jakieś dziesięć lat.
Kilkadziesiąt metrów dalej inny mężczyzna odgarnia pierwszy grudniowy śnieg z szyb swojego samochodu. - Było wiadomo, że kiedyś dojdzie do tragedii. Ten młody człowiek jeździł jak idiota - stwierdza. - Proszę popatrzeć, ten wyjazd sprzed bloku na jezdnię ma 90 stopni. A on potrafił pokonać go z prędkością ponad 60 kilometrów na godzinę. Wielokrotnie mówiłem, że zabije siebie i przy okazji innych. Niestety, wykrakałem...

- To musiało się stać - dodaje kolejny mieszkaniec. - Siedzieli przy browarach do rana, a on wsiadał do samochodu i na siódmą do pracy gnał. Mówiłem mu, że śmiercią naturalną to on nie zginie.
A inni sąsiedzi chwalą Dawida B. Że wesoły, sympatyczny. Młodość musi się wyszumieć, ale u niego szumiała zbyt mocno. - Wyrok jest pewnie sprawiedliwy - uważa młoda brunetka. - Ale nie rozumiem 75 tysięcy złotych nawiązki. Przecież wszyscy, którzy jechali autem, wiedzieli, że kierowca jest pijany. Dlatego częściowo też są winni tragedii. A że kierowca wyżył, to już jego szczęście.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska