Ile wydał na klocki? - Nie wiem, nie liczyłem, ale na pewno dużo - mówi.
Ile ich w sumie ma? - Pojęcia nie mam, ale miliony - stwierdza.
Ile zbudował konstrukcji? - Przynajmniej kilkaset - wylicza.
A ile ma panolków, czyli małych, klockowych ludzików, którzy prowadzą klockowe auta, latają klockowymi samolotami i siedzą za sterami klockowych kolejek? - Trudno powiedzieć... Ale na dziś mam ich trzy wiadra. Wiadra mają po trzy litry, czyli ludzików mam przynajmniej dziewięć litrów - śmieje się C. Siwek.
Zaczęło się lata temu
Pierwszy zestaw dostał w 1981 r. Pudełko było prosto z Peweksu, w tamtych czasach stanowiło rarytas. Ale eksplozja pasji przyszła później. Teraz C. Siwek wciągnął w nią córkę i żonę. Składają razem, niemal w każdej wolnej chwili. Klocki fundują sobie przy najmniejszej okazji, przywożą je z podróży. I tak od lat.
- W sklepie mam wymówkę, mogę zawsze powiedzieć, że kupuję dla córki, ale nie robię tego. Bo Lego to frajdy nie tylko dla dzieci. Kto spróbuje, wciągnie się na pewno, bez względu na wiek - zapewnia gorzowianin. Poleca zabawki na prezenty. - Rozwijają wyobraźnię, manualne zdolności, uczą logicznego myślenia i zawsze można coś przebudować - opowiada z pasją w oczach.
Najtrudniejsze konstrukcje składają się z tysięcy elementów. Czasami trzeba na ich ułożenie poświęcić nawet 20 godzin. Bo Lego to nie tylko proste domki czy samochodziki. To także wielkie, przestrzenne, skomplikowane obiekty, wymyślane i projektowane przez najlepszych konstruktorów, z elektroniką, przewodami, napędzane sprężonym powietrzem albo prądem i na dodatek z ruchomymi częściami.
- Prawda jest taka, że po jakimś czasie człowieka nie bawi już zdalne sterowanie poskładaną koparką czy autem. Odstawia je na półkę i chce coś tworzyć - mówi gorzowianin z Górczyna.
Na własne oczy
Od wtorku w klubie Europa każdy może zobaczyć dzieła pana Cezarego i jego bliskich. Nie pomieściły się wszystkie, ustawił zaledwie część, jakieś 200 konstrukcji, a i tak zajęły... 17 stołów!
Pierwsi odwiedzający przechodzili dookoła z rozdziawionymi buziami. - Cuda, naprawdę cuda. Wszystko takie dopracowane, każdy szczegół. Za moich czasów takich zabawek nie było. Człowiek marzył o prostych samochodzikach. Sam też od jakiegoś czasu bawię się klockami, ale nie mam aż takiej kolekcji - mówił Aleksander Grabowski.
Jakub i Jan Goławscy też byli pod wrażeniem. Długo podziwiali wszystkie eksponaty: kamienice ze sklepikami na parterze i ludzikami przy kawiarnianych stolikach, wielkie konstrukcje z pędzącymi pociągami, samochody, samoloty, zamki, helikoptery, dinozaury, pałace, samochód i samolot Batmana, piramidy i komendę straży pożarnej...
- Ale najbardziej spodobały mi się statki kosmiczne z Gwiezdnych Wojen. Są takie wielkie! - mówił J. Goławski. Faktycznie: obie jednostki znane z filmowej sagi dawały po oczach. Dominik Murat zrobił im masę zdjęć. - Bardzo lubię Lego, ale takich zestawów nie mam - tłumaczył pstrykając kolejne fotki. Gdy C. Siwek postawił na stoliku robota, natychmiast przełączył tryb ze zdjęć na nagrywanie wideo. Było warto.
To było coś! Złożony z klocków robocik z czujnikami dźwięku, światła i ruchu tańczył w rytm oklasków zwiedzających wystawę. Klocki ożyły...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?