Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ukazał się kolejny tom "Nowosolskich ulic"

Daniel Lesiewicz
Tomasz Andrzejewski opowiada nam o idei książki.
Tomasz Andrzejewski opowiada nam o idei książki. fot. Filip Pbihuszka
Do rąk nowosolan trafił drugi tom cyklu "Nowosolskie ulice". Tym razem odnajdziemy w nim zdjęcia i opisy ulic i uliczek z przedziału H-K. O książce i projekcie mówi współautor, dyrektor nowosolskiego muzeum, Tomasz Andrzejewski.

- Pamięta pan moment, kiedy po raz pierwszy spojrzał na ulice Nowej Soli i pomyślał, że mają one w sobie coś wyjątkowego, co warto opisać?
- Tymi ulicami przebiegałem jako dziecko i teraz tymi ulicami się zajmuję. Ale właściwie tą pierwszą osobą, która tak na nie spojrzała, była pani Małgorzata Gącarzewicz. Kilka lat temu zaprezentowała cykl artykułów poświęconych nowosolskim ulicom. Później, w 2003 r. pojawiła się płyta multimedialna. W zeszłym roku postanowiłem, że powinna ukazać się książka.

- Nie ustaje pan w swojej pracy naukowej, czego dowodem jest drugi tom "Nowosolskich ulic" obejmujący ulice od H do K. Czy znajdziemy w nim jakieś smaczki, nowe, zaskakujące wiadomości?
- Wszystko zależy od tego, kto i czego poszukuje. Jeżeli nie zna się historii swojej ulicy, to z pewnością znajdzie się wiele ciekawych informacji. Pojawiają się w niej wiadomości o zakładach i instytucjach. Opisujemy przedsiębiorstwa, które przez kilkadziesiąt lat funkcjonowały w świadomości społecznej i mają ogromne zasługi jak choćby Lubuskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego. Zbudowało ono pół Nowej Soli i naszego województwa. Niejedna osoba spoza ulicy Kościuszki z sentymentem przeczyta informacje o tym właśnie zakładzie pracy. W tym tomie po raz pierwszy w oficjalnych materiałach pojawia się historia Kartoniarni. Wygląda na to, że jest to najstarszy funkcjonujący bez przerwy zakład w naszym mieście. Czasami na zamieszczonych fotografiach można odnaleźć siebie, swój samochód. Mam nadzieję, że ta praca zainteresuje nowosolan, bo dzięki tej książce będą oni mogli poznać historię swojej ulicy.
Jej zamysłem jest pokazanie miasta na początku XXI wieku, miasta, które dynamicznie się zmienia. Z historycznego punktu widzenia taki proces miał już miejsce w Nowej Soli. Podobna dynamika nastąpiła w latach 1890 - 1915. Remonty, nowa zieleń, nowe zakłady odmieniły wygląd miasta. Zresztą zadbano wówczas o udokumentowanie tych przemian. Panowała wtedy moda na pocztówki ukazujące przeróżne obiekty. Udało nam się zgromadzić bardzo bogaty zbiór liczący blisko 1000 widokówek sprzed 1945 roku. W tym kontekście większym problemem jest przedstawienie historii powojennej naszych ulic. Absurdalny zakaz fotografowania obiektów w czasach PRL-u sprawił, że dziś posiadamy zaledwie kilkadziesiąt zdjęć pokazujących Nową Sól z lat 1945- 1989. Ale nie lepiej jest też z ujęciami z historii najnowszej, zwłaszcza z drugiej połowy lat 90.
A dzięki tej serii utrwalimy wizerunek miasta w dobie ważnych przemian urbanistycznych, tak jak to robili przed stu laty dawni mieszkańcy, wydając licznie pocztówki.
Konstrukcja ukazująca poszczególne ulice jest stała. Składa się na nią stare zdjęcie, fotografia z czasów PRL-u oraz jedno lub dwa nowe ujęcia ukazujące czasy współczesne, często różne, pokazujące jak zmieniała się dana ulica w ostatnim dziesięcioleciu. Do tego dodany jest tekst opisujący historię danego miejsca.

- Czy nowosolskie ulice są wyjątkowe na tle ulic innych miast naszego regionu?
- Nigdy nie prowadziłem takich badań porównawczych. Ale z całą pewnością Nowa Sól jest miastem specyficznym. Jest jednym z nielicznych w naszym województwie, które nie narodziło się w czasach średniowiecza. Nie posiada charakterystycznego rynku. Powstało właściwie wzdłuż dzisiejszej ulicy Wrocławskiej i Piłsudskiego, wcześniej tą osia była ulica Moniuszki, ponieważ to wynikało z funkcjonowania warzelni. Gdyby w 1871 roku na zachodzie nie powstał dworzec, to nie byłoby przedłużenia ulicy Wojska Polskiego, nie powstałaby ulica Zjednoczenia. Ten rozwój widać także dziś. Układ urbanistyczny był i jest tworzony na konkretne potrzeby miasta. Ulica Staszica miała ułatwić dojazd do osiedla, ulica Przemysłowa ma pomóc w dojeździe do strefy.

- To drugi tom całej serii. Czy może pan zdradzić, ile będzie liczyła ona części?
- Planujemy zakończenie pełnego wydania na rok 2013, czyli ukażą się jeszcze trzy tomy - jeden na rok.
Wybór końcowej daty nie jest przypadkowy. To czas szczególny dla Nowej Soli: 450. rocznica pojawienia się miasta na mapie oraz 270. rocznica nadania praw miejskich.
- Zadam teraz pytanie czysto techniczne: ile czasu zajmuje opisanie jednej ulicy, zgromadzenie stosownego materiału?
- Proces wygląda w ten sposób, że rozpoczynamy pracę w oparciu o materiał, który już kiedyś opracowała Małgorzata Gącarzewicz, następnie w literaturze niemieckiej poszukuję ważnych dla danej ulicy informacji i przystępuję do badania historii powojennej. Sięgam do dokumentów, publikacji prasowych a przede wszystkim do pamięci ludzkiej, która okazuje się nieoceniona. Bez rozmów ze starszymi mieszkańcami miasta nie udałoby się wielu rzeczy do końca ustalić. Muszę powiedzieć, że czasami do samego końca wprowadzane są zmiany. I rozpoczyna się poszukiwanie materiałów źródłowych w sensie ilustracyjnym, korzystamy z zasobów muzeum, zbiorów prywatnych, czasami zdarza się trafić jakiś skarb. Jakaś instytucja nagle odnajdzie w swoich archiwach fotografie i je nam udostępnia. Później idzie się w teren, żeby zrobić zdjęcia współczesne, chociaż korzystamy też z muzealnych zdjęć, które na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat zgromadziliśmy w swojej bazie elektronicznej. I tak to mniej więcej wygląda.
Najtrudniejszym elementem jest wykonywanie zdjęć współczesnych. Trzeba pojechać do danego obiektu, który da się sfotografować tylko o danej porze dnia, nie jest to łatwe. Nową Sól trudno się fotografuje. Atutem miasta w sensie urbanistycznym i estetycznym jest jego zieleń. Wspaniała zieleń fascynująca pierwszych polskich osadników, którzy przybyli tutaj w 1945 roku. Dziś ta zieleń utrudnia fotografowanie, trzeba do jednego miejsca podchodzić kilka a nawet kilkanaście razy, żeby odpowiednio uchwycić elementy architektury skryte za pięknymi drzewami. Mam też ogromną satysfakcję, wykonując fotografie. Rozmawiam z osobami, które patrzą z zaciekawieniem na kogoś, kto zsiada z roweru i robi zdjęcia jakimś obiektom, jeszcze lepiej, bo pojawia się w tym miejscu kilkakrotnie. Zdarzają się problemy z wejściem na teren zakładów prywatnych. Kiedyś nie można było fotografować, bo zakłady państwowe były tajne, przez to na przykład nie mamy żadnego zdjęcia Dozametu, natomiast dziś jest to teren prywatny. Potrzebna jest zgoda właściciela, pojawiają się pytania po co, dlaczego, choć to zrozumiałe. Były już przypadki identyfikowania mnie przez telefon poprzez moich pracowników ( śmiech). Czasami trzeba wejść na dach, wieżę. Momentami jest to ryzykowne, ale i niezwykle ciekawe.

- Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska