Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W gorzowskim pośredniaku codziennie są kolejki

ANNA RIMKE
Kolejki pod gorzowskim pośredniakiem ustawiają się nawet przed 6.00. Dziennie urząd odwiedza około 400 osób.
Kolejki pod gorzowskim pośredniakiem ustawiają się nawet przed 6.00. Dziennie urząd odwiedza około 400 osób. fot. Krzysztof Tomicz
Urząd pracy przy Walczaka codziennie odwiedza około 400 osób. Bezrobotni twierdzą, że długie kolejki, to wina złej organizacji w pośredniaku.

Kolejki przed Powiatowym Urzędem Pracy przy ul. Walczaka to w ostatnich miesiącach już normalka. Średnio przychodzi tu 400 osób dziennie. - Zwalniają z zakładów, niestety. To i coraz więcej bezrobotnych - wzrusza ramionami pani Helena. Ona bez pracy jest od połowy miesiąca. - Pracowałam w monitorach. Nie przedłużyli umowy i teraz tu stoję - opowiada. Do pośredniaka wybrała się już przed 7.00. Urząd otwierają o 7.30. - Wezmę numerek i pędzę do domu. Obudzę dzieci, zawiozę do mamy i wracam z powrotem - tłumaczy gorzowianka.

Marzną pod drzwiami

Kobieta jest zła, że musi tu przyjeżdżać. - Jakby nie można było wszystkiego załatwić jednego dnia. Przecież, jak nie mam pracy, to nie stać mnie na opiekunkę dla dzieci - kręci głową. Wczoraj musiała się zgłosić po ofertę pracy.
- Ale ofert też nie ma - mówi pan Krzysztof. Bez pracy jest od trzech miesięcy. - A jak są, to nieaktualne. Człowiek leci do zakładu chyba tylko po to, żeby podbić pieczątkę - wtrąca inny mężczyzna.

Ludzie denerwują się też, że numerki są wydawane tylko po jednym. - Przecież nie będziemy całą rodzina stać od 6.00 rano, żeby się dostać do urzędu - irytuje się młoda kobieta. Nic to nie daje. Urzędniczka, która wydaje numerki twardo stoi przy swoim. - Może pani iść na skargę do dyrektora. To jego zarządzenie - tłumaczy.

Ale nie wszyscy się denerwują. - Jak już zaczyna się obsługa, to nawet to sprawnie idzie. Szkoda tylko, że wcześniej godzinę trzeba marznąć pod drzwiami - wzdycha starszy pan. - I nie wszystkie urzędniczki są przyjemne. Zależy, na kogo się trafi. Ja miałem tę nieprzyjemność, że ganiałem od pokoju do pokoju, bo mnie ta pani tam wysyłała, a na końcu jeszcze na mnie fuknęła - opowiada gorzowianin Mateusz. Pracy nie ma od trzech miesięcy, to i co jakiś czas musi przychodzić do pośredniaka.

Cyrk z numerkami

O bolączkach bezrobotnych opowiedzieliśmy dyrektorowi PUP-u. - Kolejki są, bo niestety przybywa ludzi bez pracy. Na razie nie ma szans na zatrudnienie nowych osób do ich obsługi. A innych pracowników, ani siebie nie mogę tam posadzić, bo na to nie pozwalają przepisy - tłumaczy Krzysztof Hurka, dyrektor gorzowskiego pośredniaka.

K. Hurka wyjaśnia też dlaczego bezrobotni muszą przychodzić kilka razy do pośredniaka. Bo osoba, która się zarejestruje jako bezrobotna, zgodnie z prawem musi w ciągu siedmiu dni dostać choćby jedno skierowanie do pracy. A jeśli nie uda się jej dostać etatu w wyznaczonym miejscu, dopiero wtedy nabywa prawo do zasiłku. - Fakt, że część ofert, które dajemy, są czasem nieaktualne. Ale to nie nasza wina. Pracodawcy czasem zdążą zatrudnić kogoś innego, zanim dana osoba dotrze do niego - przyznaje K. Hurka.

Przyznaje też, że zarządził wydawanie tylko po jednym numerku na osobę. Żeby ukrócić handel nimi. A co do otwierania wcześniej drzwi, żeby bezrobotni nie marzli pod budynkiem? - Nie ma szans. Przede wszystkim dlatego, że wtedy dopiero zrobiłby się cyrk z numerkami, bo każdy brałby ich ile by chciał. A poza tym poczekalnia jest na zaledwie 40 osób. To gdzie pomieściłyby się te setki ludzi? - pyta retorycznie dyr. Hurka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska