Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- W Lubsku traktują nas jak natrętów - opowiadają repatrianci z Ukrainy i Rosji

Janczo Todorow 68 363 44 99 [email protected]
- Jak mamy żyć z długami i bez pracy. Miasto nas zaprosiło, a teraz zostawiło samych z problemami- mówią Antonina Dolińska i Aleksiej Pietrow.
- Jak mamy żyć z długami i bez pracy. Miasto nas zaprosiło, a teraz zostawiło samych z problemami- mówią Antonina Dolińska i Aleksiej Pietrow. fot. Janczo Todorow
Antonina Dolińska i Aleksiej Pietrow do Polski przyjechali w 1991 roku z Ukrainy i Rosji. Kilka lat później trafili do Lubska. Opowiadają nam, że mają żal do władz miasta, które ich zdaniem zostawiło ich bez pomocy.

Antonina Dolińska pochodzi z Ukrainy, a Aleksiej Pietrow z Rosji. Do Polski przyjechali w 1991 roku i początkowo zamieszkali w Gubinie. Potem złożyli pismo do rady miejskiej w Lubsku, z prośbą o przyjęcia ich na listę mieszkańców tego miasta.
Rada podjęła stosowną uchwałę. Dzięki niej w 2001 roku kobieta i dzieci otrzymali status repatriantów, a jej mąż osiedlenie na czas nieokreślony. Dostali od miasta dwa pokoje z kuchnią, które następnie wykupili. - Sami zrobiliśmy remont, podwyższyliśmy standard. Nikt z miasta nam nie pomógł - wspomina Aleksiej Pietrow. - Pomimo, że wykupiliśmy mieszkanie płacimy bardzo wysoki czynsz i utrzymujemy zarząd wspólnoty, który nic dla nas nie robi. Urząd miasta powinien był sprzedać nam mieszkanie za symboliczną złotówkę, a my musieliśmy zapłacić ponad 4 tysiące zł. Zmusili nas do wykupienia lokalu, a teraz chcą nas obciążać coraz większymi kosztami za remonty, choć na początku sami włożyliśmy 40 tys. zł, bo dach był przegniły, a państwo zwróciło nam zaledwie 15 tys. zł. Płacimy cały czas czynsz, a mimo wszystko jesteśmy zadłużeni.

- Mąż nie ma pracy, miasto nie chce nam pomóc w uruchomieniu działalności gospodarczej, załatwiło tylko wpis - mówi Antonina Dolińska. - Podwórko jest ohydne, nasze dzieci nie mają się gdzie bawić, chcemy się odgrodzić od sąsiadów. Miasto traktuje nas po macoszemu, nie chce nam w niczym pomóc.
Ze sprawą rodziny repatriantów zwróciliśmy się do burmistrza Bogdana Bakalarza. Powiedział nam, że dokumentacja dotycząca spraw rodziny zajmuje kilka segregatorów i zażyczył sobie pytań na piśmie. Odpowiedzi dostaliśmy dopiero po ponagleniu. - Antonina Dolińska i Aleksiej Pietrow oraz ich dzieci wykorzystali wszystkie zobowiązania ujęte w zaproszeniu imiennym, które wystosowało miasto - stwierdza B. Bakalarz. - Imienne zaproszenie zostało wystawione na prośbę repatriantów. Miasto obniżyło cenę zakupu mieszkania z 26,2 tys. zł na 6,55 tys. zł, a kwotę rozłożono na raty. Pani Dolińska dokonała w 2004 roku wpis do ewidencji działalności gospodarczej, a dwa lata później na jej prośbę ta działalność została wykreślona z ewidencji. Również pan Pietrow zarejestrował działalność gospodarczą, a następnie ją zawiesił.

B. Bakalarz informuje, że od 2002 roku rodzina jest pod stałą opieką ośrodka pomocy społecznej i korzystała ze wszelkiego rodzaju zasiłków, a dzieci miały zapewnione dożywianie w szkole. - Ustawa o repatriacji nie pozwala gminie na udzielenie pomocy finansowej na remont mieszkania w przypadku zaproszenia imiennego. Nie zostawiliśmy repatriantów bez pomocy, wywiązaliśmy się z zobowiązań. Obecnie rodzina nie korzysta ze wsparcia ośrodka pomocy społecznej, ale pobiera w urzędzie zasiłek rodzinny na dzieci i inne świadczenia - zaznacza burmistrz.
- Nadal uważamy, że to nie jest w porządku. Zaproszono nas, a teraz traktuje się jak natrętów - komentuje A. Pietrow.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska