Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Polsce nie ma zagrożenia skażeniem radioaktywnym

Tomasz Czyżniewski 68 324 88 34 [email protected]
W Niemczech, po awarii w Japonii, ze zdwojoną siłą powróciła dyskusja czy warto budować takie elektrownie
W Niemczech, po awarii w Japonii, ze zdwojoną siłą powróciła dyskusja czy warto budować takie elektrownie flaivoloka/ sxc.hu
Uporanie się z awarią w uszkodzonej elektrowni atomowej Fukushima Daiichi zajmie sporo czasu. Jednak do Japonii jest tak daleko, że mało kto boi się, by mogło to mieć wpływ na nasze życie.

I słusznie, bo eksperci z Polskiej Agencji Atomistyki twierdzą, że w Polsce nie ma zagrożenia skażeniem radioaktywnym. Wytłumaczenie jest bardzo proste - olbrzymia odległość dzieląca nasz kraj od Japonii, gdzie ślady skażenia odkryto tylko w promieniu kilkudziesięciu kilometrów od elektrowni. Dlatego władze zaleciły tylko mieszkańcom okolic elektrowni przyjmowanie tabletek z jodem. Zmniejsza to ryzyko zachorowania na raka tarczycy w wyniku wchłonięcia radioaktywnego jodu.
- U nas pojawił się jeden pan, który sobie wyliczył, że za tydzień wielka chmura pojawi się nad Zieloną Górą. Dlatego chciał zrobić sobie zapasy jodu i zażyć profilaktycznie dużą dawkę preparatu. Przekonałyśmy go, że nie ma to sensu - usłyszeliśmy w jednej z zielonogórskich aptek.
Sprawdziliśmy również w innych punktach. Na szczęście nie ma zainteresowania aplikowaniem sobie medykamentów chroniących przed chmurą, której nie ma.

W hurtowniach nie ma jednak płynu Lugola, roztworu jodu, który jest stosowany do zewnętrznej dezynfekcji. Polacy kojarzą go jednak jako lek podawany masowo po awarii w Czarnobylu. Ale wtedy do źródła awarii było o wiele bliżej. Płyn zażyły miliony ludzi.
- Bezwzględnie nie należy pić Lugoli - usłyszeliśmy w aptekach.
- Nie ma takiej potrzeby - tłumaczy Grzegorz Pusiarski, kierownik apteki w zielonogórskiej Galerii Ramzes. - Kilka osób dopytywało się o różne preparaty. Wyperswadowaliśmy im, że nie powinni nic zażywać. Łatwo można rozregulować tarczycę, a później bardzo trudno ją leczyć. Natomiast gdyby był potrzebny na masową skalę jodek potasu to możemy go wyprodukować w błyskawicznym tempie. Nie ma jednak takiej potrzeby.
Lugoli zabrakło m.in. w Krakowie, gdzie w aptekach ustawiały się kolejki. Podobne preparaty znikały z aptek w Skandynawii. Natomiast w Niemczech, po awarii w Japonii, ze zdwojoną siłą powróciła dyskusja czy warto budować takie elektrownie? Zaczęto nawet apelować do naszego rządu, by w Polsce nie budować.

- Czy boję się promieniowania? - uśmiecha się zaczepiony na ulicy Jan Kozłowski. - Mniej z dalekiej elektrowni atomowej, więcej z nieba czy z masztów sieci komórkowych. To jest bliższe i bardziej realne.
Współczesny człowiek wciąż jest narażony na różne promieniowanie i oddziaływanie otaczających go urządzeń. Są zdecydowanie bliżej nas. - Fale elektromagnetyczne wydzielają np. przewody wysokiego napięcia - wylicza Michał Półtorak, dyrektor delegatury Urzędu Kontroli Energetycznej w Zielonej Górze. - One są bardziej realne, niż awaria tysiące kilometrów stąd.

Opinie

prof. dr hab. Piotr Rozmej, dziekan Wydziału Fizyki i Astronomii UZ:
- W przypadku awarii nie ma żadnego ryzyka. Gdyby to był wybuch jądrowy, to mielibyśmy większe powody do zmartwień. Przecież na świecie dokonywano wiele prób z bronią jądrową i nie miały one wielkiego wpływu na nasze życie. To już bardziej groźne jest promieniowanie nadfioletowe ze słońca. Energetyka jądrowa będzie się rozwijać. W Polsce, gdzie nie ma trzęsień ziemi, również. Za kilkanaście lat ta technologia będzie całkowicie bezpieczna. Mówiąc w dużym skrócie człowiek będzie całkowicie panował nad tym procesem i włączał lub wyłączał reakcje jądrowe. Uniemożliwi to jakikolwiek wybuch. Oczywiście zawsze problemem będzie nagromadzenie groźnych materiałów radioaktywnych.

Michał Półtorak, dyrektor delegatury Urzędu Kontroli Energetycznej w Zielonej Górze:
- Wiem, że ludzie boją się promieniowania. Dlatego mówimy o emitowanych przez różne urządzenia falach elektromagnetycznych. Zazwyczaj najwięcej kontrowersji i protestów wywołuje budowa masztów telefonii komórkowej. Ludzie postrzegają je jako bardzo niebezpieczne. Jeśli spełniają wszystkie normy, to nic nam nie grozi. Bardziej obawiałbym się zwykłych komórek. Żeby dobrze funkcjonować wciąż emitują fale szukając swoich stacji bazowych. A rozmawiając przez telefon, trzymamy go przy głowie, która jest najbardziej wrażliwa. Dlatego najlepiej nie rozmawiać przez nią za długo. Żyjemy wśród urządzeń wydzielających fale. Robią to np. suszarki do włosów czy golarki.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska