Dziś rano przed czterorodzinnym budynkiem w Jagielniku stał wypalony fotel. W nocy strażacy wynieśli go z płonącego mieszkania na pierwszym piętrze. - Właśnie na nim zmarł nasz sąsiad - mówi Genowefa Woźniak. I ociera rękawem fartucha cieknące z oczu łzy...
Mężczyzna miał 75 lat. Mieszkał sam. Prawdopodobnie zatruł się czadem podczas pożaru mieszkania. - Lekarz wykluczył wstępnie tak zwany udział osób trzecich - mówi sierż. Justyna Łętowska z Komendy Powiatowej Policji w Międzyrzeczu.
Sąsiad poczuł dym
Pożar wybuchł wczoraj około 20.00. Zauważył go Mieczysław Sobczak z sąsiedniego mieszkania.
- Nie było widać ognia. Zaraz po dzienniku telewizyjnym poczułem jakiś dziwny zapach. Wyszliśmy z synem na klatkę schodową sprawdzić, co się dzieje. Z mieszkania sąsiada wydostawał się dym. Natychmiast zadzwoniłem po straż - opowiada.
Strażacy przyjechali kilka minut po telefonie Sobczaka. Wyważyli drzwi i ugasili palący się fotel. Akcja ratowniczo-gaśnicza trwała niespełna kwadrans. Kierował nią asp. Robert Strzelecki z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej. Mieszkańcy mówią, że dowódca i jego podwładni zachowali się jak prawdziwi zawodowcy.
- Rozwinęli węże, ale wody z nich nie puścili. Na nasze szczęście. Gdyby odpalili motopompy, to mielibyśmy potop w mieszkaniach. Od razu się zorientowali, że nie ma takiej potrzeby, bo pożar nie był duży - mówi Genowefa Woźniak.
Wieś w szoku
Sąsiedzi wychwalają też M. Sobczaka. Gdyby nie jego błyskawiczna reakcja, ogień mógł się przenieść na ich mieszkania. Mówią, że uratował budynek, w którym mieszka kilkanaście osób. M. Sobczak nie uważa się jednak za bohatera. Skromnie wyznaje, że każdy tak samo by postąpił na jego miejscu.
- Szczęście w nieszczęściu, że pożar wybuchł wieczorem, a nie w nocy, kiedy ludzie już śpią - mówi.
Jagielnik to niewielki przysiółek przy drodze z Międzyrzecza do Słubic. Do miasta jest stąd zaledwie kilometr. Mieszkańcy są wstrząśnięci tragedią.
- Sąsiad był bardzo porządnym człowiekiem. Przez lata pracował w państwowym gospodarstwie rolnym. Był pogodny, zawsze skory do pomocy. Ostatnio jednak podupadł trochę na zdrowiu - mówi Marianna Walkiewicz.
Mieszkańcy z żalem wspominają także żonę zmarłego mężczyzny, która kilka lat temu utopiła się w Obrze. - Ciężko chorowała. Bardzo przeżywał jej śmierć. Oboje byli wspaniałymi ludźmi - wzdycha Halina Zadawaj.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?