Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Rudnej najnowsze dzieje dzieli się na dwie epoki. „Przed KGHM” i „teraz”

Redakcja
Mieszkańcy Rudnej przyznaję, że dzięki KGHM ich miejscowość zmieniła się dosłownie nie do poznania.
Mieszkańcy Rudnej przyznaję, że dzięki KGHM ich miejscowość zmieniła się dosłownie nie do poznania. Mariusz Kapała
W Rudnej dziś nikt nie wyobraża sobie świata bez polskiej miedzi. Sąsiedztwo KGHM jest niemal wpisane w kod genetyczny zagłębia miedziowego...

Stajemy tuż obok ratusza, w sercu Rudnej. Ot, takie małe, poniemieckie miasteczko. I stąd zdziwienie, gdy na tablicy na ratuszowej ścianie przeczytamy, że rezyduje tutaj wójt, a nie burmistrz. Czyli to jednak wieś. Wdrapujemy się na 65-metrową wieżę XIV--wiecznego kościoła pw. św. Katarzyny, dziś będącego prawosławną cerkwią pw. Pod-wyższenia Krzyża Świętego. To najstarszy zabytek w okolicy. Widok ponownie każe wątpić w wiejskość Rudnej. Chociażby za sprawą nowiutkich, czerwonych dachówek na dachach okolicznych domów, kolorowych elewacji, dobrych ulic...

- I proszę pomyśleć, że w 1945 roku w centrum znajdowały się tylko ruiny spalonego przez Rosjan ratusza - mówi Danuta Adamska, liderka Towarzystwa Przyjaciół Rudnej. - Po jego rozebraniu była wielka dziura, w której z czasem powstała namiastka parku. Część domów była zniszczona, inne zaniedbane.

I nasza przewodniczka przekonuje nas, że przed 1945 roku miasteczko Rudna - tak, wówczas było to miasto - wcale nie była takim końcem świata. W 1899 r. otwarto linię kolejki wąskotorowej z Rudnej do Polkowic. Wkrótce, bo w 1901 r. miasto otrzymało własny dworzec kolejowy (Rudna Miasto). Już po pierwszej wojnie światowej powstało osiedle w pobliżu dworca kolejowego, zaś na polach koło Gródka wzniesiono nową szkołę. W 1909 r. uruchomiono wodociąg miejski, w 1911 r. - kanalizację. Na przemysł miejski składały się w tym czasie: zakład przetwórstwa ziemniaków (m.in. płatkarnia), dwa młyny, cegielnia, wytwórnia wyrobów ceramicznych, tartak, zakład produkujący wyroby cementowe oraz słynna w okolicy mleczarnia, w której, podobnie jak w fabryce ziemniaczanej, posiadali udziały okoliczni ziemianie. W 1921 r. funkcjonowała wytwórnia torfu opałowego i spółka elektryczna. Dzięki stacji węzłowej w Gwizda-nowie miasto zyskało bezpośrednie połączenia kolejowe z Wrocławiem, Głogowem i Berlinem. Pozostało jednak lokalnym ośrodkiem nastawionym na obsługę okolicznego rolnictwa (przemysł przetwórczy, kasa oszczędności), ale miało również pewne ambicje kulturalne. Wiadomo np., iż dysponowało salą widowiskową, w której regularnie odbywały się przedstawienia teatru objazdowego oraz koncerty, funkcjonowała drukarnia, działało także Towarzystwo Śpiewacze Męskie. A z dawnej reklamy dowiadujemy się, że chciała być też miejscem wypoczynku.

- W 1905 roku w Rudna liczyła więcej mieszkańców niż dziś - dodaje Adamska…

Kawa była jeszcze ciepła

- Do Gwizdanowa dotarłem wraz z rodzicami pod koniec lipca 1945 roku - wspomina Ignacy Ostrowski. - Wcześniej mieszkaliśmy w województwie tarnopolskim. W 1944 roku, po zamordowaniu mojego taty przez UPA, wyjechaliśmy w okolice Krakowa. Już w maju mama i brat szukali miejsca do życia. Pierwotnie miały to być okolice Oleśnicy. Jednak przyjechaliśmy tutaj. To był pierwszy zorganizowany transport z Kresów. Jednak ludzi trochę już tutaj było, raptem kilka zajętych domów. Przybyli z innych rejonów Polski. Dlaczego Rudna? Na stacji w Bytomiu, gdzie koczowaliśmy w szałasach między torami, usłyszeliśmy, że Rudna to ładne miasteczko z porządnymi domami. Trzymaliśmy się razem, w trudnych czasach ludziom raźniej, gdy wokół znajome twarze. Najpierw poszukiwanie gospodarstwa, później wywiesiliśmy biało-czerwoną flagę, aby pokazać, że dom jest zajęty. Starszy brat też zajął gospodarstwo, zastał tam jeszcze przywiązaną do żłoba krowę. Niemcy, jak uciekali, zostawili bydło w kilku domach. I tak rozpoczęliśmy nowe życie…

Dla Kresowian to był prawdziwy koniec świata. Jednak początki nie były wcale takie złe. Jak wspomina pan Ignacy, na stole stała jeszcze ciepła kawa, a wokół unosiło się fruwające pierze z rozerwanych poduszek i pierzyn… Jego dzieciństwo upływało w świecie niemieckich mebli, zabawek, w stodole było zgromadzone zboże. Stare meble zostały w wagonach, gdyż przybysze stwierdzili, że tutaj są przecież lepsze. Później zaczęli natychmiast zwozić wózkami węgiel.

Powoli gospodarstwa się rozwijały. Cytując: jak się pędziło na okoliczne łąki bydło, to było one liczone w dziesiątkach. Większość rodzin trzymała trzy, cztery krowy. Bowiem z tego się żyło. Kobiety, nazywane spadochroniarzami, woziły na legnicki targ wiktuały. I gdyby nie ten rok 1949, gdy zaczęto na siłę tworzyć kołchozy, nie wiadomo, jak potoczyłoby się życie wsi. Pan Ignacy zapamiętał jeden obrazek. Do stołu ustawionego w centrum miasta przyprowadzano konie, które miały być teraz wspólne, kołchozowe.

- Było ciężko, ale ludzie byli jakby bardziej razem, pomagali sobie, wspierali, gdyż były to naprawdę niebezpieczne czasy, pełne szabrowników, żołnierzy rosyjskich, którzy często zachowywali się jak zdobywcy - dodaje brat pana Ignacego, Józef. - Jednak na naszej ulicy żyli ludzie praktycznie z jednej kresowej wioski. Ot, sami swoi.

Krzaki i ptaki

Rudna wabiła wyglądem dostatku i względnego, ale jednak bezpieczeństwa, szczególnie dla przybyszów z Kresów, mających za sobą doświadczenia chociażby wołyń-skich mordów. W Rudnej zastali wyglądające zamożnie gospodarstwa, wszystko murowane, pod dachówką, pola, gdzie nie trzeba było walczyć o miedzę. Było też kilka okazałych domostw przedwojennych, powiedzmy, fabrykantów. Wprawdzie Rudna praw miejskich po wojnie nie odzyskała, ale zachowała klimat. Nawiasem mówiąc, w 1945 roku, chyba nieco z rozpędu, w mieście rezydował burmistrz.

Tymczasem Ostrowscy opowiadają o krzakach i ptakach. Krzaki to ci, którzy przyjechali tutaj na samym początku, a ptaki - mieszkańcy, którzy później „przylecieli”. Do grona tych drugich zaliczana jest już Janina Wertepna, która przyjechała „dopiero” na początku lat 50.

- W 1949 roku przyjechałam do Legnicy - wspomina. - Urodziłam się w okolicy Łańcuta, później chodziłam do szkoły w pobliskiej Rakszawie. Praktycznie od 16. roku życia byłam zdana sama na siebie, a bieda była tam straszna. Do Legnicy trafiłam z nakazem odpracowania trzech lat stażu. Jednak w mieście ja, dziewczyna ze wsi, po prostu źle się czułam. Ponieważ w Rudnej mieszkała moja rodzina, często tutaj bywałam. Tutaj znalazłam pracę, tutaj poznałam mojego męża i cóż, zostałam.

Pani Janina stała się siłą napędową życia kulturalnego wsi. Koło gospodyń wiejskich, zespół… Często sięga także po pióro. Stąd spisała wcześniejsze dzieje Rudnej, opierając się na opowieściach rodziny, znajomych. Pisze o niechęci do pracy w kołchozie, bo ludzie pragnęli gospodarować na swoim. W Rudnej powstał on przy ulicy, nomen omen, Dworskiej. Trudne czasy, gdy z pracą było więcej niż krucho, młodzi szukali jej w bliższej i dalszej okolicy. Na kolei, w „odziedziczonej” po Niemcach płatkarni, w lubińskiej fabryce instrumentów lutniczych, czyli w popularnych „fortepianach”. Szczególnie nobilitowała praca w płatkarni, bowiem tam produkowano na… eksport.

- W każdy wtorek i piątek nasze panie, tak, tak, te tak zwane spadochroniarki, wyruszały do Legnicy na targ - wspomina pani Janina. - Jaja, masło, ser, śmietana, fasola, drób… Zresztą towarzystwo na tym targu było bardzo międzynarodowe. Na czarno ubrane Greczynki, muzułmanki z zasłoniętymi twarzami, Żydzi, Rosjanie, Niemcy…

Najpierw byli wiertnicy

Ze starszymi wiekiem rudnianami odbywamy swoistą podróż w czasie. Odliczany jest on… kolejnymi pierwszymi sekretarzami Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Słyszymy, że to się działo „za Bieruta”, „za Gomółki”, „za Ochaba” i wreszcie „za Gierka”. I gdy pytamy o epokę, gdy życie zaczęło być lżejsze, to słyszymy to ostatnie nazwisko. Jednak nie za sprawą Pewexów, sklepów komercyjnych, małego fiata i płynących z Kuby pomarańczy…

- Najpierw pojawili się wiertnicy - wspomina pani Janina. - To było jeszcze wcześniej. Ale nikt nie podejrzewał, że to będzie aż tak. Oczywiście ludzie na tę miedź czekali, tutaj zawsze było krucho z pracą, ludzie wyjeżdżali, a ilu może się z tego rolnictwa wyżywić?

- Pracowałem w biurze geodezji i mój ówczesny szef powiedział, że od początku to, że mamy miedź, to był powód do zadowolenia - kończy pan Ignacy. - Trochę się obawiano tego zbiornika osadowego, ale myślę, że bardziej szkodzi wdychanie tego, co leci z rur wydechowych samochodów.

- Bez dyskusji, miedź tak naprawdę nas postawiła na nogi, i to nie tylko tych, którzy poszli do kopalni czy huty, tutaj wszystko wokół ruszyło - dodaje pan Ignacy.

Wracamy na rynek. I słyszymy, że gdyby nie złotówki z miedzi, pewnie zamiast ratusza byłby parczek. Ratusza, który dwieście lat wcześniej ufundował Fryderyk II Wielki. Kiedyś mógł to zrobić tylko władca. Dziś może na to sobie pozwolić gmina. Teraz jedna z najbogatszych w Polsce. Bo w Rudnej jest jeszcze jedna metoda wyznaczania czasu. „Przed KGHM” i „teraz”…

Rudna to wieś niezwykła. Od lat plasuje się w gronie najbogatszych polskich gmin. W czasach pruskich, do 1818 roku, Rudna stanowiła siedzibę powiatu. Miasto, które dzięki stacji węzłowej w Gwizdanowie zyskało znakomitą szansę rozwoju, pozostało jednak lokalnym ośrodkiem nastawionym na obsługę okolicznego rolnictwa. I wojna światowa przyniosła zniszczenia, po II wojnie światowej opustoszało, aby w 1965 r. utracić prawa miejskie. A dziś? Cytat ze strony internetowej: „Radni gminy Rudna podjęli decyzję o zwiększeniu jeszcze w tym roku niektórych wydatków. Na lokalne cele przeznaczyli ponad 859 tysięcy złotych. Decyzję tę podjęli dzięki dodatkowym dochodom budżetowym w kwocie ponad 1,13 miliona. Nadplanowe wpływy do samorządowej kasy to przede wszystkim środki pochodzące z opłaty eksploatacyjnej w wysokości 928 tysięcy zł i darowizny od KGHM (147 tys. zł)”... Gmina wprost śpi na miedzi, do tego dochodzi zbiornik wód poflotacyjnych Żelazny Most.

Przeczytaj też: KGHM, czyli firma ludzi z pasją. Tam, dokąd tylko wyobraźnia poniesie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska