- Niech pan posłucha i mi powie, z kogo to cytat: ,,Polityka? A w życiu, nie chce mi się już do niej wracać. Nie ma mowy. Wolę biznes.’’
- ...
- To pańskie słowa. Spotkaliśmy się kilka miesięcy temu koło magistratu, mówiliśmy o zbliżających się wyborach i właśnie to od pana usłyszałem.
- (Uśmiech) A potem prezydent Tadeusz Jędrzejczak poprosił mnie o rozmowę, i kolejne. Długo rozmawialiśmy i za jego namową faktycznie wróciłem, ale do tej małej, lokalnej, do samorządu. Mam nadzieje, że będzie tu jak najmniej polityki.
- Jedna rzecz mnie ciekawi. Pan, członek SLD, kandydował do Rady Miasta z konkurencyjnego komitetu prezydenta. O co tu chodzi?
- Zawsze mnie bolało, że przed poprzednimi wyborami Sojusz nie udzielił otwartego poparcia Jędrzejczakowi. Wtedy też zrezygnowałem z kierowania miejskimi strukturami... Tak, ciągle jestem w SLD, ale dostałem zgodę na start z innego komitetu. Wystąpiłem, jak statut każe, z prośbą na piśmie, wszystkie formalności zostały dopełnione. Nie było sprzeciwu.
- Tylko po co panu ten mandat?
- Wszyscy mnie o to pytają! Nawet czasami sam siebie pytam. Odpowiedź jest banalna - ze wszystkiego, co robiłem w życiu, najbardziej brakowało mi właśnie samorządu. Tak, prawda, poszedłem z niego do Sejmu. Myślałem, że coś zrobię, że zmienię Polskę, zawojuję kraj. Ale dotarło do mnie, że byłem pionkiem, małym mechanizmem w wielkiej maszynie. A samorząd to coś zupełnie innego. Tu jest codzienny kontakt z ludźmi, decyzje, pomysły, szybko można wcielić w życie, widać efekty. Paradoksalnie w radzie, w pewnym sensie, można więcej.
Więcej w czwartkowym wydaniu ,,GL''
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?