Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W trzeciej lidze wciąż wiatr w oczy. Tylko punkt naszych

(pat)
Ta kolejka nie była udana dla naszych trzecioligowców
Ta kolejka nie była udana dla naszych trzecioligowców sxc.hu
W sobotę z pięciu naszych drużyn grały cztery. Niestety, lubuskie zespoły spisały się poniżej oczekiwań.

Najwyżej sklasyfikowany w tabeli Stilon Gorzów znów miał przymusową pauzę. "Niebiesko-biali" mieli zmierzyć się w hicie kolejki ze Ślęzą we Wrocławiu, ale ich spotkanie zostało przełożone na 9 października. Z pozostałych lubuskich drużyn u siebie wystąpił tylko zespół z Rzepina.

Gdyby w futbolu przyznawano punkty za wrażenia artystyczne, to niewątpliwie Steinpol Ilanka byłaby w czołówce trzeciej ligi. Tak jednak nie jest i po czterech kolejkach rzepinianie mają w dorobku zaledwie "oczko". W sobotę, tak jak we wcześniejszych dwóch meczach, gospodarze znów przegrali jednym golem. Porażka boli tym bardziej, że przez przeszło godzinę Piast Żmigród praktycznie nie istniał. Już do przerwy Steinpol Ilanka powinna prowadzić przynajmniej 4:0, ale dopiero w 50 min wynik otworzył Patryk Nowaczewski. Wydawało się, że nasi w końcu przełamią złą passą, ale kolejne niewykorzystane sytuacje się srogo zemściły. Najpierw w 80 min rywale oddali pierwszy (!) strzał, od razu zakończony trafieniem. Czarę goryczy przelał rzut karny w 90 min, zamieniony na zwycięską bramkę dla gości.

- Niestety, czwarty mecz wygląda tak samo. Stwarzamy sobie pełno sytuacji, ale ich nie wykorzystujemy. Na dodatek sami prowokujemy okazje dla rywali, popełniając błędy w obronie. To trochę za dużo i dlatego składam dymisję. Może ktoś inny wykrzesze z drużyny coś więcej - stwierdził Kamil Michniewicz, trener Steinpolu Ilanki.

Szkoleniowiec powiedział o swojej dymisji na gorąco, zaraz po ostatnim gwizdku. W klubie zapytaliśmy wczoraj, czy odejście świetnego trenera jest przesądzone. - Kamil już kilka razy deklarował zakończenie pracy, ale za każdym razem zostawał. To bardzo ambitna osoba i dlatego tak bardzo przeżywa niepowodzenia drużyny. Wkłada w swoją pracę wiele serca. Wierzę, że gdy już ochłonie, to jednak wybierze dalsze prowadzenie zespołu - przyznał jeden z działaczy.

Coraz lepiej w trzeciej lidze radzi sobie beniaminek z Mostek, który zremisował na wyjeździe z rezerwami Zagłębia Lubin 2:2. Formacja Port 2000 nie przegrała już trzeciego meczu z rzędu! Faworytem byli gospodarze, którzy od początku częściej byli w posiadaniu piłki, chcąc narzucić swój styl gry. Ataki lubinian kończyły się jednak na wysokości naszego pola karnego. Z każdą minutą "Portowcy" uspokajali jednak grę i coraz częściej oraz odważniej kontratakowali. Pierwsi, jeszcze w pierwszej połowie, trafili do siatki rywale, ale po przerwie to Formacja zyskała inicjatywę, czego efektem był wyrównujący gol.

Co z tego, skoro liczne kolejne ataki nie przyniosły powodzenia. W 67 min po rykoszecie padł gol na 2:1 dla Zagłębia II i znów trzeba było gonić wynik. Goście pokazali na szczęście, że są drużyną z charyzmą i walczą do końca. W 89 min Bebe otrzymał piłkę na 32 m i uderzył w same okienko na 2:2!

- Chłopakom należą się wielkie słowa podziękowania za walkę do ostatniej minuty. Szkoda, że nie udało się pokonać mocnego rywala, bo z przebiegu gry zasłużyliśmy na komplet punktów - przyznał trener przyjezdnych Rafał Wojewódka.

Na tarczy z Gaci wrócił Promień Żary, który uległ Foto Higienie 1:3. Pierwsza połowa ułożyła się znakomicie dla gospodarzy, którzy już w 21 min prowadzili 2:0, w dodatku siedem minut wcześniej "samobója" strzelił Kamil Dados... Tuż przed przerwą nasi wrócili jednak do gry, ponieważ w 43 min z rzutu wolnego kontaktowe trafienie zaliczył Łukasz Świdkiewicz.

Ten gol dodał gościom skrzydeł. Po zmianie stron żaranie częściej operowali piłką, mieli swoje okazje. Najlepszą zmarnowaliśmy w 60 min, gdy zagranie Łukasza Ziętka wzdłuż linii bramkowej nie zamknął Łukasz Morżak. Piłkarzowi Promienia zabrakło zaledwie kilkunastu centymetrów, by wepchnął piłkę do siatki rywali.

- Okazji było jeszcze sporo, może niekoniecznie stuprocentowych jak ta, ale mieliśmy takie, z których powinien paść przynajmniej jeszcze jeden gol - ocenił Grzegorz Kopernicki, trener Promienia. Goście walczyli do końca, ale w 85 min to gospodarze po rzucie rożnym i dobitce zdobyli decydującą bramkę.

Także Piastowi Gorzów-Karnin nie udała się wyprawa na południe Polski. W Trzebnicy nasi przegrali z Polonią 2:3, mimo że po pierwszych 45 minutach prowadzili już 2:0! Przyjezdni wystąpili bez swojego głównego "żądła" Marcina Żeno, który z powodów osobistych został w domu, a mimo to po kilkunastu minutach zmiażdżyli zaskoczonych rywali. Niestety, w drugiej połowie wyszło większe doświadczenie miejscowych, którzy wykorzystali brak koncentracji zawodników Piasta i w kwadrans nie tylko odrobili straty, ale i zdobyli zwycięskiego gola.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska