Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W tym tkwiła tajemnica sukcesu Falubazu

Alicja Skowrońska [email protected]
... a na koniec tradycyjna kąpiel w szampanie. Drugi tytuł DMP zdobyty!
... a na koniec tradycyjna kąpiel w szampanie. Drugi tytuł DMP zdobyty! Archiwum domowe Alicji Skowrońskiej
Jakże radosny był dla kibiców Falubazu Zielona Góra sezon 1981! Dyskusjom nie było końca. Mamy ekipę, która może mieć monopol na medale na kilka lat! Wielką pracę wykonali ci, którzy pracowali na ten sukces. Teraz trzeba było bronić złota.
Złoci medaliści 1982.

Żużlowcy Falubazu osładzali szarość rzeczywistości (zdjęcia)

13 grudnia 1981 roku... Szok, niepewność, niepokój... Życie - chociaż w innych realiach - musiało się toczyć. Kibicom brakowało wiadomości, telefony były wyłączone. Ale były kolejki! Tam trwała giełda informacji. Ktoś coś wiedział i przekazywał, wieści się rozchodziły. Najbardziej niepokojono się o Andrzeja Huszczę. Od czasu, kiedy się ożenił z Małgosią Nawrocką ze Świętochłowic, spekulowano, że odejdzie do Śląska Świętochłowice. Wiadomości były pewne ,,na bank". Dementowane, bo widziano Andrzeja w sklepie w Zielonej Górze. Kolejne ,,bankowe" newsy. Nie! Jechał przez Chynów. Czyli do rodziny w Krępie. To były dla nas naprawdę najpoważniejsze problemy. Wywoływanie odejścia Andrzeja to była już prawdziwa psychoza i trwała przez kilka lat.

Były też sygnały, że niektórzy zawodnicy prowadzą tzw. niesportowy tryb życia. Sprawdzić w klubie? Nie w tym akurat. W KS Falubaz nie praktykowano wywlekania brudów. Ciężko pracowano, żeby zespół był jak najlepiej przygotowany do rozgrywek. Stanisław Struski, trener spraw ogólnorozwojowych realizował plan i wyciskał z zawodników siódme poty. Trudności, a były one przeogromne, występowały w innym temacie.

Sprzęt wówczas był przydzielany według rozdzielnika i sprowadzany za dewizy. PZMot. miał dewizy, ale... nie mógł ich wydawać. Bieda była straszliwa i centrala zarządziła ograniczenie liczby turniejów towarzyskich i oficjalnych. Jednak i tak klubom w kraju zaczęło zaglądać widmo nie przystąpienia do rozgrywek. Wszystko było towarem deficytowym: sprzęt ochrony osobistej, opony, olej castrol. W takich sytuacjach Polak potrafi się odnaleźć. Wysłanie prośby do firmy produkującej kaski o przysłanie kilku sztuk na testy. Dziesięć kasków - darmowych! - znalazło się w kraju. Taki numer można było zrobić jednak tylko raz.

Olej spędzał sen z oczu. Ostatnie zapasy zostały wydane najbardziej potrzebującym klubom. Po kilkanaście kilogramów. Ot, na kilka treningów i na jakieś dwa mecze. A na sezon potrzeba około tony... I ponownie zadziałał polski zmysł. Przecież można wykorzystać olej... rycynowy! Tak, ale takich ilości nie ma w aptekach. W Zielonej Górze mieliśmy Edwarda Dominiczaka, dla którego nie istniało słowo ,,niemożliwe", jeśli chodziło o załatwienie czegoś dla naszych żużlowców. Pan Edward dotarł do producenta, co chciał to zdobył, chociaż nie było lekko. Właściwości rycyny odkryli też inni. Chociażby wojsko miało na nią apetyt...

Ostatecznie olej dotarł do Polski. Wprawdzie innego producenta, ale był. Rycyna była także w użyciu. Szukano zakładów gdzie można było uszyć buty, kombinezony. Brakowało okularów, rękawic. Czyste wariatkowo. A sezon się zbliżał...

Jakby kłopotów było mało, były zastrzeżenia do pracy WOSiR-u, który zarządzał stadionem. Podjęto decyzję, żeby właścicielem został klub. To nie była łatwa decyzja. Zakład patronacki miał swoje problemy, które na szczęście w żadnym momencie nie odbiły się na klubie, a teraz jeszcze mieć stadion na swoich barkach? Konsultacje zakończyły się podjęciem decyzji na tak. I nie sposób nie zauważyć jak nierozerwalny był w zielonogórskim przypadku związek sportu z fabryką. Niemal wszystkie wydziały miały wkład, żeby żużlowcy mieli jak najlepsze warunki. Także sprzętowe. Bo czego nie można było kupić, można było dorobić właśnie w zakładzie.

Szczególny dzień dla Stefana Żeromskiego

TEŻ CHCECIE POWSPOMINAĆ? ZAPRASZAMY!

Macie swoje wspomnienia związane z latami, w których Falubaz Zielona Góra zdobywał złote medale albo zdjęcia z tamtych lat? Jeśli tak, prześlijcie je do nas! Opublikujemy je na stronie internetowej www.gazetalubuska.pl, a wybrane pokażemy w papierowym wydaniu gazety.

Sezon mógł się rozpocząć. Dla mistrza trudniejszy. Wszak tytuł zobowiązywał. Dwa pierwsze spotkania i dwa zwycięstwa. Tytuł ze ,,Sportu" - Mistrz Polski liderem - to był naprawdę ładny tytuł. Po czwartej kolejce przykro było czytać: Stal Rzeszów rozgromiła mistrza! Żadnego biegowego i indywidualnego zwycięstwa. Wynik 62:28 był kompletnym zaskoczeniem. Wszystkie motocykle były ,,nietrafione". Mniejszym, ale jednak też z kategorii zaskoczeń było odejście z drużyny trenera Stanisława Sochackiego. Coś tam wcześniej przebąkiwano, ale klub niczego nie upubliczniał. Sezon się rozpoczął, nie było źle i jednak decyzja taka, a nie inna. Odchodził trener, który nauczył jeździć wszystkich złotych medalistów. To była po prostu jego drużyna.

Pracę z drużyną rozpoczął Bonifacy Langner. Kiedyś żużlowiec, po zakończeniu kariery nie zerwał z dyscypliną. No i co trzeba przypomnieć - pan Bonifacy był autorem wizerunku Myszki Miki na zielonogórskich plastronach. Również w tym samym czasie pracę z adeptami rozpoczął Jan Grabowski.

Falubaz Zielona Góra powrócił na fotel lidera. A my czekaliśmy na derby Ziemi Lubuskiej. Na stadionie Falubazu oczywiście nadkomplet i oczywiście przybycie na stadion na godzinę przed meczem było o godzinę za późno. Dwie, trzy godziny gwarantowało zajęcie swoich od lat ulubionych miejsc. Stal przyjechała wygrać, ale tylko w jednym wyścigu wystąpił Edward Jancarz (2 punkty). Gorzowianin gnał z półfinału mistrzostw świata par, który rozgrywano w Pradze, ale zmęczenie wzięło górę.

Ten dzień był szczególny dla Stefana Żeromskiego. Zdobył 13 pkt. i bonus. Zawsze wspominał, że to był jego mecz życia. I do tego w derbach. Emocje udzielały się również zawodnikom. Być skutecznym w derbach! Zielona Góra i Gorzów - sportowi rywale od zawsze. 21 października mija kolejna rocznica jak Stefana nie ma z nami. Ale jego słowa: - Właśnie dlatego, że to był mecz z Gorzowem, a ja miałem swój dzień, będzie dla mnie najważniejszy. To był mój życiowy mecz! - wielu z nas jeszcze pamięta.
Mieliśmy trzy sportowe gwiazdy, ale Stefan był najbardziej rozpoznawalny ze względu na swoją czuprynę a la Angela Davis. Pytali się kibice, jak zakłada kask. Normalnie, jak wszyscy. Rzucał się w oczy również zarostem. Wąsaty był niemal zawsze, ale paradował też z brodą. No i mało kto zmieniał w tamtych czasach skóry tak często jak on. Na prezentacji zawsze elegancki, a jak nie występował, meldował się na stadionie z rodziną.

Na torze było 55:34, a na stadionie euforia. W parkingu natomiast przyjaźnie. Robiono zdjęcia drużynom, a Heniek Olszak dołączył do drużyny Stali. Wszyscy z uśmiechami od ucha do ucha. Zwolennicy teorii spiskowych mieli kolejny argument, że coś w tym musi być. Że wiedzą - oczywiście ,,na bank" - o konflikcie zawodnika z klubem.

Jeśli chodzi o postawę na torze, nic jemu nie można było zarzucić. Ba! Miał fanów, którzy do dziś wspominają jak potrafił pojechać. W światku żużlowym jazdę Heńka zawsze oceniano bardzo wysoko. Lata mijały, a gdzieś w kuluarach często powracał temat tego zawodnika. Tak jeździć potrafiło niewielu. Jednak wiedzący swoje mieli jakąś rację.

Jakiś czas później w Gorzowie odbywał się finał mistrzostw Polski par klubowych. Do programu Falubaz Zielona Góra zgłosił najlepszą parę - Huszcza, Olszak. Złoty medal zdobyli Huszcza i Jan Krzystyniak. Wspaniały sukces! A Jasiu Krzystyniak od tego momentu jakby dostał wiatru w plecy. Wiało mu już zawsze, bez względu na to, w jakim klubie jeździł.

W połowie listopada w mieście zawrzało. Nieobecność w gorzowskim finale była decyzją władz klubu. Nakładały się inne sprawy związane z Olszakiem. Szeroko pisała ,,Gazeta Lubuska" o konflikcie zawodnika z kierownictwem klubu. Oj, było i dużo i niestety, niemiło.

Wracam jednak do ligi. Ponownie cytuję tytuły z prasy: ,,Falubaz mocnym liderem", ,,Mistrz ucieka rywalom". Czuliśmy się wyśmienicie, chociaż porażki psuły nam humory. Falubaz Zielona Góra jednak nadal prowadził, a drugą w tabeli Stal Gorzów wyprzedziła Unia Leszno. Wyścig o tytuł trwał. Wiele mógł powiedzieć rewanżowy mecz w Gorzowie. Kolejne derby. Na trasie do Gorzowa nyski, żuki, zakładowe autobusy, fiaty i warszawy, auto za autem. Za Świebodzinem dołączały pojazdy kibiców Stali. Kalkulowano i analizowano. Każdy wierzył w swoich. Jeśli chodzi o widowisko, nikt pewnie nie był zawiedziony, było znakomite. Wynikiem rozczarowani byli kibice Stali... Dwa wyścigi przed końcem był remis 39:39. Dwa razy było po 4:2 i wynik 47:43 dla Falubazu. Jakże radosny był powrót! Nawet pasowały nam plastrony Stali Gorzów, te tak charakterystyczne i najładniejsze ze wszystkich wzorów, a które mieli zielonogórzanie. Niejednokrotnie zawodnicy przyjeżdżali bez swoich plastronów klubowych, ale to były turnieje indywidualne. Żeby zapomniano kompletu dla drużyny? Gorzowianie użyczyli swoich starych plastronów. I pocieszali się, że w każdym biegu wygrywała Stal.

Tytuły w prasie były różne, ale ,,Przegląd Sportowy" użył najładniejszego - Falubaz Zielona Góra coraz bliżej tytułu". Inni czekali... I ponownie ,,Przegląd Sportowy" - Falubaz pewny swego, ale Unia ma jeszcze szanse. ,,Tempo" - Falubaz mistrzem? To było po zwycięstwie w Zielonej Górze nad Polonią Bydgoszcz 54:35.

Żeby przypieczętować sukces, drużyna musiała jechać do końca na maksa. W przedostatniej kolejce zielonogórzanie występowali w Gnieźnie. Start bronił się przed spadkiem i nie miał zamiaru poddać się bez walki. Mecz był trudny dla obu stron, w ponad połowie wyścigów padł remis. Ale po 14. gonitwie mistrzem Polski został Falubaz Zielona Góra! Wynik końcowy 48:42.

Zwycięskie fanfary ponownie zabrzmiały w Zielonej Górze. 10 października 1982 roku, na ostatnim spotkaniu z Apatorem Toruń, stadion ponownie pękał w szwach. Znaliśmy już to uczucie. Spokojna wygrana i najważniejszy moment. Dekoracja mistrzów.

Zadali kłam opiniom sprzed roku, że tytuł był fuksem, że to był mistrz kryzysu. To nie było dzieło przypadku, ale wynik bardzo dobrej pracy. Szkoleniowców, mechaników oraz realna pomoc patronackiego zakładu. W tym tkwiła tajemnica sukcesu drużyny oraz w innych rozgrywkach. Do kompletu trofeów w sezonie 1982 zabrakło tylko zwycięstwa zielonogórzanina w ,,Złotym Kasku".

ZŁOCI MEDALIŚCI 1982

Ponownie złote medale odebrali ci sami zawodnicy co rok wcześniej: Andrzej Huszcza, Henryk Olszak, Maciej Jaworek, Jan Krzystyniak, Stefan Żeromski, Wiesław Pawlak, Jarosław Glinka i Alfred Krzystyniak. Komplementy zbierali także mechanicy - Tadeusz Tumiłowicz i Jan Ratajczyk, trener Bonifacy Langner oraz Stanisław Struski, który odpowiadał za przygotowanie kondycyjne zawodników.
Falubaz Zielona Góra wygrał wszystkie pojedynki na swoim torze, na wyjazdach pięć razy wygrał, cztery przegrał. We wszystkich 18 meczach wystąpili A. Huszcza, H. Olszak, M. Jaworek, J. Krzystyniak, S. Żeromski i W. Pawlak. W dwóch spotkaniach wystąpił także Aleksander Olszak, ale nie zdobył punktu.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska