Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

We Włocławku Stelmet Enea BC zagrał z Anwilem jak na mistrza przystało. Teraz dwa mecze w Zielonej Górze. Liczymy na

Andrzej Flügel
Andrzej Flügel
za chwilę Przemysław  Zamojski zabierze piłkę Ivanowi   Almeidzie. Jak będzie w czwartym  meczu?
za chwilę Przemysław Zamojski zabierze piłkę Ivanowi Almeidzie. Jak będzie w czwartym meczu? Paweł Czarniak
Stelmet Enea BC wygrał we Włocławku z Anwilem 90:74. W półfinale play off jest więc 1:1. Teraz dwa mecze w Zielonej Górze.

Po piątkowym bardzo nieudanym spotkaniu z obawą czekaliśmy na pojedynek niedzielny. Ewentualna wygrana Anwilu sprawiłaby, że zespół z Włocławka byłby już jedną nogą w finale. Nasi koszykarze i trenerzy wprawdzie zapowiadali, że zobaczymy zupełnie inny Stelmet, ale do tych deklaracji podchodziliśmy z lekką rezerwą, ponieważ w tym sezonie wiele razy tak już bywało, a rzeczywistość okazywała się zupełnie inna.

Jednak zespół dotrzymał słowa. Zobaczyliśmy inny Stelmet. Zdeterminowany, walczący, nie odpuszczający. Wreszcie była to ekipa mająca wspólny cel, a nie grupa dobrych, ale jakby skrzykniętych na jedno spotkanie, zawodników. Wyciągnęliśmy też wnioski z piątkowego przegranego meczu. Wszystko to sprawiło, że bez trudu pokonaliśmy lidera po rundzie zasadniczej w jego hali, przy komplecie zgromadzonej publiczności.

Zobacz też wideo: Konferencja prasowa po meczu Anwil Włocławek - Stelmet BC Zielona Góra 74:90. Półfinał EBL - mecz nr 2 - Andrej Urlep i James Florence

Naszą przewagę w tym spotkaniu obrazują statystyki. W celności rzutów z gry mieliśmy 48,4 proc. (31 trafień na 64 próby) podczas gdy Anwil 45,5 proc. (25/55). Wyraźnie byliśmy lepsi w rzutach za trzy punkty. Uzyskaliśmy 36,7 proc. (11/30), a Anwil 29,2 proc. (7/24). W zbiórkach był remis 30:30, natomiast wyraźnie górowaliśmy w liczbie asyst 28:15. Mieliśmy 9 strat, a Anwil aż 18. Udało na się dziewięć razy przechwycić piłkę, Anwil zrobił to siedmiokrotnie.

Oczywiście nie ma sensu wpadanie w jakiś przesadny zachwyt. W ekipie z Włocławka kompletnie zawiódł lider, mający paszport portugalski, pochodzący z Wysp Zielonego Przylądka Ivan Almeida. Grał indywidualnie, podejmował dziwne decyzje, zaliczył siedem strat. Po raz pierwszy w tym sezonie nie przekroczył dziesięciu zdobytych punktów. Zupełnie nie mógł się wstrzelić Quinton Hosley. Jeśli ta dwójka popełnia tyle błędów to siłą rzeczy ich zespół przegrywa. To są jednak problemy naszych rywali. Ważne, że Stelmet pokazał jak wiele potrafi i pogłoski o szybkiej detronizacji mistrza są cokolwiek przesadzone. Cieszy pobudka czołowych naszych zawodników, którzy zaprezentowali to co mają najlepszego. Wystarczy wspomnieć 21 punktów i 9 zbiórek Vladimira Dragicevicia, pięć trójek (na osiem prób) i osiem asyst Martynasa Geceviciusa, sześć asyst i pięć przechwytów Łukasza Koszarka, czy stuprocentową skuteczność Adama Hrycaniuka (cztery celne rzuty na cztery próby), także po 14 punktów Przemysława Zamojskiego i Borisa Savovicia i osiem asyst Jamesa Florence’a. Słowem w niedzielne południe mistrz pokazał że ciągle jest mistrzem.

- Wyszliśmy z takim zaangażowaniem i charakterem z jakim powinniśmy - powiedział na antenie Polsatu Sport Przemysław Zamojski. - Tak mieliśmy zacząć też pierwszy mecz. On nam się od samego początku nie ułożył, Anwil nam odjechał i już nie mogliśmy się obudzić. Dzisiaj od pierwszej minuty mieliśmy energię której nam w pierwszym meczu zabrakło. To był klucz do sukcesu. To co pokazaliśmy musimy prezentować w każdym kolejnym spotkaniu. Byliśmy przede wszystkim wściekli na siebie za to co wydarzyło się w meczu numer jeden. Wiedzieliśmy że to nie była nasza gra, nie jesteśmy zespołem który potrafi grać dobrze. Myślę że dziś pokazaliśmy jaki jest nasz prawdziwy potencjał, Naszym zadaniem było ,,ukraść” jeden mecz na wyjeździe. Udało nam się i jesteśmy bardzo zadowoleni. Teraz czekamy na Anwil w swojej hali. Nie sądzę, że rywal jest nas w czymś stanie zaskoczyć i pewnie my ich. Znamy się doskonale, graliśmy w tym sezonie kilka razy ze sobą, więc efekt jakiegoś zaskoczenia nie będzie tu grać jakiejś roli.

Tyle Przemysław Zamojski. Mecz numer trzy w środę. Jeśli chcemy utrzymać wypracowaną w niedzielne południe przewagę własnego parkietu musimy wygrać, a wówczas do finału pozostanie nam jeden krok. Początek środowego spotkania o godz. 17.45 w hali CRS. Transmisja od 17.30 w Polsacie Sport . ,,Wszystkie ręce na pokład” piszą kibice w mediach społecznościowych. Dokładnie tak. Nic dodać, nic ująć...

POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska