- Coś ostatnio zapał wam się zmniejszył…
- Wymusza to sytuacja, bo przecież członkowie naszego stowarzyszenia studiują i mieszkają poza Gorzowem. Nic więc dziwnego, że na początku roku akademickiego aktywność nieco spadła. Choć jeszcze we wrześniu udało się nam przeprowadzić chyba najbardziej znaną akcję "Siedem grzechów marszałek Polak".
- Wcześniej walczyliście, by sesje sejmiku były też w Gorzowie. Kiedy już radni zjechali nad Wartę, zamiast przedstawić im swoje poglądy, zrobiliście jedynie medialne show z transparentem i uciekliście…
- Chodziło o pokazanie, jak przez panią Polak sprawowany jest urząd marszałka, nie była to akcja wymierzona ad personam. I wcale nie uciekliśmy, bo nasz przedstawiciel został i zabrał głos. Owszem: ani prezes, ani wiceprezes, ale ktoś był. Można uznać naszą akcję za bufonadę, ale proszę zobaczyć, na ile pozwoliła ona rozpocząć debatę na temat naszych zarzutów. I czy aby nie była bardziej skuteczna od kolejnego pisma.
- Podobnie działał Henryk Maciej Woźniak. Był okres, kiedy zasypywał media swoimi pismami. To prawda, że współpracujecie ze sobą?
- Te oskarżenia o polityczne nadanie pojawiły się podczas sesji sejmiku w Gorzowie. Najbardziej wymowne były słowa przewodniczącego Możejki, który jeszcze przed rozpoczęciem akcji podszedł w kuluarach i zapytał wprost, czy przysłał nas senator Woźniak. Oniemiałem, szczerze powiedziawszy. Jestem jednak w stanie wyobrazić sobie, dlaczego napadają na nas: młodzi ludzie zaczęli interesować się sprawami dotychczas zarezerwowanymi dla starszych. Jesteśmy osobami niezależnymi, staramy się współpracować z każdym i - być może zabrzmi to naiwnie - chcemy zrobić coś dla tego regionu.
- Znani jesteście głównie z pisania listów. Uważasz, że to jest skuteczne?
- Nie zgodzę się, że jedynie piszemy listy. Zorganizowaliśmy też przecież debaty o szpitalu i zebraliśmy pozytywne opinie, bo rzadko się zdarza, by mieszkańcy mogli tak zabierać głos w sprawach istotnych dla miasta. Podobnie powiedział mi radny Surowiec, który widzi szansę w takim kontakcie z gorzowianami.
- No to Robert Surowiec ma już członka sztabu wyborczego…
- Nie sądzę, choć cenię go za duży zapał do tego, co robi. Podobny stosunek mam do osób z PiS.
- Zastanawiam się, jak dałbyś radę współpracować z PO jako zwolennik Nowej Prawicy…
- Byłem zwolennikiem, nawet dość zagorzałym działaczem Nowej Prawicy po maturze, ale wyjechałem do Warszawy i przestałem mieć złudzenia. Obecnie nie popieram żadnej partii.
- A przygoda z Przemysławem Wiplerem, szefem Republikanów? Po ostatniej bijatyce z policjantami chyba zawiódł?
- Zdecydowanie. Pracowałem w jego biurze poselskim, ale wycofałem się stamtąd dwa dni przed tym incydentem i poświęciłem się studiom.
- To kto was przygarnie za rok w wyborach samorządowych?
- (śmiech) Absolutnie nikt. Podkreślam stanowczo: żaden z nas nie ma ambicji, aby startować w wyborach samorządowych. Jesteśmy młodymi ludźmi, nadal studiujemy.
- Ale Michał Obiegło, prezes waszego stowarzyszenia, chyba skończył już studia…
- Michał skończył w Warszawie dziennikarstwo, ma tutaj pracę i nie słyszałem, by chciał startować w wyborach samorządowych. Wcale nie musimy zasiadać w radzie miasta, by móc wpływać na rzeczywistość Gorzowa.
- Politycy traktują was poważnie?
- Czasami mam wrażenie, że niektórzy patrzą na nas z przymrużeniem oka, że traktują nas protekcjonalnie. My jednak staramy się rozmawiać merytorycznie.
- Ale na spotkanie do prezydenta w sprawie zmian w komunikacji miejskiej przyszliście nie do końca przygotowani: Tadeusz Jędrzejczak powiedział, że nie znacie danych, a tworzycie koncepcje…
- Prezydent wskazywał na dane, które nie są ogólnie dostępne. To zresztą było jeszcze przed przedstawieniem projektów zaproponowanych przez miasto. Planujemy w tym tygodniu zorganizować konferencję i poprzeć wariant B1, czyli budowę linii przez park Kopernika.
- A marszałek Polak was szanuje?
- A tego nie wiem, choć w radiu powiedziała, że niczego w życiu nie dokonaliśmy. My jednak nadal chcemy z nią rozmawiać, też na temat Babimostu.
- Leciałeś już z Warszawy do Babimostu?
- Nie, ale byłem na Okęciu, by przekonać się, jakie jest zainteresowanie lotami. Za pierwszym razem były to trzy osoby, a za drugim dwie. Widać więc, że nasze pismo dotyczące nieuzasadnionego inwestowania w lotnisko skierowane do prezesa Najwyższej Izby Kontroli miało sens. Nie zamierzam też latać z Warszawy do domu, bo korzystniejsze jest połączenie kolejowe.
- Czyli możesz dojechać ekspresem do Zielonej Góry czy Zbąszynka i tam skorzystać z najnowszego szynobusu do Gorzowa. Tylko dwie godziny…
- O tak, czytałem relację dziennikarzy zielonogórskich, że to cud techniki. Tymczasem po otwarciu S3 z Gorzowa do Zielonej Góry dojedziemy samochodem nawet w 50 minut.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?