Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkie uczucia księżnej Doroty, czyli droga wielkiego serca do... słoika

(decha)
Wiosną 1846 r. Dorota Talleyrand-Perigord zamieszkała na stałe w pałacu Żaganiu, który dostała w spadku po ojcu. No, tak dokładnie, w 1844 r., po długich sądowych sporach ze starszą siostrą Pauliną, odkupiła były majątek jej ojca, księstwo żagańskie. Jej letnią rezydencją stało się zielonogórskie Zatonie.
Wiosną 1846 r. Dorota Talleyrand-Perigord zamieszkała na stałe w pałacu Żaganiu, który dostała w spadku po ojcu. No, tak dokładnie, w 1844 r., po długich sądowych sporach ze starszą siostrą Pauliną, odkupiła były majątek jej ojca, księstwo żagańskie. Jej letnią rezydencją stało się zielonogórskie Zatonie. archiwum
Była jedną z najznamienitszych dam ówczesnej Europy. I bohaterką salonowych plotek. Zaprzyjaźniona z władcami i tuzami świata artystycznego, ale to także kochanka jednego z najpotężniejszych ludzi epoki.

Wiosną 1846 r. Dorota Talleyrand-Perigord zamieszkała na stałe w pałacu Żaganiu, który dostała w spadku po ojcu. No, tak dokładnie, w 1844 r., po długich sądowych sporach ze starszą siostrą Pauliną, odkupiła były majątek jej ojca, księstwo żagańskie. Jej letnią rezydencją stało się zielonogórskie Zatonie.

Właśnie zmarł jej protektor i tak dama światowa, bywalczyni salonów europejskich stolic i właścicielka pięknego, położonego nad Loarą zamku Rochecotte trafiła na peryferie. W książce Jana Piotra Majchrzaka czytamy cytat napisany jej ręką: „Nareszcie jestem u siebie. Przenika mnie dziwne uczucie spokoju i zadowolenia jakbym tu od lat przebywała.”

Wówczas w tej wsi stał raczej nieciekawy dwór w zaniedbanym parku. Postanowiła zmienić go w nowoczesną rezydencję w modnym wówczas stylu romantycznym. Tej rewolucji podjął się bodajże najsłynniejszy wówczas niemiecki architekt Fryderyk Schinkel. Parkiem zajęła się inna sława - Piotr Józef Lenne, którego rękę tutaj czuć mimo wieloletniego dewastowania parku. Podobna rewolucja dokonywała się w samym Żaganiu.

Małżeństwo dyplomatyczne

Księżna kurlandzka urodziła się 21 sierpnia 1793 r. w podberlińskim Friedrichsfelde, jako najmłodsza córka księżnej kurlandzkiej Doroty Biron. Już na starcie jej życie było związane z romansem. Oficjalnie bowiem rodzicami Doroty był Piotr Biron i Dorota von Medem. Jednak publiczną tajemnicą było, że jej prawdziwym ojcem jest polski dyplomata Aleksander Batowski, z którym Dorota Biron miała wieloletni romans.

Jej pierwszą miłością był książę Adam Czartoryski. Jednak 22 kwietnia 1809 roku we Frankfurcie nad Menem odbył się jej ślub z Edmundem Talleyrand-Perigordem, bratankiem słynnego francuskiego ministra. O tym mariażu zadecydowali rodzice pod namową wuja oblubieńca. Zresztą nosiło ono także znamię wielkiej polityki europejskiej.

To stadło nie mogło być szczęśliwe, opierało się raczej na pozorach. Nie pasowali do siebie i podobno już na starcie związku powiedzieli sobie otwarcie, że to jedynie matrymonialny układ. Edmund był hulaką, salonowym lwem i kochał hazard. Bez wzajemności. Tymczasem Dorota, wykształcona, inteligentna, atrakcyjna pełniła obowiązki damy dworu cesarzowej Marii Ludwiki. Po urodzeniu syna Ludwika Napoleona w 1811 roku Dorota nie mieszkała już w domu męża, a krótkotrwałe pojednania małżonków kończyły się z reguły ciążą Doroty. Tak było w 1813, kiedy urodził się drugi syn, Aleksander; tak było też w 1820, gdy na świat przyszło trzecie dziecko, córka Paulina.. Również w 1811 r. porzuciła wiarę protestancką i przeszła na katolicyzm.

Wielka miłość

To czego nie znalazła u boku jednego Talleyranda... Została wieloletnią towarzyszką stryja jej męża - Karola de Talleyrand-Périgord, księcia Benewentu, ministra spraw zagranicznych Francji. Prawdziwego intelektualnego tuza epoki, który wprowadził ją i to z przytupem na salony Europy. Nawiasem mówiąc podobno to on był ojcem jej córki. Dorota szybko stała się ozdobą salonów i prawą ręka francuskiego polityka. Do tego stopnia, że aktywnie uczestniczyła nawet w Kongresie Wiedeńskim.

I pewnie nigdy nie zawitałaby do Żagania, a tym bardziej do podzielonogórskiego Zatonia gdyby nie śmierć protektora, który uczynił ją zresztą generalną spadkobierczynią swoich dóbr. Wówczas także odkryła dla siebie majątek jej ojca na Dolnym Śląsku.

Skąd wzięli się Bironowie na południu naszego regionu? Za sprawą Piotra Birona, syna faworyta carycy Anny, następnie Katarzyny II, Ernesta Jana. Był ostatnim lennikiem Rzeczpospolitej na Inflantach, księciem Kurlandii i Semigalii w latach 1769-1795. Po III Rozbiorze Polski w 1795 r. zrzekł się Kurlandii na rzecz Rosji, otrzymując wysoką rentę państwową w kwocie 60 tys. talarów i wypłatę za utraconą posiadłość, drobiazg, 2 miliony talarów. Poszukiwania nieruchomości godnej księcia zakończył w roku 1786, gdy kupił za milion guldenów księstwo żagańskie, gdzie urządził swój dwór. Sprowadził do miasta licznych artystów, zlecił m.in. budowę pałacyku zwanego wdowim, stajni, oranżerii, przebudowę wnętrz pałacu, założył drukarnię książęcą. Za jego czasów zorganizowano teatr, orkiestrę, galerię pałacową.

Dorota także okazała się bardzo dobrą gospodynią, za jej sprawą rozkwitło księstwo, Żagań, Zatonie, zakładała szpitale, ochronki, fundowała stypendia dla dzieci z ubogich rodzin. I w odwiedziny do niej ciągnęli znamienici ludzie epoki król pruski Fryderyk Wilhelm IV, Franciszek Liszt, hrabia Lichnowski, Aleksander von Humboldt...

Serce w słoiku

Księżna zmarła mając 69 lat w wyniku powikłań po urazach, których doznała w wypadku powozu w drodze z Zatonia do Żagania. Żegnały ją tłumy, była kochana przez ludzi.

I dziś historię księżnej można zresztą opowiadać jako tajemniczą. W 1836 r. w kościele św. Krzyża, spoczęły zwłoki Wilhelminy, a w 1862 Doroty Tayllerand. Serca obu sióstr zanurzono w formalinie w hermetycznych metalowych pojemnikach. Ten, w którym znajdowało się serce Doroty, wykonano był w formie ozdobnego kielicha. Niestety pod koniec lat 70. minionego stulecia wpadł on w oko złodziejowi.

Rzezimieszka interesował tylko kielich i serce księżnej wyrzucił na podłogę. Przez kilka lat trzymano je w słoiku, w pałacowym sejfie. Niestety, zaczęło się kurczyć. Po latach ktoś wrzucił do kościoła skradziony wcześniej kielich, do którego wróciła zawartość i wraz z pojemnikiem z sercem siostry trafił do sejfu. Tam leżały długie lata. Później serca przekazano do muzeum. Kiedy zmarł ówczesny dyrektor muzeum, okazało się, że zostało serce Wilhelminy. Kielich zniknął. I do dziś nie są znane jego losy.

Z tajemnicą związane są także losy jej archiwum, które zniknęło z żagańskiego pałacu. Zresztą rozmaitych legend i historii jest znacznie więcej. Na przykład niektórzy twierdzą, że nieślubnym dzieckiem którejś z pań de Biron jest słynna czeska pisarka Bożena Nemcowa. Wiadomo bowiem, że nie była biologiczną córką swoich rodziców, a jej rodzice służyli na żagańskim dworze. Ojciec był stangretem służącym u trzeciego męża księżnej żagańskiej Katarzyny Wilhelminy. Jednym z dowodów ma być nadzwyczajne podobieństwo pisarki do naszej księżnej Dino.

Księżna Dino?

Ale, ale, skąd „księżna Dino”? Oto król Ferdynand chciał się pożegnać z potężnym Talleyrandem. Wśród rozmaitych benefitów był prezent w postaci tytułu książęcego wraz z dochodami. Tytuł ten był przypisany do małej, jałowej wysepki u wybrzeży Kalabrii o nazwie Dino. Książę tytuł ofiarował bratankowi Edmundowi. Tym samym spełniły się marzenia Talleyranda sprawienia Dorocie tytułu książęcego. Od tej pory cały ówczesny świat tak nazywał Dorotę.

Zobacz też: Okrasa w Zatoniu zachwala czosnek niedźwiedzi

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska