Ewa Gołaszewska i Tadeusz Mojsiej mają ośmioro dzieci. W domu im się nie przelewa, korzystają z pomocy socjalnej, bo nie mają pracy. Wydatki przy wychowywaniu gromadki pociech są spore. Lokal komunalny, który zajmują ma zaledwie dwa pokoje. - Ciasno jest, próbowaliśmy zamienić mieszkanie na większe, ale nic z tego nie wyszło. Miasto nie chce nam dać większego, bo mamy już dach nad głową. A w tym lokalu warunki są ciężkie. Budynek jest stary, jeszcze przedwojenny, dawno nie remontowany - opowiadają.
O problemach rodziny pisaliśmy dwa lata temu. Wówczas narzekali nie tylko na dziurawy dach, ale także na zniszczoną instalację elektryczną i na stare, nieszczelne okna. Po naszej interwencji Zakład Gospodarki Mieszkaniowej wziął się ostro do roboty i rozpoczął remont.
- Wymieniliśmy siedem okien starych i zniszczonych na nowe, plastykowe - mówi Edward Skobelski, prezes Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej. - Wykonaliśmy także nową instalację elektryczną. W sumie remont kosztował kilka tysięcy złotych. Rodzina zalega z zapłatą czynszu. W tej sytuacji nie powinniśmy niczego remontować, ale ze względu na wielodzietność rodziny zrobiliśmy wyjątek. Remont dachu natomiast jest w kompetencji Zakładu Wspólnot Mieszkaniowych.
- Dwa lata temu wspólnota budynku podjęła uchwalę w sprawie remontu dachu - mówi Krzysztof Staszkiewicz, zastępca kierownika Zakładu Wspólnot Mieszkaniowych. - Problem w tym, że wstępny kosztorys naprawy wynosi ok. 80 tys. zł. Tymczasem wspólnota ma na koncie funduszu remontowego zaledwie jedną czwartą tej kwoty. Z tego powodu nie można rozpocząć robót. Ale podjęto nową uchwalę o naprawie tylko tej części dachu, która znajduje się nad mieszkaniem rodziny.
- Wcześniej remont był w kompetencji Pekomu. Dopiero po reorganizacji w listopadzie ubiegłego roku, kiedy Zakład Wspólnot Mieszkaniowych został włączony do Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej, możemy się zająć tą sprawą - tłumaczy E. Skobelski. - Jak tylko warunki atmosferyczne pozwolą, rozpoczniemy prace nad mieszkaniem tej rodziny - zapewnia.
- Trudno pogodzić się z takim stanem, że lokator nie płaci czynszu, a miasto musi remontować jego mieszkanie - mówi zastępca burmistrza Franciszek Wołowicz. - Jest jeszcze jeden problem. Niektóre wspólnoty ustaliły sobie bardzo niskie stawki na remonty, nawet po 20 groszy od metra kwadratowego. Oczywiście, z takich składek nie da się uzbierać przyzwoitej kwoty i potem brakuje pieniędzy nawet na drobne naprawy. A w budynkach, gdzie obok lokali prywatnych są i komunalne, miasto pokrywa koszty remontu tylko do wysokości swojego udziału.
Ewa Gołaszewska i Tadeusz Mojsiej liczą na to, że miasto wyremontuje wreszcie dach, bo mają dość wilgoć na suficie. - Nieraz miskę trzeba podstawiać, żeby nie zalało nam mieszkania. A na suficie rośnie pleśń, jak w tych warunkach mają wychowywać się dzieci? Może lepiej, żeby nas stąd wyeksmitowali do mieszkania socjalnego, pewnie tam będziemy mieli lepiej - zastanawiają się Gołaszewska i Mojsiej.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?