Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wierzyłem w Komisję...

PAWEŁ SCHREITER 0 68 324 88 69 [email protected]
Zarzuty są bardzo poważne: ustawianie wyników meczów, krycie sędziowskich ,,pomyłek’’, fałszowanie sprawozdań z meczów, łamanie regulaminów.

Czwartkowa ,,Gazeta Wyborcza’’ w artykule ,,Brudy czarnego sportu’’ opisuje jakich przestępstw w ostatnich latach dopuściła się GKSŻ. Oskarżenia wystawili prezes Polonii Bydgoszcz Leszek Tillinger oraz były prezes WTS-u Wrocław Andrzej Rusko (obecnie szef piłkarskiej Ekstraklasy SA). Obaj panowie w piśmie z 23 grudnia poprosili Ministerstwo Sportu o bliższe przyjrzenie się działalności Polskiego Związku Motorowego i działającej przy niej GKSŻ oraz wszczęcie postępowania kontrolnego.
,,GW’’ podaje dwa przypadki (mecze Apatora Toruń z Lotosem Gdańsk i Apatora z Atlasem Wrocław), w których - według Tillingera i Ruski - doszło do ,,wydrukowania’’ wyników na korzyść toruńskiego klubu, na którego czele stał Marek Karwan, jednocześnie przewodniczący GKSŻ-u.
Z naszych informacji wynika, że wspomniane przypadki są przysłowiowym wierzchołkiem góry lodowej. Żużlowe bagno w naszym kraju może być bardzo wielkie.

Wierzyłem w Komisję...

Swoich uwag krytycznych wobec GKSŻ-u nie kryje także prezes ZKŻ-u Zielona Góra Robert Dowhan. Twierdzi, iż pod pismem Ruski i Tillingera mogliby się podpisać przedstawiciele większości klubów.
- Kiedy rozpoczynałem swoją działalność w żużlu wierzyłem w GKSŻ, nie miałem bowiem pojęcia o różnego rodzaju układach i zależnościach, panujących w żużlowej centrali - twierdzi Dowhan. - Z każdym rokiem przekonywałem się jednak jak jest naprawdę. Większość decyzji wynikała nie z troski o dobro polskiego speedwaya, ale z walki o interesy klubów, najsilniej reprezentowanych we władzach. Jednym z pierwszych absurdów, który przyszło mi doświadczyć, było poznanie składu Komisji. Dużą siłę stanowili przedstawiciele drugoligowych klubów i to oni decydowali jak np. mają wyglądać ekstraligowe zmagania. Składanie zażaleń, czy protestów zazwyczaj pozostawało bez echa. W ostatnim czasie ze strony GKSŻ-u i PZM-u doświadczyliśmy wielu innych absurdalnych rozwiązań. Chociażby tych, dotyczących zatrudniania zawodników zagranicznych, a wprowadzonych w momencie, kiedy wiele drużyn już kompletowało składy. Przecież przepisy unijne obowiązywały już od dawna, a trwała dyskusja nad tym, czy ma startować jeden czy dwóch zawodników z zagranicy! Ostatnim hitem, jest ciągłe przesuwanie terminów w celu wydania licencji gdańskiej drużynie. Za kiepski żart uznać można również ustanowienie regulaminu rozgrywek na sezon 2006, w którym jest napisane, iż w przypadku powołania ligi zawodowej decyzję o sposobie degradacji i awansach podejmie PZM. W ten sposób można ustalić praktycznie wszystko, a więc pierwszoligowcy dziś tak naprawdę nie wiedzą, o co będą walczyć, bo 10 zespołów w ekstralidze to tylko domysły. Jak można rozpoczynać rozgrywki, nie wiedząc o co toczy się walka? Tillinger i Rusko doskonale znają regulaminy, przepisy, i akty prawne, dlatego im jest łatwiej formułować zarzuty wobec GKSŻ-u i PZM-u. To dobrze, że poprosili Ministerstwo Sportu o przyjrzenie się działalności władz polskiego żużla. Bo przecież władze PZM i GKSŻ najwyraźniej nie potrafią nad tym zapanować.

To wojna podjazdowa

Były prezes gorzowskiej Stali, do dziś członek zarządu Mariusz Guzenda zwraca uwagę na inną rzecz. Otóż Rusko i Tillinger stali na czele ,,starej’’ GKSŻ. Sami również wiele obiecywali i nic z tego nie wyszło. Oni również nie ustrzegli się wielu błędów. Kiedy kilka lat temu przestali rządzić polskim speedwayem, nowym władzom zaczęli wytykać potknięcia. I zaczęła się wojna podjazdowa.
- Nie chce wypowiadać się na temat zarzutów jakie padają w artykule ,,GW’’ - twierdzi Guzenda. - Dotyczą one bowiem konkretnych meczów, a trudno oceniać decyzje sędziowskie, nie będąc świadkiem wydarzeń na torze. Tillinger i Rusko są profesjonalistami jeśli chodzi o znajomość regulaminów, innych przepisów oraz aktów prawnych. Dyskusja z nimi jest bardzo trudna, potrafią znakomicie bronić swoich racji. Skoro zwrócili się do Ministerstwa Sportu na pewno nie zrobili tego bezpodstawnie.

Co postanowi GKSŻ?

W sobotę zarzutami Ruski i Tillingera zajmie się prezydium GKSŻ. Z obrad wyłączeni będą Karwan i przewodniczący kolegium sędziów Jerzy Kaczmarek. Obrady będzie prowadził wiceprzewodniczący GKSŻ-u Robert Smoleń.
- Owszem, znam treść pisma skierowanego do ministerstwa, czytałem również artykuł w ,,GW’’ i ma na ten temat swoje zdanie - twierdzi Smoleń. - Nie będę jednak go publicznie wypowiadał przed sobotnimi obradami. To tak jakby sędzia mówił jaki wyda wyrok przed rozpoczęciem rozprawy.
Smoleń przyznaje, że ani Rusko, ani Tillinger nie będą poproszeni na obrady. Obaj panowie nie wierzą, że GKSŻ jest w stanie wyjaśnić sprawę. Dlatego poinformowali o niej ministerstwo. Jak twierdzą mają niezbite dowody swoich oskarżeń i chcą działać ponad głowami władz żużla.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska