MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Więzienie w zawieszeniu

DANUTA P. MYSTKOWSKA (68) 324 88 44 [email protected]
- Ania jest całym moim życiem – twierdzi Stefan Sysak. Ania mówi: – Kocham tatę i chcę z nim mieszkać.
- Ania jest całym moim życiem – twierdzi Stefan Sysak. Ania mówi: – Kocham tatę i chcę z nim mieszkać. Sławomir Sajkowski
Zabrali córkę podstępem, gdy była w szkole. Wiem, że teraz bardzo cierpi. Zrobię wszystko, by do mnie wróciła.

Wieś Brzoza pod Strzelcami Kraj., bielony parterowy budynek. Na ganku wita nas wysoki mężczyzna. To Stefan Sysak, lat około 45. Tuż za nim uśmiechnięta dziewczynka: włosy spięte w kucyk, we włosach koraliki. To Ania, jego córka. Niedawno skończyła siedem lat. Oboje zapraszają do środka. W mieszkaniu (cztery pokoje, kuchnia, 80 metrów) czysto. Siadamy przy stoliku, Ania na podłodze bawi się klockami. - Możemy przy niej rozmawiać spokojnie, córka wszystko rozumie - zapewnia gospodarz. Wychodzi do kuchni, zaparza kawę, przynosi soki i ciastka. - W kuchni jestem zaprawiony od dawna - mówi. - Codziennie gotuję obiady. Wczoraj była pomidorowa, frytki i wątróbka. Dziś zrobię gulasz z makaronem. To ulubiona potrawa Ani. Pranie, sprzątanie, zakupy to dla mnie codzienność. Lubię te zajęcia, bo wszystko zrobię dla mojej ukochanej córeczki.
Z szuflady wyciąga szarą kartkę. Dostał ją w zeszłym roku. Ania była wtedy na wakacjach u babci w Strzelcach Kraj. Napisała z błędami ("przecież nie chodziła jeszcze do szkoły"): "Tatusiu koham cie, hcem być z tobą. Wjem że czasami jestem niegrzeczna..."
Ania tuli się do ojca, całuje w policzek.

Więzienie w zawieszeniu

S. Sysak nie ma prawa opiekować się swoją córką. Tak trzy lata temu zadecydował Sąd Rejonowy w Strzelcach Kraj. na wniosek jego konkubiny Bogusławy W. - Nie układało się między nami dobrze. Była zaczepna, więc któregoś dnia nie wytrzymałem i ją pobiłem. To było tylko raz - zapewnia. Za znęcanie się nad konkubiną został skazany przez sąd na rok i dwa miesiące więzienia w zawieszeniu. Niedługo potem Bogusława wraz ze starszą córką z pierwszego małżeństwa wyprowadziła się do odległego o 60 kilometrów Zemska. - Ania została ze mną. Od początku nie chciała mieszkać z matką - opowiada S. Sysak.
- A konkubina nie kwapiła się, by ją odwiedzać. W ciągu dwóch lat widziały się zaledwie kilka razy. Córka nie czuje z matką żadnej więzi. Płacze, gdy ma do niej jechać. To ja czasami nalegam, żeby się spotkały.
Ania potakująco kiwa głową.
- Nie lubię jeździć do mamy - przyznaje. Nie odpowiada, gdy pytam dlaczego.

Tylko z ojcem

Z opinii psychologicznej wydanej przez Poradnię Psychologiczno-Pedagogiczną w Strzelcach Kraj., luty 2004: "Dziewczynka podkreśla silną przynależność do ojca, kocha go i chce przebywać tylko z nim. Nie chce wracać do matki, bo tam czuje się źle. (...) Dziewczynka miła, uśmiechnięta, grzeczna, kontaktowa, zadbana, emocjonalnie zrównoważona. Ożywia się na widok ojca, często się do niego przytula".
Ania chodzi do zerówki. Uczy się bardzo dobrze. O sytuacji rodzinnej dyrektor szkoły Leszek Bojba nie chce się wypowiadać. - Mogę być posądzony o stronniczość - tłumaczy. - Potwierdzam jedynie, że Ania jest zadbana, radosna, zawsze uśmiechnięta.
- Żaden ojciec nie dba tak o swoje dzieci, jak pan Sysek - mówią ludzie ze wsi. - Codziennie prowadzi ją do szkoły. Jest porządny, zaradny, nie pije.
Kobieta w średnim wieku: - To trudna sprawa, bo znam obie strony i uważam, że Bogusława jest porządną osobą i nie rozumiem, dlaczego Ania nie przebywa z nią.

Miejsce przy matce

Bogusława W. mieszka w Zemsku. Dom zadbany, podwórko czyste. Kobieta (średni wzrost ciemne włosy, lekko puszysta) nie zaprasza do środka. Nie chce rozmawiać o swojej córce. - To sprawa rodzinna i gazecie nic do tego - rzuca przez próg. I dodaje: - Kocham Anię i odbiorę ją któregoś dnia. A czy widziała pani Sysaka?! To teraz wie, dlaczego tam nie jeżdżę! Wysoki chłop, a ja nie mam zamiaru znów stracić przez niego zęby.
Bogusława wyjmuje protezę: - Widzi pani, to on mnie tak urządził!
Kilka dni później do redakcji zadzwonił S. Sysak: - Przyjechali odebrać Anię! - nerwowo krzyczał do słuchawki. - Była policja, kurator, matka. Ale córka nie chciała iść z nimi, wpadła w szał, uczepiła się mnie jak rzep, płakała... Odjechali bez niej.
Tuż przed 1 maja S. Sysak zadzwonił ponownie. Tym razem płakał:
- Ukradli mi ją! Zabrali ze szkoły podstępem. Proszę ją ratować, jest taka nieszczęśliwa! A mnie z tego bólu chyba serce pęknie.
Wychowawczyni Ani potwierdza: dziewczynka została zabrana z lekcji przez swoją przybraną siostrę i matkę w obecności pani kurator 29 kwietnia. Nie stawiała żadnych oporów, nie płakała. Wsiadła grzecznie do samochodu i odjechała razem z nimi. - Ojciec dbał o nią, to prawda - dodaje. - Ale jako kobieta uważam, że miejsce dziewczynki powinno być przy matce.
Od kilku dni S. Sysak próbuje skontaktować się z córką. - Dzwonię, ale nie pozwalają jej rozmawiać ze mną. Zrobię wszystko, by odzyskać Anię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska