Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna na sztachety

(boch)
Radna Mariola Niedziałkowska dostała sztachetą w głowę. Twierdzi, że uderzyła ją sąsiadka Barbara Juszczak. Ta kategorycznie zaprzecza. Za kilka dni kobiety spotkają się w sądzie.

- Nigdy bym się nie spodziewała, że coś takiego spotka mnie w mojej wsi - mówi radna Niedziałkowska. Do scysji doszło w sylwestra pod posesją rodziny Juszczaków w Rąpicach (wszyscy bohaterowie publikacji zgodzili się na podanie nazwisk). Wszystko zaczęło się od tego, że grupa mieszkańców postanowiła zorganizować noworoczną imprezę na placu zabaw dla dzieci niedaleko domu Juszczaków.

Były wyzwiska
- Drewno na ognisko zwieźli gdzieś o 16.00, a po 21.00 zaczęli się schodzić. Niedługo potem zrobiło się bardzo głośno. Nie dało się tego wytrzymać, dlatego zadzwoniliśmy po policję - relacjonuje Ryszard Juszczak. Po jego interwencji przyjechali funkcjonariusze z Cybinki i kazali się rozejść uczestnikom imprezy.

Wtedy pod domem Juszczaków pojawili się Niedziałkowscy. - Mąż radnej zaczął wyrywać sztachety w moim płocie, rzucił się na mnie i groził, że zabije. Cały czas wymachiwał deską i to on uderzył radną - przekonuje R. Juszczak. Zapewnia, że nie zrobiła tego jego żona. - Ja tylko trzymałam bramkę, żeby nie wypadła z zawiasów - mówi Barbara Juszczak.

Wersja zdarzeń radnej Niedziałkowskiej jest zupełnie inna. - Przyszliśmy popatrzeć na imprezę pod chmurką, ale jak policja ją zamknęła, wracaliśmy do siebie - opowiada. Kiedy przechodzili obok domu Juszczaków, usłyszeli wyzwiska.

- To nie pierwszy raz, więc mąż nie wytrzymał i wdał się w dyskusję - opowiada radna. Kiedy oparł się o płot, odpadła sztacheta. - Chciałam ją podnieść i wtedy poczułam uderzenie w głowę, zrobiła to Barbara Juszczak - twierdzi radna.

Poszła do sądu

Na początku radna nie chciała robić sprawy z dwóch guzów, ale następnego dnia nie mogła ruszyć głową. Poszła do lekarza, a ten stwierdził stłuczenia. Potem pojawiły się problemy z okiem.

- Kiedy okulistka stwierdziła uszkodzenie dwóch nerwów wzrokowych na skutek urazu, postanowiłam, że tak tego nie zostawię - mówi radna.

Pierwsza rozprawa odbędzie się w przyszły poniedziałek. Jednak sąsiad radnej też nie daje za wygraną. Zgłosił na policję, że mąż radnej dopuścił się na nim czynnej napaści i używał gróźb karalnych. - Sprawa jest jeszcze w toku, trwają przesłuchania - mówi. ]

Tymczasem M. Niedziałkowska tłumaczy, skąd taka niechęć sąsiadów. - Mają mnie za główną sprawczynię lokalizacji przy ich ulicy placu zabaw dla dzieci, z którym walczą do upadłego
- twierdzi radna. - To prawda, że w domu chcemy mieć spokój, ale kiedy jest za głośno, wyzywamy policję i do M. Niedziałkowskiej nic nie mamy - odpowiadają sąsiedzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska