MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wszystko o książce

Eugeniusz Kurzawa
- Pokazuję najmłodszym zniszczone książki i tłumaczę, jak nie należy z nimi postępować - mówi Barbara Kostyra
- Pokazuję najmłodszym zniszczone książki i tłumaczę, jak nie należy z nimi postępować - mówi Barbara Kostyra fot. Bartłomiej Kudowicz
- Tydzień bibliotek już za nami, ale do nas zawsze przez cały maj przychodzą najmłodsi czytelnicy, żeby poznać książnicę - tłumaczy Barbara Kostyra.

To już jest lokalna tradycja, że w maju najmłodsi przybywają z wizytą do placówki przy ul. 17 Stycznia w dawnym Domu Sędziowskim.

- Mam taki zwyczaj, że wcześniej obdzwaniam wszystkie szkoły i przedszkola i zapraszam do nas, jako do "biblioteki pierwszego kontaktu", tak to nazywam - mówi kierowniczka.

W tym roku przez ciasne pomieszczenia w Domu Sędziowskim przewinęło się co najmniej 200 małych czytelników. Byli przedszkolacy z miasta, z grup trzy- , cztero- , pięciolatków, przybyła zerówka ze Stefanowa, zaś z podstawówki miejskiej im. A. Fiedlera grupy Gumisiów, Biedronek, Pszczółek i Alfów.

Nie zwijać w trąbkę

- Wszystkie staramy się, żeby dzieciaki podczas godzinnego pobytu czuły się bardzo dobrze - zapewnia B. Kostyra. Jednak podstawowym celem jest zapoznanie gości z księgozbiorem, książkami.

Bibliotekarki zadają maluchom proste podstawowe pytania: jak się nazywa pani pracująca w bibliotece, na czym stoją książki. Pokazują jak poprawnie należy korzystać z książki.

- Dzieciaki dowiadują się, że czytamy mając czyste ręce - B. Kostyra wylicza elementy edukacyjne wizyty. - Że nie wolno ślinić palców, zwijać książki w trąbkę, zaginać rogów, gdyż do zaznaczania miejsca, w którym czytamy służy zakładka. Pokazujemy jak wyglądają znaki własnościowe.

Miejska to nie szkolna

Czasem z tego wychodzą śmieszne historie, gdy przedszkolaki zaczynają pytać lub odpowiadać na niektóre pytania. Przedwczoraj jeden z małych gości na pytanie czego nie wolno robić książce, odpowiedział z powagą "Deptać!".

- I miał rację - śmieje się szefowa książnicy, która ma pokazowe egzemplarze zniszczonych woluminów (poślinione, zarysowane, ze śladami jajka czy zupy, rozerwane) i gdy trzeba demonstruje.

Wprawdzie szkoły mają swoje małe biblioteki, ale zdaniem szefowej placówki miejskiej, to nie jest to samo co książnica publiczna. - W szkolnej są tylko uczniowie i nauczyciele. Nie ma pewnej swobody i dostępu do półek, co cenią sobie także młodzi - uważa B. Kostyra.

Dlatego stara się przyciągać ich do placówki w Domu Sędziowskim. W najbliższych dniach swoją wizytę zapowiedziała jedyna niepubliczna szkoła w gminie - podstawówka ze Strzyżewa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska