Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wycieczka kulinarna i edukacyjna

Alicja Kucharska
Świebodziński Związek Kresowian
Świebodziński Związek Kresowian Alicja Kucharska
Kulinarną wycieczkę po Kresach Wschodnich rozpoczynamy opowieścią Heleny Pakuły o smakach dzieciństwa i rodzinnych tradycjach kulinarnych.

Do wspólnego gotowania w naszym tygodniku przyłączyły się również panie ze Świebodzińskiego Związku Kresowian. Kuchenne wspomnienia i opowieści, to nie tylko interesująca przygoda kulinarna, ale także edukacyjna, która pozwala poznać potrawy typowe dla odległych zakątków – Kresów.

Helena Pakuła pochodzi spod Nowogródka. W nasze strony rodzina przyjechała po 1946 roku. Początkowo pani Helena wraz z rodziną zamieszkała w Kosieczynie, następnie w Borowym Młynie (teraźniejsze Skoki), Kęszycy, Jordanowie i na końcu w Świebodzinie, w którym mieszka już od 40 lat.

Bliski sercu pani Heleny pozostaje Stary Młyn, w którym spędziła dużą część życia. – Odwiedzam co roku tę miejscowość. Pamiętam kładkę nad śluzą, połowy ryb, kasztanowce, na których była huśtawka wykonana przez mojego tatę. Raz w roku muszę tam być, przejść się, powspominać. Zwykle na taką wycieczkę w przeszłość wybieram się w maju– opowiada pani Helena.

Bliny na pierwszym miejscu
Choć pani Helena była za młoda, by pamiętać dokładnie przepisy i zwyczaje kulinarne z jej stron rodzinnych, to jednak jest jedno danie, które szczególnie dobrze wspomina.- Gdy wyjeżdżałam ze Wschodu miałam dziewięć lat, dlatego też potraw i przepisów dokładnie nie pamiętam, ale z pewnością bliny były na pierwszym miejscu. Nawet obecnie, gdy nachodzi mnie ochota po prostu je przygotowuję - mówi pani Helena, która dokładnie pamięta, jak cała rodzina zasiadała wspólnie do stołu, na którym znajdowały się bliny. Zdarzało się, że przygotowana potrwa znikała w mgnieniu oka. - Pamiętam też, że typowy dla mojego regionu był zakwas chlebowy robiony z chleba razowego, ale niestety nie pamiętam szczegółów wykonania - zaznacza nasza rozmówczyni.

Niekoniecznie w kuchni
W moich stronach nie przestrzegało się diety, nie liczyło kalorii. Potrawy były tłuste – wyjaśnia Helena Pakuła, która przyznaje, że gotowanie nie jest jej pasją. – Wolę poczytać poezję, pośpiewać, gotowanie niekoniecznie. Traktuję to raczej jako obowiązek, chociaż lubię piec ciasta. Serniki, makowce, jabłeczniki, ale żeby siedzieć w kuchni cały czas, to się nie pochwalę – żartuje pani Helena.

Bliny (przepis Heleny Pakuły)

Produkty:
- mąka pszenna,
- maślanka albo zsiadłe mleko
- soda
- słonina
- śmietana
- twaróg
- boczek
- jajka

Sposób przygotowania:
Maślankę albo zsiadłe mleko lekko się podgrzewa. Następnie dodaje trochę sody, przesiewa się mąkę i ciągle mieszając rozrabia masę, by nie było grudek.

- U nas za Bugiem kawałkiem słoninki smarowało się patelnię, żeby tłuszcz nie pływał - zdradza pani Helena.
Następnie na patelnię wylewało się masę, ma powstać dość gruby placek.

Masa wylana na patelnię musi podrosnąć, a placek musi się przyrumienić z obu stron - wtedy jest gotowy. - Na patelnię wlewa się kolejną porcję. W wykonaniu przypomina to trochę naleśniki – instruuje H. Pakuła.

Bliny w rodzinnych stronach pani Heleny jadało się ze śmietaną i twarogiem. Drugim wariantem był farsz przygotowany ze smażonego boczku i jajek.

Koniecznie wypróbujcie ten przepis! Docenią go nie tylko amatorzy naleśników.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska