Rachunek ekonomiczny okazał się bezwzględny. Radni w czwartek uznali, że 107 tys. zł rocznie to zbyt wiele, by utrzymywać szkołę w Podlegórzu. Wszystkiemu winien jest... demograficzny niż.
Piątek, 11.00. W malutkiej szkole uczy się kilkanaścioro dzieci. W jednej klasie malują starsze, w drugiej zajęcia prowadzone są z młodszymi. Tak naprawdę to ledwie filia trzebiechowskiej szkoły, w której uczą się dzieci z klasy pierwszej, drugiej i trzeciej.
- Oczywiście, że jest nam żal, przede wszystkim tych maluchów, które teraz będą tułały się po przystankach - mówi nauczycielka Grażyna Sadowska. - A to naprawdę wspaniałe dzieciaki grzeczne, inteligentne...
Traci na znaczeniu
Janusz Bańkowski z Podlegórza martwi się, że z każdym rokiem wieś traci na znaczeniu, z każdym rokiem coś z niej znika.
- Najgorsze, że w takich miejscowościach jak nasza, szkoła to nie tylko miejsce, w którym dzieci się uczą - dodaje kobieta mieszkająca w okolicy placówki. - To jest jakby namiastka domu kultury, odbywają się różne, nie tylko szkolne imprezy. Po prostu żal.
Jednak rachunek ekonomiczny okazał się bezwzględny. Jak obliczono utrzymanie szkoły kosztuje rocznie 107 tys. zł. Na utrzymanie dziecka w szkole gmina otrzymuje jakieś 2,9 tys. zł, a realny koszt sięga 10 tys.
- Na dodatek właśnie mamy do czynienia z efektem niżu demograficznego, w przyszłym roku do szkoły chodziłoby najwyżej dziewięcioro uczniów - mówi sekretarz gminy Anna Kuna. - Owszem wiemy, że małe szkoły są piękne i potrzebne wsiom, ale ich utrzymywanie ma sens, gdy uczęszcza do nich ze 40, 50 uczniów...
Zachowują się dojrzale
Dziś trzebiechowska szkoła ma trzy filie, oprócz tej w Podlegórzu działają w Swarzynicach i Głuchowie. Jaka jest ich przyszłość? Na razie chodzi tam więcej dzieci. Władze gminy, radni przyznają, że podlegórzanie zachowali się bardzo dojrzale. Jest im żal szkoły, ale trafiały do nich argumenty.
- Zresztą przygotowywaliśmy ich do tego przez lata - dodaje Kuna. - Wcześniej kilkakrotnie zdecydowanie odrzucano nasze przymiarki do reformy systemu oświaty.
Dzieci przyznają, że będą tęskniły za swoją szkółką. Wtórują im nauczyciele. Elżbieta Sienkiewicz dodaje, że ich sytuacja jest także delikatnie skomplikowana, bo nie znają swojej przyszłości, czy znajdą szkołę. Jednak nie o posady im chodzi.
- Rozumiem oczywiście ekonomię, ale czasem może warto od niej odejść, aby ułatwić życie ludziom - dodaje G. Sadowska. - A i rodzice bardzo dużo robili, załatwiali drewno, drobne remonty... Mówili o niej... nasza szkoła.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?