Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z mistrzami kuchni przy jednym stole

Maciej Chłodnicki
Biesiadnicy po wspólnej uczcie. W górnym rzędzie od lewej: Zdzisław Wieczorowski (Rzeszów), Marta Grabowska (Białystok), Łukasz Zajkowski (Białystok), Robert Makłowicz, Aneta Boruch (Gorzów Wielkopolski), w dolnym rzędzie od lewej - Halina Wieczorowska (Rzeszów), Piotr Bikont, Krystyna Studzińska (Gorzów Wielkopolski)
Biesiadnicy po wspólnej uczcie. W górnym rzędzie od lewej: Zdzisław Wieczorowski (Rzeszów), Marta Grabowska (Białystok), Łukasz Zajkowski (Białystok), Robert Makłowicz, Aneta Boruch (Gorzów Wielkopolski), w dolnym rzędzie od lewej - Halina Wieczorowska (Rzeszów), Piotr Bikont, Krystyna Studzińska (Gorzów Wielkopolski) fot. Krystyna Baranowska
Kiedy posiłek najlepiej smakuje? Dania musi serwować znakomita kuchnia, a przy stole powinno zasiadać dobre towarzystwo.

CO JEST DO WYBORU

CO JEST DO WYBORU

Szef kuchni zaproponował: na przystawkę carpaccio wołowe z parmezanem i oliwą truflową albo śledzie w oliwie truflowej z cebulką. Na danie główne polędwiczki wieprzowe ze smardzami i kluseczki gnocchi albo doradę na szpinaku i ziemniaki pieczone z ziołami. Do tego sałata z ziołami i parmezanem ewentualnie groszek z marchewką na maśle z czosnkiem. A na deser lodowy nugat stracciatella z sosem kawowym

W krakowskiej restauracji Farina czeka na nas specjalny stolik. - Witamy serdecznie! - woła z szerokim uśmiechem Makłowicz. Po wymianie uścisków dłoni razem z Bikontem siadają na honorowych miejscach.
Przy stole towarzystwo z różnych stron Polski. Krystyna Studzińska i Aneta Boruch przyjechały z Gorzowa Wlkp., Marta Grabowska i Łukasz Zajkowski są z Białegostoku, a Halina i Zdzisław Wieczorowscy z Rzeszowa. Biesiada z najsłynniejszymi w Polsce smakoszami jest dla nich nagrodą za wytrwałe kolekcjonowanie "Nowoczesnej kuchni polskiej Makłowicza i Bikonta", dołączanej do regionalnych gazet.

Carpaccio palce lizać

Na stole lądują przystawki. Cieniuteńkie plasterki surowej, różowej wołowiny, przykryte plasterkami parmezanu, posypane kaparami wyglądają rewelacyjnie. Smakują tak samo.

- A czy próbowali państwo coś przygotować z naszych przepisów? - zwraca się Makłowicz do biesiadników.
- Oczywiście - zapewnia Zdzisław Wieczorowski. - Sam robiłem kluski śląskie oraz rybę zapiekaną w śmietanie. Były wyśmienite.
W milczeniu rozkoszujemy się smakiem carpaccio. Ciszę przerywa Makłowicz: - A wiecie, skąd pochodzi nazwa carpaccio?

Nikt z nas nie wie, więc pan Robert tłumaczy. - Tak nazywał się pewien włoski malarz, który malował obrazy w krwistych kolorach. Pewnego razu jakiś Włoch przypiekł na ogniu zbyt mocno wołowinę i stwierdził, że to carpaccio. I tak już zostało.

Danie główne - co za smak!

- Wskazane byłoby spróbować jakiegoś zacnego trunku - proponuje Makłowicz i wychodzi do kuchni. Po chwili wraca z dwoma butelkami białego wytrawnego wina. - Będzie pasowało zarówno do ryb, jak i do mięsa. Tymczasem na stole pojawia się danie główne. Co za zapach, co za wygląd!

- Państwa zdrowie - wznosi toast Bikont.
Zapach kusi, więc delektujemy się daniem głównym. Teraz uczestnicy biesiady opowiadają o swoich dokonaniach kulinarnych. Okazuje się, że wśród nas jest... zawodowiec.

- Jestem kucharką od 37 lat - przyznaje Krystyna Studzińska. - Prowadzę kuchnię w Zespole Szkół Specjalnych. Codziennie musimy przygotować 250 obiadów i śniadań.
- Ja będę się musiała podszkolić w gotowaniu pod okiem przyszłej teściowej - mówi Aneta Boruch, uśmiechając się do Krystyny Studzińskiej. Jak się dowiadujemy, za kilka miesięcy pani Aneta ma poślubić jej syna.

Pora deser

Przy deserze rozmawiamy o jakości polskiej kuchni. - Nie jest tak źle - mówi Makłowicz. - Radzę pojechać na miesiąc na Słowację, do Czech albo Niemiec. Kiedy wrócimy do Polski, ucałujemy ziemię.

- Restauratorzy zdają sobie sprawę, że kuchnia to jeden z najlepszych produktów turystycznych - tłumaczy Bikont. - Przecież Włoch nie przyjedzie do Polski zjeść makaron czy pizzę. Każdy turysta chce zjeść coś, czego nie ma u siebie.
- Spotkanie z takimi mistrzami kuchni to wspaniałe przeżycie. Szkoda tylko, że sami dla nas coś nie ugotowali - mówi Zajkowski.

- Koleżanki będą szczęśliwe, gdy dam im menu z autografami. Ja jestem też szczęśliwa, że mogłam z nimi osobiście porozmawiać - zapewnia Studzińska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska