MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Za rok zagramy znowu

Agata Ceglińska 0 68 324 88 54 [email protected]
Zbigniew Chyziak ma żonę Marzenę i troje dzieci: Natalię, Pawła i Monikę. Pasjonuje się sportem. W wolnych chwilach wędkuje.
Zbigniew Chyziak ma żonę Marzenę i troje dzieci: Natalię, Pawła i Monikę. Pasjonuje się sportem. W wolnych chwilach wędkuje. fot. Bartłomiej Kudowicz
Rozmowa ze ZBIGNIEWEM CHYZIAKIEM, opiekunem sulechowskiej delegacji na Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy

- Który to już pana finał WOŚP?
- Na nagraniu w Warszawie byłem po raz piąty. A ogólnie… zaczęło się od IX finału Orkiestry. Do tego momentu sulechowskie imprezy odbywały się w kinie. Prowadził je wówczas Jan Kowalczyk. To właśnie z nim i Lechem Sawickim postanowiliśmy zorganizować kolejny finał już na placu ratuszowym.

- I jaki był rezultat?
- To co się wtedy działo przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Ściągnęliśmy różne zespoły muzyczne, m.in. Golden Life. Kiedy zobaczyłem tłum podczas wysyłania światełka do nieba przeszły mnie dreszcze. Później okazało się, że uczestniczyło w nim 6 tys. mieszkańców.

- A jaki był ostatni finał?
- W tym roku rzeczywiście było trochę trudniej niż zwykle. Pracuję w firmie sprzedającej części do samochodów ciężarowych, należę do Stowarzyszenia Przedsiębiorców i wiem, do jakich drzwi zapukać, kiedy zbieramy dary dla orkiestry. Niestety tym razem było widać, że i lokalny rynek odczuwa efekty kryzysu finansowego. Kilku ze sponsorów, którzy byli z nami od lat wycofało się. Ale jednak udało się wszystko zorganizować.

- Co robi delegacja, która wyjeżdża na nagranie do Warszawy?
- W tym roku pojechaliśmy w pięcioosobowym składzie: dwóch żołnierzy, dwóch harcerzy z hufca babimojsko-sulechowskiego ZHP i ja. Na nagraniach zazwyczaj spotyka się wielu znanych ludzi: sławy z teatru, muzyków, polityków. Staraliśmy się zbierać ich autografy na koszulkach, przedmiotach, które później licytujemy podczas finału. Kiedyś Jurek Owsiak miał dla każdego czas, podczas przerw można było z nim porozmawiać. Niestety, teraz jest tak zaganiany, że trudniej złapać go w wolnej chwili.

- Podsumowując tegoroczną zbiórkę można powiedzieć, że…
- …powiodła się mimo obaw. W Sulechowie zebrano ponad 41 tys. złotych. Nawet Jurek był mile zaskoczony, że pomimo pewnych kłopotów finansowych Polacy nadal nie szczędzą pieniędzy na pomoc dzieciom. Niejednokrotnie widziałem maluchy uratowane dzięki aparaturze zakupionej przez orkiestrę i muszę przyznać, że podczas takich spotkań aż łezka się w oku kręci. Wtedy człowiek jeszcze wyraźniej widzi sens tych działań.

- Za rok znów dołączy Pan do sztabu orkiestry?
- Ostatnio coraz częściej brakuje mi na coś czasu. Ale ja lubię uczestniczyć w akcjach charytatywnych. Spotyka się tylu ludzi dobrego serca: wolontariuszy, harcerzy, przedstawicieli domu kultury, żołnierzy, przedsiębiorców… Aż trudno zliczyć. I w przyszłym roku pewnie kolejny raz znajdę się w sulechowskim sztabie. Właściwie nie wyobrażam sobie, że mógłbym w orkiestrze nie uczestniczyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska