Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żaganianin wrócił właśnie z rajdu po afrykańskich bezdrożach

Tomasz Hucał
MACIEJ ALBINOWSKI Ma 31 lat. Żona Adrianna. Syn Aleksander (3 lata). Od 3 lat jeździ na quadzie, wcześniej miał motocykl. Wygrał m. in. Great Escape Rally w Żaganiu w kategorii quadów. Uwielbia wszelkie sporty ekstremalne, które podnoszą adrenalinę.
MACIEJ ALBINOWSKI Ma 31 lat. Żona Adrianna. Syn Aleksander (3 lata). Od 3 lat jeździ na quadzie, wcześniej miał motocykl. Wygrał m. in. Great Escape Rally w Żaganiu w kategorii quadów. Uwielbia wszelkie sporty ekstremalne, które podnoszą adrenalinę. fot. Archiwum Macieja Albinowskiego
- Po przejechaniu 560 kilometrów, gdy wieczorem dojechałem do mety nie mogłem zsiąść z quada. Wszystko mnie bolało - wspomina żaganianin Maciej Albinowski, który właśnie wrócił z rajdu w Maroku.

- Gdy rozmawiamy jesteś kilka dni po powrocie z raju w Maroku. Ciężko było?
- Oj bardzo. W ciągu tygodnia przejechaliśmy jakieś 2 tysiące kilometrów po pustyni i innych bezdrożach. Z czego aż 1,6 tys. km były to odcinki jeżdżone na czas.

- Da się porównać ściganie w Polsce, do afrykańskiej rywalizacji?
- Ciężko. Na pewno w Afryce podczas rajdu kilometry szybciej uciekają, ale na jadących czeka także wiele niespodzianek. Chociażby rowy na drodze, które pozostają po spływającej wodzie. Mogą mieć nawet metr głębokości i dwa metry szerokości. Z daleka ich jednak nie widać, bo zlewają się z horyzontem. Wpadłem w jeden z nich i niestety wykrzywiłem sobie tylną oś. Dlatego później musiałem już jechać zachowawczo, by utrzymać dobre miejsce w klasyfikacji generalnej.

- Udało się?
- Tak. Dojechałem drugi wśród quadowców. Ale po drodze nie brakowało niespodzianek na piaskach pustyni. Najpierw zgubiłem koło zapasowe, następnego dnia cały zapas paliwa. Miałem też kłopot z moim GPS-em. Ważne jednak, że dojechałem na drugim miejscu, podczas mojego pierwszego ścigania się w Afryce.

- Czyli pustynnego bakcyla załapałeś?

- Jak najbardziej. Teraz mogę śmiało powiedzieć, że będę skłonny zrezygnować z kilku rajdów w Polsce, by uzbierać na kolejny start na Czarnym Lądzie. Przy okazji bardzo chcę podziękować burmistrzowi Żagania Sławomirowi Kowalowi, Pawłowi Lichtańskiemu, Albertowi Gryszczukowi. Bez nich nie miałbym szans na ten wyjazd.

- Wracając do ogromnych odległości. Ile musieliście dziennie się ścigać, żeby pokonać ok. 2 tys. kilometrów?
- Zależało od etapu. Ale pamiętam najdłuższy odcinek. To było drugiego dnia i mieliśmy do pokonania aż 560 kilometrów. Wieczorem, gdy dojechałem do mety nie mogłem zsiąść z quada. Wszystko mnie bolało. A tu jeszcze trzeba było rozbić sobie namiot, zjeść coś, przebrać się. No i oczywiście odpalić lampy i zrobić przegląd. Przecież po 700 kilometrach jazdy trzeba wymienić olej, klocki itp.

- Nie miałeś chwil zwątpienia, że nie dojedziesz, że zmęczenie jest silniejsze?
- Raczej nie. Choć rzeczywiście czułem już zmęczenie. Ale gdy tylko dojeżdżałem na punkt, na którym zaczynali mierzyć czas, od razu czułem adrenalinę.

- W Polsce na rajdach chyba nie ma takich długich odcinków specjalnych?

- U nas jeździmy przez półtorej, dwie godziny. Nigdy więcej. A w Maroku jednego dnia ścigaliśmy się setki kilometrów po wydmach. Pięć i pół godziny nieustannej walki z piachem. W krajowych rajdach po uszkodzeniu ośki pewnie jeszcze bym ryzykował, ale na afrykańskich etapach musiałem zachować umiar na tak długich i trudnych odcinkach.

- I przez tydzień cały czas piasek i piasek...
- Nie do końca. Trasy były bardzo urozmaicone. Człowiek pędził szutrową, szybką drogą i nagle wpadał na kamienistą przeprawę. Trzeba było gwałtownie zwolnić do 20 km/h. Kamienie były tak ostre i mocno wbite w ziemię, że łatwo było na nich poprzecinać opony.

- Jechanie, serwis, czasami spanie. Kiedy mieliście jakiś czas na posiłek, coś do picia?
- Na tak zwanych odcinkach dojazdowych. Między jednym, a drugim odcinkiem specjalnym mogliśmy się nieco posilić. Ale to wszystko. Niedaleko obozu mieliśmy osadę tubylców i nawet nie było czasu, żeby ich odwiedzić, poznać ich zwyczaje.

- Gdyby ktoś dziś podstawił ci quada do pojeżdżenia, skorzystałbyś?
- Po polskich trasach na pewno nie. Ale gdyby ktoś zaproponował kolejny tydzień w Afryce, to pojechałbym bez zawahania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska