Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaniedbania władz Międzyrzecza kosztowały podatników ponad 3,2 mln zł

Dariusz Brożek 0 95 742 16 83 [email protected]
Podczas kontroli w międzyrzeckim ratuszu inspektorzy NIK stwierdzili, że zaniedbania i błędy władz kosztowały podatników ponad 3,2 mln zł. Burmistrz odpiera zarzuty, które od blisko roku bada prokuratura.

Wyniki kontroli NIK w siedzibie międzyrzeckich władz to kolejna odsłona w głośnej aferze wodociągowo-ratuszowej. Inspektorzy nie zostawili przysłowiowej suchej nitki na urzędnikach. Zwłaszcza tych najważniejszych. W tzw. wystąpieniu pokontrolnym stwierdzili, że podejmowane przez nich bezprawne i niegospodarne decyzje spowodowały straty przekraczające 3,2 mln zł. - To prawie jedna trzecia wpływów uzyskanych ze sprzedaży majątku w latach 2005-2008 - czytamy.

Sprawdzono m.in. sprzedaż 30 nieruchomości. W każdej z tych transakcji wykryto nieprawidłowości. Jakie? Naruszenie procedur przetargowych to drobiazg przy 19 przypadkach zaniżenia wartości sprzedawanych działek i budynków.

Majstrowali przy operatach?

Jeden z najpoważniejszych zarzutów dotyczy działki, którą latem 2006 r. władze sprzedały Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej. Zdaniem inspektorów NIK, gmina straciła na tym fortunę. W jaki sposób? Na drugiej stronie wystąpienia pokontrolnego czytamy, że na prośbę zastępcy burmistrza, działającego na ustne polecenie Tadeusza D, współpracownik rzeczoznawcy przerobił operaty szacunkowe działek i zaniżył ich wartość o ponad 682 tys. zł.

- To nieprawda. Działki zostały sprzedane zgodnie z aktualnym operatem - zapewnia burmistrz Tadeusz Dubicki. (wyraził zgodę na ujawnienie nazwiska w ,,GL'').

W raporcie czytamy, że 17 marca 2006 r. burmistrz zobowiązał się sprzedać nieruchomość za cenę poniżej 2,50 zł za metr kw. i uzbroić ją na koszt gminy w niezbędną infrastrukturę techniczną. Samorządowiec odpiera i ten zarzut.

- W parku przemysłowym wszystkie firmy uzbrajały działki na swój koszt. My tylko wybudowaliśmy drogę na naszym gruncie oraz kanalizację i wodociąg w jej pasie technicznym. Zrobiliśmy to zgodnie z wieloletnim planem zagospodarowania przestrzennego. To normalne. Podobnie robimy na osiedlach, gdzie powstają nowe bloki - twierdzi Dubicki.

Zarobili ponad 2,1 mln zł

Wróćmy do ceny. W sierpniu 2006 r. gmina sprzedała nieruchomość KSSSE za niespełna 246 tys. zł. - Metr kwadratowy kosztował dwa złote czterdzieści siedem groszy, podczas gdy za pozostałe działki w parku przemysłowym inwestorzy płacili ponad dziewięć złotych za metr - wylicza radny Robert Krzych.

Na drugi dzień po kupnie działki KSSSE odsprzedała ją hinduskiej firmie. Wzięła za nią ponad 2,1 mln. W raporcie NIK czytamy, że w marcu 2006 r. burmistrz wraz z prezesem zarządu KSSSE poinformował jednego z przedsiębiorców o możliwości nabycia tych nieruchomości za cenę netto 23 zł za metr kw. Zdaniem burmistrza, przed sprzedażą nie było żadnych trójstronnych spotkań.
- Wtedy nawet nie miałem pojęcia, za ile strefa chce sprzedać działkę - zapewnia burmistrz.

Zysk tylko na papierze?

Wiceprezes KSSSE Roman Dziduch zapewnia, że transakcja odbyła się zgodnie z prawem, a zysk strefy był tylko papierowy. - Musieliśmy zdjąć przywileje podatkowe z naszej działki o takim samym obszarze w Kostrzynie. Jej wartość spadła z ośmiu do trzech euro za metr - wylicza R. Dziduch.

Gmina kupiła ziemię od agencji rolnej po 1,2 zł za metr, a potem sprzedała ją strefie za 2,57 zł. R. Dziduch pyta, czy w takiej sytuacji można mówić o stracie samorządu, skoro działka została sprzedana z zyskiem? - Łatwo wyjaśnić kulisy tej sprawy, ale nikt nas o to nie pytał, Ani prokuratura, ani NIK - dodaje.

Jak zaznacza jeden z naszych rozmówców, kupując ziemię w strefie inwestor nabywa też przywileje podatkowe. - Dlatego tereny w strefach są znacznie droższe od działek oferowanych przez gminy - tłumaczy międzyrzecki przedsiębiorca.

Zaczęło się w wodociągach

Kolejną odsłoną afery będzie za tydzień referendum w sprawie odwołania burmistrza. Jej korzenie sięgają ubiegłorocznej kontroli NIK w gminnej spółce wodno-kanalizacyjnej. Pod koniec października ub.r. na polecenie prokuratury zatrzymano jej prezesa i dwie inne osoby.

Kolejne fale zatrzymań dotarły do ratusza, skąd policjanci kolejno wyprowadzali w kajdankach burmistrza, jego zastępcę, radcę prawnego i kierownika jednego z wydziałów. Potem były aresztowania, 13 prokuratorskich zarzutów postawionych burmistrzowi, decyzje o zawieszeniu prominentnych urzędników i kilkumiesięczny paraliż administracyjny pozbawionego władz miasta. I niespodziewany awans Mariana Sierpatowskiego, którego na początku lipca premier wyznaczył na komisarza.

Prokuratorskie postępowanie trwa już 11 miesięcy. - Czyżby utknęło w martwym punkcie? Czemu brak aktu oskarżenia, skoro wszystko jest tak oczywiste - pyta internauta Jan na naszym forum.

Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wlkp. prok. Dariusz Domarecki zaznacza, że śledztwo jest bardzo skomplikowane, ma wiele wątków. Prokuratorzy przesłuchali kilkadziesiąt osób, analizują stosy dokumentów.

- Rozpatrujemy wszystkie dowody. Na tym etapie nie potrafię powiedzieć, kiedy będzie akt oskarżenia - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska