MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zaprosili i zbili, czyli Falubaz oraz Stal po derbach Ziemi Lubuskiej

Marcin Łada
W VIII wyścigu Falubaz zaczął zdecydowany odjazd. Grzegorz Walasek "czeka” na Grzegorza Zengotę. Z tyłu bezradny David Ruud i tylko cień... Tomasza Golloba.
W VIII wyścigu Falubaz zaczął zdecydowany odjazd. Grzegorz Walasek "czeka” na Grzegorza Zengotę. Z tyłu bezradny David Ruud i tylko cień... Tomasza Golloba. fot. Tomasz Gawałkiewicz
Nie milkną echa niedzielnego meczu w Zielonej Górze. Choć kibice Falubazu już wytrzeźwieli po zwycięstwie, a Stali wypłukali niesmak, trudno się otrząsnąć.

Toruń ma chyba wyłączność na wygrywanie. Zawodnicy niepokonani w ekstralidze, a prezes Unibaksu Wojciech Stępniewski, jako jedyny, był bliski wytypowania wyniku lubuskich derbów. Powiedział, że będzie 60:30, a było 63:27.

Jasnowidz czy co?

Wręcz tragiczna rzecz

Takiej masakry Caelum Stali nie spodziewał się nikt poza Stępniewskim. Goście odnieśli zaledwie trzy indywidualne zwycięstwa i ani jednego drużynowego. Lider żółto-niebieskich Tomasz Gollob tylko raz finiszował przed parą gospodarzy. Nieco lepiej wypadł Rune Holta, ale jego zryw trwał zaledwie przez dwa biegi.

Dlaczego liderzy nie dali rady?

- Nie mam nic do powiedzenia - skwitował "Chudy". Kibice Stali pewnie chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej, ale kapitan nie miał dla nich czasu.

"Rysiek" przyznał, że zmienił przełożenia, motocykl, ale niewiele to dało. Pozostali zupełnie się pogubili i walczyli z miejscowymi... do szczytu pierwszego łuku.

- Jechaliśmy z nadzieją na zwycięstwo, które miało nam otworzyć nowe możliwości organizacyjne, podbudować nas. Okazała się rzecz z goła odmienna, wręcz tragiczna - ocenił menedżer Caelum Stali Stanisław Chomski, który samodzielnie przyjął ogień krytyki. - Decydował start, a przede wszystkim wejście w pierwszy łuk, który świetnie rozgrywali zielonogórzanie, a nasi nie potrafili tego zrobić.

Jest super

Gospodarze podeszli do derbów z marszu. Nie było treningów, dopasowywania. Wsiedli, pojechali, wygrali. To nie jest standardowy scenariusz meczów Falubazu w tym sezonie, więc trochę się wszyscy zdziwili.

- Treningi w Polsce to mieszanie w głowach zawodników, działaczy i toromistrza. Niepotrzebnie wyjeżdżone kilometry - ocenił kapitan Falubazu Grzegorz Walasek. - Bez sensu jazda na używanych czy kantach i mierzenie czasów, skoro nie da się zrobić toru ani formy dwa razy tak samo. Nie trenować, robić tak, jak jest. A jest super - skwitował "Greg".

Trener Piotr Żyto nie chciał oceniać rywali, ale współczuł koledze z Gorzowa. - Stasiu zna się na trenerce, ale nie mógł nic poradzić. Cóż, to moje pierwsze derby i cieszę się, że tak okazale wypadły - powiedział rozpromieniony Żyto.

- Z dużej chmury zrobił się mały deszcz - przyznał Piotr Protasiewicz. - Ale kiedy wszyscy dają z siebie wszystko, punktów jest na koniec dużo więcej niż ma drużyna przyjezdna.

Cyrk jedzie dalej

Fani żywiołowo wymieniają jeszcze komentarze o derbach, ale cyrk jedzie dalej. W niedzielę następna kolejka, więc trzeba "poślinić i zapomnieć". Szczególnie rany.

- Charakter pokazuje się wtedy, kiedy coś nie wychodzi. Jesteśmy na kolanach, ale trzeba się podnieść - powiedział Chomski. - Toruń przyjedzie do nas na luzie. Dobić, jak to się mówi, ranną zwierzynę. A my się miotamy. To widać po stylu jazdy zawodników.

- Dziś jesteśmy mądrzy, ale czemu nie byłem taki mądry tydzień temu w Toruniu? - zamyślił się "PePe" zapytany o mecz we Wrocławiu. - Na wyjazdach brakuje nam kropki na "i". To będzie bardzo trudne spotkanie, bo Wrocław potrzebuje punktów bardziej niż my.

Oby jedni przestali się miotać, a drudzy zostali na fali. Derby w finale? To dopiero będzie bal!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska