Inni związkowcy też się śmieją. I przypominają, że w prokuraturze od wielu miesięcy leżą ich wnioski w sprawie milionów wyciągniętych przez różne tuzy KGHM za tak zwaną racjonalizację i wynalazczość.
- Dziwię się, że w takiej sytuacji prokuratura wszczyna śledztwo w tak błahej sprawie - mówi J. Czyczerski. - Po pierwsze: załoga nigdzie nie wtargnęła, bo była zaproszona przez zarząd KGHM na spotkanie z prezesem firmy, z którym nie mogła się spotkać od sześciu miesięcy, więc ludzie nie mogli się już doczekać. Po drugie: zarząd zaprosił, ale założył łańcuch na bramę, żeby goście nie weszli. Po trzecie, z tego co widziałem, to brama sama się wywaliła. Chyba zawiasy były zardzewiałe.
Czyczerski twierdzi, że widział potem jak tę bramę naprawiali. - Półtora elektrody zużyli na naprawienie szkody, widziałem jak spawali. To jest szkoda wartości 3 złote, a poważne sprawy leżą - komentuje.
ABW też już wie
- Poinformowano nas, że 25 maja zostało wszczęte śledztwo w sprawie naszego zawiadomienia - mówi rzeczniczka prasowa KGHM Polska Miedź S.A Monika Kowalska. Prokuratura zbada zajście z 5 maja na terenie biura zarządu KGHM w Lubinie.
- Tuż przed spotkaniem, na którym zarząd wraz z przedstawicielami związków zawodowych mieli negocjować przyznanie premii dla wszystkich pracowników, część związkowców wyłamała bramę i wtargnęła na teren firmy - relacjonuje rzeczniczka. - O zniszczeniu mienia firmy oraz wejściu na jej teren bez zezwolenia powiadomiliśmy odpowiednie organy. Chcemy aby sprawdziły, czy zostało popełnione przestępstwo.
Zarząd KGHM zawiadomił o tym zdarzeniu nie tylko prokuraturę rejonową w Lubinie, ale też komendę powiatową policji w Lubinie oraz delegaturę Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego we Wrocławiu.
Tamtego dnia związkowcy spotkali się z zarządem spółki, żeby negocjować wysokość wypłaty jednorazowej premii dla załogi - po 5 tys. zł. Towarzyszyło im kilkuset pracowników. Część z nich wyważyła bramę, która była zamknięta na łańcuchy i cała grupa podeszła pod biuro władz firmy.
13 maja zarząd złożył pisemne zawiadomienie o tym zdarzeniu. Postępowanie prokuratury ma wyjaśnić, czy zachowanie pikietujących było rzeczywiście wtargnięciem na zamknięty teren spółki przez osoby do tego nieuprawnione oraz czy zniszczono jej mienie.
To źle rokuje
- Pracownicy weszli na teren swego miejsca pracy - uważa wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego Leszek Hajdacki. - Doniesienie na nich do prokuratury uważam za wysoce niefortunne ze strony zarządu. Zarząd wiedział, że ma być takie spotkanie, wszyscy byli umówieni. A ktoś zamknął bramę wejściową łańcuchem. Przecież przed ludźmi się łańcuchem drzwi nie zabezpiecza. A ludzi przyszło wtedy bardzo dużo, to ich tylko rozsierdziło. Jednak nikt nie napadł na prezesa, nikt go nie chciał atakować. Źle, że zarząd szuka rozwiązania takich sytuacji w prokuraturze i innych urzędach. Źle to rokuje na przyszłość.
- Śledztwo z pewnością zostanie umorzone - wyrokuje Piotr Trempała, przewodniczący ZZ Pracowników Dołowych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?