- No pewnie, może w takiej sytuacji znajdzie się moje dziecko - myśli wielu i daje. Tymczasem tak zdobywa łatwy grosz grupka młodych w okolicy zielonogórskich dworców PKS i PKP. Jeśli się tam bywa częściej, to po jakimś czasie się ich rozpoznaje, choć robią wszystko, żeby nie rzucać się w oczy.
Trudno w okolicy przejść, żeby ktoś nie podjął próby wyłudzenia pieniędzy. I nie chodzi tylko o grupkę "dyżurnych" pijaczków stale koczujących na zapleczu dworca PKS przy stanowisku przyjazdowym. Chcą 2 zł, papierosa, rzadziej proszą o coś do jedzenia. Normalka, niestety. Tak jest w wielu miastach. Ale nie wszędzie spotyka się młodych ludzi, nieźle ubranych, którym nie chodzi o "2 zł". I w odróżnieniu od pijaczków źle znoszą odmowę wsparcia. Wtedy niektórzy stają się niegrzeczni.
Na powrót do mamy
- Pomoże mi pan? Potrzebuję trochę pieniędzy - zaczepia chłopak mężczyznę na ulicy przy dworcu PKS.
Jest schludny, czysty i trzeźwy. - A ty mi pomożesz? - słyszy w odpowiedzi. - O co ci chodzi człowieku, dajesz czy nie? - atakuje żebrzący i odwraca się plecami z przekleństwem na ustach.
Parę kroków dalej "pracuje" inny młody człowiek. On jest lepiej przygotowany, ma dyżurną bajeczkę o tym, że został okradziony i nie ma za co wrócić do domu. - Dołoży pani do biletu? - błagalnym tonem zwraca się do starszej kobiety, licząc na miękkie serce.
Kiedy pani wyciąga z portfela 5 zł, chłopak twierdzi, że to za mało. - Potrzebuję więcej, muszę dojechać do Poznania, proszę dołożyć jeszcze "piątaka" choć i to nie wystarczy - zastrzega.
- Bezczelny czy zdesperowany? - zastanawia się kobieta.
Na głodnego psa
Między dworcami można też spotkać tak na oko trzydziestolatka ze sporym psem. Ten mężczyzna, również na oko niebiedny, zaczepia siedzących w ogródkach przed knajpkami. - Zbieram na karmę dla mojego psa - informuje raz po raz ludzi raczących się obiadem, albo zimnym napojem.
Pies rzeczywiście wygląda, jakby był niedożywiony, więc co jakiś czas właścicielowi zwierzaka wpada jakiś grosz. W ciągu dnia pewnie się trochę tego uzbiera.
- Jakby ludzie nie dawali, to żebractwo by znikło, bo sami je tworzymy - grzmiał jegomość siedzący nad potężną pizzą.
On na karmę nie dał i odesłał właściciela psa do roboty. W rewanżu dostał od żebraka wiązkę nieparlamentarnych słów. Inni konsumenci udają, że tego nie słyszą. - Lepiej coś dać i tego nie słuchać, bo żebractwa się nie zwalczy - skomentował jejmość raczący się jasnym pełnym z pianką.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?