Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zenon Matuszewski: - Młodzież ma dużo pomysłów

Agata Ceglińska 0 68 324 88 54 [email protected]
ZENON MATUSZEWSKI ma żonę Urszulę, dzieci: Agnieszkę, Piotra i Annę, oraz wnuki: Dominika i Dawida. Lubi czytać książki.
ZENON MATUSZEWSKI ma żonę Urszulę, dzieci: Agnieszkę, Piotra i Annę, oraz wnuki: Dominika i Dawida. Lubi czytać książki. fot. Mariusz Kapała
Rozmowa z Zenonem Matuszewskim, dyrektorem gimnazjum w Zbąszyniu, który przechodzi na emeryturę

- Jest pan rodowitym zbąszynianinem?
- Nie do końca. Pochodzę spod Poznania, ale kiedy miałem pięć lat, ojciec postanowił, że przeprowadzimy się do Zbąszynia. Tu właściwie mieszkam całe życie, z przerwą na studia w Toruniu. Studiowałem na Wydziale Sztuk Pięknych zdobywając zawód zabytkoznawcy. Chciałem zostać na uczelni, ale sprawy rodzinne sprawiły, że wróciłem do Zbąszynia.

- Od razu zaczął pan pracę w szkole?
- Nie. Przez cztery lata działałem w Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury, później w Komisji Krajoznawczej i Opieki nad Zabytkami PTTK. Dzięki tym placówkom udało się odremontować tzw. basztę i fosę, która była kompletnie zarośnięta. Miałem upoważnienia do prowadzania spraw związanych z ochroną zabytków na terytorium miasta i gminy. Ludzie wtedy za mną nie przepadali.

- Dlaczego?
- Walczyłem z samowolą budowlaną. Niektórzy decydując się na np. otwarcie sklepu wykuwali witryny sklepowe, gdzie im się podobało, nawet w zabytkowych domach. A w mieście trzeba się trzymać pewnego klimatu. Wtedy też postanowiłem napisać pracę doktorską pt. "Architektura ratuszy w Wielkopolsce do końca XVIII wieku". Niestety mój promotor zmarł.

- Muszę zapytać pana o ratusz w Zbąszyniu. Czy właśnie tak powinno się nazywać budynek urzędu miejskiego?
- Oczywiście, miejsce, gdzie działają władze miejskie jest po prostu ratuszem. Poprzedni ratusz, na Rynku, przestał istnieć w XIX wieku. Sformułowanie "idę do urzędu" ma niemieckie korzenie.

- W pańskiej biografii znalazł się również wątek publicystyczno - naukowy. Myślę o czasopiśmie "Szkice zbąszyńskie"...
- To był periodyk drukowany na podłej jakości papierze. Autorzy za darmo pisali teksty związane z historią i kulturą Zbąszynia. Później przekształcił się w "Szkice Nadobrzańskie" dla całego Regionu Kozła. Czasem drukowaliśmy fragmenty prac magisterskich traktujących o tym regionie. Od dwóch lat działam w sieci w Internetowym Kantorze Wydawniczym (na: http://zck.org.pl/muzeum/szkice/szkice.html). Wciąż redaguję, zbieram materiały…

- A jak to się stało, że został pan nauczycielem?
- W 1980 r. przyszedłem do nieistniejącej już szkoły podstawowej numer 2 uczyć plastyki. Później zostałem wicedyrektorem w szkole podstawowej im. Arkadego Fiedlera, a następnie dyrektorem gimnazjum. Wciąż uczyłem plastyki...

- A czego przez nauczył się pan o młodzieży?
- Że jest otwarta, ma dużo pomysłów, tylko trzeba z niej coś wykrzesać. Umiejętnie ją prowadzić tak, żeby tego nie czuła.

- Co będzie Pan robił na emeryturze?
- Kohelet pisze, że w życiu jest czas na zasiew i plony. Przyszedł moment, kiedy mogę zająć się czymś innym, np. majsterkowaniem, które bardzo lubię. I opieką nad starszym wnukiem. Urodził się trzy lata temu w dzień Święta Policji. Kiedy go rejestrowałem pani przepowiedziała mu karierę funkcjonariusza (śmiech).

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska