Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zero zainteresowania

(tr)
Kamery podwieszone pod sufitami, ochroniarz przy wejściu, identyfikatory noszone przez uczniów, dyżurni na korytarzach i portierzy przy drzwiach. Niektóre gorzowskie szkoły średnie przypominają fortece. Ale to pic na wodę. Nasz reporter bez problemu do nich wszedł. Mógł on, mogą więc dilerzy narkotyków.

Plecak, sportowa bluza z kapturem, jeansy. Tak przygotowany ruszyłem do najpopularniejszych gorzowskich liceów i techników w centrum. Pomysł był prosty. Zatrzymany przez kogoś miałem mówić, że przyszedłem do dziewczyny. Chodziło o to, żeby sprawdzić, czy łatwo wejść do szkół. Okazało się to dziecinnie proste. Tylko w jednej zostałem potraktowany prawidłowo: jak intruz (patrz rozmowa obok).

Zero zainteresowania

W Zespole Szkół Elektrycznych przy ul. Dąbrowskiego portierka tylko rzuca na mnie okiem. Wchodzę bez problemu. Kilku rosłych chłopaków przy stoliku z kartką ,,dyżurny’’ nawet na mnie nie patrzy. Nauczyciele mijają mnie obojętnie. Zaglądam do toalet, chodzę gdzie chcę. W Mechaniku tak samo. Celowo zaczynam się rozglądać po klasach, zaglądam nawet do pokoju nauczycielskiego! I nic! Nikt nie interesuje się też, gdy przysiadam na podłodze na środku korytarza i przez niemal kwadrans oglądam ,,schemat działania silnika dwusuwowego o napędzie iskrowym’’.
Przed wejściem do Ekonomika stoi ochroniarz. Zajęty rozmową z jakimś chłopakiem tylko zerka, czy mam plecak... i już jestem w środku. A przecież zamiast gazet i zeszytu mógłbym mieć działki z marihuaną albo kij bejsbolowy! Uczniowie od razu patrzą na mnie jak na obcego, ale nikt o nic nie pyta.
IV LO przy Kosynierów Gdyńskich. Zero zainteresowania, zero identyfikatorów. Pani z portierni mierzy mnie co prawda wzrokiem, ale potem zabiera się za jakieś papiery. Chodzę, spisuję plany lekcji, mógłbym kogoś pobić. W Budowlance portierka nawet nie patrzy, kto wchodzi. Do toalety dostaję się bez problemu. Gdybym był dilerem, mógłbym handlować tu na całego.

I po co to wszystko

W I LO przy ul. Puszkina porządku pilnują kamery. Jednak przez ponad kwadrans pokój z monitorami jest pusty i otwarty! Do budynku wchodzę więc bez problemu. Celowo nie mówię nauczycielom ,,dzień dobry’’, przechodząc obok rozmawiających nauczycieli, głośno rzucam do słuchawki telefonu ,,k... a’’. Żadnej reakcji. Potem chodzę koło szatni pozbawionej zupełnie nadzoru i jeszcze raz koło pustego pokoju z obrazami z kamer. Na koniec mijam stojaki z rowerami. Tylko brać.
W II LO przy ul. Przemysłowej kamery zainstalowano niedawno. Poszło na to kilkanaście tysięcy złotych. Wchodząc do budynku, macham do jednej z nich. Potem kręcę się po korytarzach. Nikt nie reaguje. Potem pukam lekko w popiersie Marii Curie-Skłodowskiej i czekam, aż ktoś mnie zwinie. Na darmo. Idę więc do skrzydła, gdzie są szafki uczniów. Obok wisi kamera. Szarpię za kilka drzwiczek, manipuluję przy zamkach. Dalej nic. Na koniec kręcę się przy rowerach, stojących pomiędzy budynkami szkoły. Zapalam papierosa. Zero reakcji. I to pomimo tego, że minęło mnie z pięciu nauczycieli.

To bardzo przykre

Tymczasem według dyrektorów problemu nie ma, bo... nie ma żadnego zagrożenia. - Mieliśmy ochroniarza, ale nic z tego nie wyszło. Teraz zostali uczniowie dyżurujący na piętrze. Poza tym to szkoła, gdzie uczy się siedmiuset chłopa - mówi dyrektor Elektryka Stanisław Jodko. Według Marka Szczepańskiego, dyrektora IV LO, za ochroniarza u nich robi pani woźna: - Jest cały dzień przy wejściu, pilnuje, czy nie wchodzą obcy.
W Budowlance obcych na oku mają mieć nauczyciele i pani woźna. Tak przynajmniej mówi dyrektor Jerzy Górecki. Skoro zabezpieczenia w tych szkołach są takie (czytaj: żadne), nic więc dziwnego, że każdy obcy, np. diler, chuligan, złodziej, może się w nich czuć jak u siebie.
Ale dlaczego podobnie jest tam, gdzie porządku pilnuje ochroniarz albo kamery?
Elżbieta Szmytkiewicz, dyrektorka Ekonomika, gdy tylko dowiedziała się o naszej wizycie w szkole i zachowaniu ochroniarza, natychmiast zgłosiła sprawę szefowi mężczyzny: - Do tej pory nie było z tą firmą żadnych problemów, żadnych zastrzeżeń. Jesteśmy z niej zadowoleni. Wierzę, że to była przypadkowa wpadka.

Mogą sobie obejrzeć

Paweł Wiśniewski, pełniący obowiązki dyrektora I LO, po wysłuchaniu naszej opowieści, jak to bezkarnie kręciliśmy się po szkole, po krótkim milczeniu stwierdza: - To bardzo przykre. Czeka mnie rozmowa z osobami odpowiedzialnymi za pilnowanie wejścia. Ostatnio nie mieliśmy żadnych zdarzeń związanych z tym tematem i może dlatego wyszło, jak wyszło... System jest po prostu niedoskonały.
Joanna Pepich, sekretarz II LO najpierw zapewnia, że obraz z kamer jest ciągle ,,na oku’’. Gdy słyszy, jak szarpaliśmy za uczniowskie szafki i klepaliśmy po głowie panią Curie - Skłodowską, a potem ,,szykowaliśmy’’ się do kradzieży roweru, mówi: - Centrum dowodzenia jest w gabinecie pani dyrektor. Więc w sumie czasem może się zdarzyć, że nikogo tam nie ma. Ale pana wizytę możemy sobie odtworzyć, bo na pewno jest nagrana!
Gdy pytamy, co to da, kobieta przyznaje rację i dodaje: - Przekażę wszystkie wasze uwagi pani dyrektor.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska