O tym, jakie może być życie bez światła i gazu wiedzą Bogumiła i Marian Biegańscy z ul. Nowej.
Trzy miesiące temu właściciel budynku, w którym mieszkają od 20 lat, odciął im wszystkie media. A dziesięć lat temu pozbawił ogrzewania. - Od lipca żyjemy przy świecach, nie możemy trzymać jedzenia w lodówce, prania żadnego zrobić nie można, na obiady chodzimy do baru, a w weekendy śpimy u znajomych - z żalem wylicza Biegańska.
O sprawie pisaliśmy trzy miesiące temu. Budynek, należał kiedyś do Eldrobu, a mieszkanie Biegańskich było zakładowe. Gdy firma zbankrutowała, nieruchomość wraz z lokatorami kupił Ryszard S. Obiecał na piśmie, że lokal im sprzeda. Ale słowa nie dotrzymał.
Konflikt zaczął się w chwili, gdy podniósł stawkę czynszu. - Zażądał od nas 900 złotych, a my nadal płaciliśmy tyle, ile wyliczył nam Eldrob - wyjaśnia Biegański. - Od sześciu lat płacimy 5,50 za metr kwadratowy i więcej płacić nie będziemy.
Własność (nie) jest święta
W marcu tego roku Ryszard S. wypowiedział Biegańskim umowę najmu. A, że się nie wyprowadzili, w lipcu odciął im prąd i gaz. - Ten pan ustanawia swoje prawa, robi co chce, a ludzi traktuje jak przedmioty. I ma satysfakcję, jeśli widzi, że komuś dzieje się krzywda - mówili Biegańscy, gdy po ratunek przyszli do redakcji.
Z Ryszardem S. spotkałam się wówczas w jego mieszkaniu. Opowiadał o tym, jakich ma nieludzkich lokatorów: że nie płacą czynszu, robią co chcą, że od 12 lat wykańczają go swoim postępowaniem. Obliczył, że dług Biegańskich urósł już do 20 tys. zł.
- Nie są już moimi lokatorami, bo wymówiłem im umowę najmu, uprzedzając wiele razy o konsekwencjach - przekonywał podczas rozmowy. - Własność jest święta i mogę robić co chcę, bo to moje. Czynsz naliczam według nowej stawki, bo na to pozwala mi prawo. A skoro mi nie płacą, to miałem prawo odciąć im media.
Poprosiłam radcę prawnego Kazimierza Pańtaka, by rozstrzygnął ten spór. - Postanowiłem pomóc tym ludziom bezinteresownie, bo działa im się wielka krzywda - mówi Pańtak. - 31 lipca skierowałem sprawę do Sądu Rejonowego przeciwko Ryszardowi S. o naruszenie posiadania.
We wtorek zapadł wyrok.
Nie chciał rozmawiać
Sąd Rejonowy nakazał przywrócenie Biegańskim gazu i prądu. Wyrokowi nadał rygor natychmiastowej wykonalności. Obciążył też Ryszarda S. zwrotami kosztów procesu (373 zł)
- Nawet nie wiem co powiedzieć, tak się cieszę, bo nasze życie wreszcie będzie normalne. - Biegańska nie kryje radości. - Po pani artykule spadła na nas lawina ludzkiej dobroci, nawet obcy nam pomagali.
- Znając pana S. nie wiem, czy nam ten gaz i prąd podłączy - wątpi Biegański.
Dzisiaj o 14.10 Dorota Kifert, pracownica kancelarii Pańtaka, pojechała do Ryszarda S., żeby wręczyć wezwanie do wykonania wyroku sądu.
- Męża nie ma w domu - oznajmiła żona, która otworzyła drzwi. Odmówiła odebrania pisma.
- A na panią złożę doniesienie do prokuratury, że nachodzi pani mój dom! - rzuciła w moją stronę.
Kifert zostawiła zawiadomienie na progu mieszkania.
- Media powinny być podłączone w ciągu 24 godzin. Jeśli pan S. tego nie zrobi, składamy wniosek do komornika i zawiadomimy organy ścigania - zapowiada Pańtak. - Nie może być tak, żeby w cywilizowanym kraju, w XXI wieku, cofać ludzi do epoki kamienia łupanego. Nawet niewolników tak nie traktowano.
Komornik Radosław Nowacki już zadeklarował, że zajmie się sprawą.
Ryszard S. nie chciał dziś ze mną rozmawiać. Gdy zadzwoniłam, odłożył słuchawkę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?