Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zielonogórscy koszykarze przegrali z Żubrami

Andrzej Flügel 68 324 8806 [email protected]
Przed meczem z Żubrami niewiadomą były tylko rozmiary zwycięstwa gospodarzy, którzy zdawali się być ekipą lepszą pod każdym względem. Nic z tego! Nasi zagrali bardzo źle, nawet tragicznie.

Zielonogórzanie na pewno są lepsi, ale we w niedzielne popołudnie zaprezentowali się fatalnie, by nie powiedzieć dramatycznie źle. Czy kandydat do ekstraklasy może tak grać? Czemu rzut z dystansu, który do niedawna był wielkim atutem Zastalu, staje się powodem kłopotów? Jak ocenić fakt, że na 22 próby zza linii 6,25, zaledwie trzy były celne? To jest porażające. Czemu praktycznie przez cały mecz nie było zespołowych, przemyślanych akcji, a indywidualne pchanie się pod kosz, akurat pod wysokich obrońców?

Skąd tyle błędów, kroków i niecelnych podań? Dlaczego wszyscy zawodnicy zagrali poniżej swojego normalnego poziomu? Trener Tomasz Herkt samokrytycznie stwierdził, że zespołowi walczącemu o ekstraklasę tak spisywać się nie wolno i jeśli w szatni, po spotkaniu, zawodnicy są wściekli na siebie to bardzo dobrze, bo może przynajmniej wyciągną wnioski. Miejmy nadzieję, że zawodnicy Zastalu byli bardzo źli, bo miny kibiców opuszczających halę uniwersytetu mówiły za siebie. Jedno jest pewne: panowie tak nie można! Oczywiście nie ma sensu wpadać w czarną rozpacz, jeszcze jest wiele spotkań, a najważniejsze są play offy. Tyle, że każda porażka u siebie ze słabszym rywalem, to punkty stracone bezpowrotnie, których już się nie da odrobić. Przegrana z sąsiadem w tabeli, po zaciętym, fajnym pojedynku nie jest dramatem, ale u siebie ze kimś z dołu tabeli, po słabej grze, już tak.

To był dziwny mecz. Intermarche Zastal grał kiepsko, ale wszyscy czekali aż zaczną walczyć tak jak potrafią i przetrzepią skórę Żubrom. Nikt się więc nie przejmował, kiedy cały czas było blisko remisu, lub prowadzili goście. Oni chyba też nie wierzyli. Do przerwy rywal wygrywał 36:35, ale spodziewano się, że po gorących rozmowach w szatni, zielonogórzanie pokażą to, na co czekają fani: dobry, szybki basket i spokojnie zwycięstwo. Tymczasem cała trzecia kwarta upłynęła na chaosie, męczarniach ze zdobywaniem punktów i ciągłym wynikiem na styk. Ale zostało jeszcze dziesięć minut. - Jeśli nie teraz to kiedy? - myśleli kibice.

Przez pięć minut decydującej kwarty ciągle nie mogliśmy się przełamać. Wreszcie, udało nam się wyrównać. Kiedy w 36 min, po jednym skutecznym osobistym nowego w zespole Marcina Raczyńkiego prowadziliśmy 58:54, wszyscy uznali, że to jest ten moment. Nic bardziej błędnego. To wręcz nieprawdopodobne, ale Intermarche Zastal do końca nie zdobył już punktu, dał sobie rzucić aż dziewięć, a na to co wyrabiał pod koszem Żubrów, spuśćmy zasłonę milczenia. A jak wypadli nowi? O występie Raczyńskiego trudno coś powiedzieć, bo grał za krótko. Tomasz Wojdyła nie pokazał nic godnego uwagi i miejmy nadzieję, iż w kolejnych spotkaniach obaj udowodnią, że są naprawdę wzmocnieniem.

INTERMARCHE ZASTAL ZIELONA GÓRA - ŻUBRY BIAŁYSTOK 58:63 (19:19, 16:17, 13:14, 10:13)

INTERMARCHE ZASTAL: M. Chodkiewicz 12, Jarmakowicz 11, Flieger 10, Busz 2, Kus 0 oraz: Rajewicz 9, Raczyński i Kalinowski po 5, Wojdyła 4, A. Chodkiewicz 0.
ŻUBRY: Kujawa 14, Kulikowski 10, Zalewski 5, Bajer 2, Rapucha 0 oraz: Szczepiński i Jankowiak po 8, Brzozowski i Marculewicz po 7, Zabielski 3.
Sędziowali: Marek Bąba, Rafał Szwej (obaj Wrocław) i Marcin Gondor (Katowice).Widzów 600.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska