Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ZKŻ Kronopol jedzie dalej!

Redakcja
Tylko Grzegorz Walasek i Piotr Protasiewicz wykonali w czwartek zadanie i nawiązali walkę z "Bykami”. Para to jednak za mało na mistrza Polski.
Tylko Grzegorz Walasek i Piotr Protasiewicz wykonali w czwartek zadanie i nawiązali walkę z "Bykami”. Para to jednak za mało na mistrza Polski. fot. Tomasz Gawałkiewicz
Z niecierpliwością czekaliśmy na wynik spotkania we Wrocławiu między Atlasem a Złomreksem Włókniarzem Częstochowa. I stało się!

Goście rozbili rywali 60:32, a ten wynik dał ZKŻ-owi awans! Lubuska drużyna w półfinale, w którym zmierzymy się z Unibaksem Toruń. Na szczęście nie doszło do manipulacji między Atlasem i Złomreksem, a tego spodziewali się pesymiści. Wszystko rozstrzygnęło się na torze. Teraz sprawa jest w rękach naszych zawodników, bo przed nimi niezwykle trudne zadanie pokonania toruńskich "Aniołów". A wtedy... Lepiej nie zapeszać!

- Cieszę się, że jedziemy w półfinale, bo to już jest duży sukces - mówił Piotr Protasiewicz. - To jeden z najlepszych wyników ZKŻ-u Kronopolu od wielu lat. Co do meczu Atlasu ze Złomreksem, to żadnych manipulacji nie brałem pod uwagę. Nie ma o czym mówić. Trzeba się cieszyć z awansu i wierzyć, że można walczyć dalej, bo to jest sport, a w nim wszystko możliwe.

Z Unią przegraliśmy

Przegraliśmy pierwszą rundę play off z Unią Leszno. Ale przecież z dwójką zawodników jeszcze nikt nie wygrał w ćwierćfinale najsilniejszej ligi na świecie.

Czego nie można powiedzieć o niedzielnym meczu? Że był nudny. Choć Unia od początku przejęła inicjatywę i korzystny wynik nawet przez chwilę nie wymknął się jej z rąk, było na co popatrzeć. Leszczyński tor sprzyja walce na dystansie i w niedzielę mogliśmy się o tym przekonać.

Wyjazd po dużej

A jak to wyglądało z trybun? Piotr Protasiewicz i Grzegorz Walasek pokazywali momentami naprawdę kawał dobrego żużla. Rajd kapitana ZKŻ-u Kronopolu na pierwszym okrążeniu IV wyścigu, będzie pewnie powtarzany przez telewizję przy różnych okazjach. Atak z trzeciej pozycji, wyjazd po dużej i z tyłu zostaje Jarosław Hampel, a chwilę później ścięcie przy kredzie i za plecami junior Przemysław Pawlicki. Takie akcje świetnie się ogląda.

"PePe" momentami wciskał się z kolei na "żyletkę". W IX biegu nie bardzo miał gdzie wjechać, a jednak dał sobie radę. Jeśli dodamy do tego "kanapkę" z Damianem Balińskim na pożegnanie, to szkoda tylko, że wynik był tak daleki od ideału.

I jeszcze jedno. Miejscowym będziemy od niedzieli trochę zazdrościli Pawlickiego. Ledwo dostał licencję, a rozstawia po kątach "Smoczyka" doświadczonych przeciwników.
- Dałem z siebie wszystko. Z tatą przygotowałem sprzęt, a z trenerem potrenowaliśmy - mówił mocno młodzieńczym głosem 17-latek z Leszna. - Włożyłem w to spotkanie dużo pracy i wyszło dobrze, choć mogło być lepiej.

Nie męczcie go

Gospodarze bili, bo mieli jasno określony cel: możliwie wysoko pokonać rywali. Nasi, po zaskakującym zwycięstwie przed własną publicznością, jechali sprawić drugą niespodziankę. Realiści mówili jednak: - Byle polec z twarzą, a pierwsza czwórka jest bankowo nasza. Nic nadzwyczajnego się jednak nie wydarzyło, a porażka 16 "oczkami" do niskich na pewno nie należy.

Dlaczego nie do końca się udało? Trener Aleksander Janas dysponował w niedzielę tylko czwórką sprawdzonych zawodników. Para juniorów Ricky Kling i Artem Wodjakow stanowiła głęboką rezerwę i raczej nikt nie spodziewał się z ich strony fajerwerków. Żeby myśleć o korzystnym rezultacie, trzon zespołu musiał pojechać bardzo dobrze. Nie udało się. O ile Protasiewicz i Walasek wywalczyli w siedmiu startach 29 pkt., o tyle Fredrik Lindgren i Grzegorz Zengota tylko sześć.

- Nie męczcie go. Widać, że ma gorszy dzień i słabiej mu wychodzi - apelował trener naszych młodzieżowców Andrzej Huszcza, gdy reporter zapytał o dyspozycję "Zengiego". Z kolei Walasek usprawiedliwiał Lindgrena. Przypomniał, że Szwed przyjechał do Leszna z Grand Prix Łotwy, a wcześniej miał przecież upadek i narzekał na stłuczony nadgarstek. - A do tego drużyna z Leszna to przecież byki i ciężko ją pokonać - dodał w swym stylu.

Grupa wsparcia

- Siła drużyny jest za mała, żeby z dwoma punktującymi zawodnikami wygrać mecz - powiedział Janas. - Bardzo brakuje nam Iversena i Dobruckiego. Byli w parkingu i wspierali nas, ale niestety, nie na motocyklach.

O osłabieniu wspominali także pozostali, a prezes Robert Dowhan był wyraźnie rozczarowany.

- Myślę, że przegraliśmy zbyt wysoko, jak na to, co pokazaliśmy u siebie - powiedział sternik ZKŻ-u Kronopolu. - Nie mam pretensji do zawodników, bo każdy dał z siebie wszystko, ale nie przełożyło się to na korzystny wynik. Dziś się nie poukładało, ale myślę, że poukłada się dalej. Liczę, że Włókniarz rozstrzygnie mecz na swą korzyść i nadal będziemy w grze.

A czy Dowhan obawiał się nieczystych zagrań ze strony klubów z Częstochowy i Wrocławia?

- Nie słyszałem, żeby w żużlu były takie przypadki. Nie wierzę, że Nicki Pedersen, który robi komplety nagle przestanie, Greg Hancock skręci w drugą stronę, a Ułamek źle się poczuje.

Prezes się nie pomylił i Złomrex Włokniarz wygrał z Atlasem we Wrocławiu, a to oznacza, że jedziemy w półfinale z Unibaksem Toruń.

Marcin Łada
0 68 324 88 14
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska