Są bezlitośni. Długo wypatrują swoich ofiar. Obserwują, notują, a później... oszukują. Akwizytorzy wynajmowani przez firmy handlowe są coraz bardziej wyrafinowani i skuteczni. Tym razem upolowali chorą i bezradną kobietę.
Zmanipulowali ją
Józefa Przybyszewska mieszka samotnie. Pomagają jej sąsiedzi. Teraz jest u kresu sił. Od dwóch miesięcy głoduje. Renty nie starcza jej na jedzenie. Wszystko przez domokrążców, którzy w perfidny sposób ją oszukali. Przez ich manipulacje podpisała umowę kredytową na zakup piecyka gazowego na o wiele wyższą kwotę niż jej obiecano. - Boże, gdybym ja wiedziała, że tak będzie, to bym ich wypędziła - mówi zielonogórzanka, która gdy zobaczyła kwotę, jaką ma płacić przez rok, to upadła z płaczem na kolana.
Domokrążcy byli młodzi i dobrze ubrani. Wyglądali na sympatycznych mężczyzn. Stwierdzili, że zbadają piecyk do podgrzewania wody. Weszli do łazienki.
Powiedzieli: - To bomba!
- Coś tam pomierzyli i powiedzieli, że to prawie bomba. I natychmiast trzeba piecyk wymienić - wspomina J. Przybyszewska. - Wystraszyłam się. Bomba to bomba. Pomyślałam, że trzeba założyć nowy. Ale od razu spytałam, ile to będzie kosztowało. Bo renty mam raptem 600 zł. Powiedziałam, że mogę płacić do 70 zł miesięcznie. Oni popatrzyli na siebie, coś tam poszeptali i skinęli głową. Ja ledwie co słyszę. Myślałam, że zgodzili się na moje warunki.
Za miesiąc przyszły druki z wpisaną kwotą... 170 zł.
- Przecież to jawne oszustwo! Jak oni mogli tak postąpić? Mama nigdy w życiu nie zgodziłaby się na płacenie takiej sumy. To prawie jedna trzecia jej renciny - oburza się syn pani Przybyszewskiej, Andrzej Tylus.
Wspólnie z zielonogórskim rzecznikiem konsumentów zajęliśmy się sprawą J. Przybyszewskiej. Okazuje się, że firma z Wrocławia zarzuciła sieci na całe województwo.
Nie wpuszczać ich
Przedstawiciel firmy nie chciał z nami rozmawiać. Tłumaczy się tym, że klient podpisał umowę. Ale jest głuchy na to, że zielonogórzanka od trzech miesięcy nie ma za co kupić jedzenia. - Ale to domena takich firm. Oni nigdy nie przyznają się do winy - mówi rzecznik konsumentów Krystyna Ujma. - Często ich przedstawiciele proponują podpisanie niewypełnionego druku umowy kredytowej. Stosują techniki manipulacyjne i klienci godzą się na to. Później sprawa jest nie do wygrania. Kiedy umowa jest podpisana, to trudno czegokolwiek dochodzić. Jest tylko jedna rada: czytać umowę punkt po punkcie albo... nie wpuszczać ich do domów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?