Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znalazł chorego, wycieńczonego psa i... postanowił zarobić na jego cierpieniu!

Dariusz Chajewski 0 68 324 88 79 [email protected]
Czy wreszcie zły los się odmieni? Czy po tylu złych ludziach ten labrador spotka na swojej drodze kogoś dobrego?
Czy wreszcie zły los się odmieni? Czy po tylu złych ludziach ten labrador spotka na swojej drodze kogoś dobrego? fot. Paweł Janczaruk
Inspektorzy Służby Ochrony Zwierząt odebrali labradora mężczyźnie, który chciał uchodzić za jego dobroczyńcę. Tymczasem nie tylko nie próbował pomóc zwierzęciu, ale jeszcze chciał na nim zarobić.

W ubiegłym tygodniu opisaliśmy dramatyczną historię czarnego labradora, którego przygarnął właściciel działki w podzielonogórskiej Ochli.

- Szedłem z lasu, gdy usłyszałem pisk hamulców i po chwili skowyt psa - opowiadał. - To było czarne psisko. Nakarmiłem, zaopiekowałem się nim.
W "GL" i na stronie internetowej podaliśmy numer telefonu mężczyzny i poprosiliśmy o pomoc ludzi, którzy zechcą pomóc czworonogowi.

Licytacja nieszczęścia

I na tym zwykle kończymy podobne relacje informując ewentualnie o szczęściu psiaka, czy kociaka, które znalazły nowy, kochający dom. Jednak w tym przypadku...

- Poruszeni historią zatelefonowaliśmy do osoby, która przygarnęła psa - mówi Bartosz Krieger szef zielonogórskiej Służby Ochrony Zwierząt. - Zaproponowaliśmy mu bezpłatne przekazanie karmy i pomoc w znalezieniu nowego opiekuna. Udało się.

Nowy właściciel się znalazł, ale w tym momencie pojawiły się problemy. Oto znalazca zażądał pieniędzy twierdząc, iż już ma propozycję przejęcia psa za 700 zł. Rozpoczął licytacje na zasadzie kto da więcej. Inspektorzy ochrony zwierząt pojechali na miejsce, gdzie nietrzeźwy właściciel psa, wraz z jeszcze jednym mężczyzną, czekali na "kupców".

- Zwierzę nadal było wychudzone, odwodnione, ze stanami zapalnymi skóry, dziąseł, uszu... - opowiada Krieger. - Gdy chcieliśmy odebrać psa zaczął go bić, siłą przytrzymywać. Był także agresywny w stosunku do nas.

Oto "dobre" serce

Inspektorzy są wstrząśnięci, nigdy nie spotkali się z czymś, aby ludzie udając dobre serce próbowali w tak bezwzględny sposób zarobić na cierpieniu zwierząt. Jego znalazca Nawet nie próbował zawiadomić o znalezieniu psa policję, czy schronisko dla zwierząt. I tak naprawdę nie uczynił nic, aby pomóc psu.
- Baliśmy się, że zwierzę ma białaczkę, ale na szczęście okazało się, że to głęboka anemia - tłumaczą. - Pies ma bardzo starte zęby, zapewne próbował nawet jeść kamienie. Nie wiem, jak tak można...

W tej chwili trwa walka o zdrowie psa. Osoby chcące go przygarnąć mogą kontaktować się pod tel. 665 363 707. Jeśli ktoś chce pomóc w leczeniu labradora i innych przygarniętych zwierząt można przekazywać darowizny na konto PKO BP: 44 1020 5402 0000 0102 0213 2637.

Co z "opiekunem" zwierzęcia? Jest przekonany, że należało mu się... znaleźne. Był oburzony na postępowanie strażników: "przyszli, machnęli jakąś legitymacją...". Straż Ochrony Zwierząt zdecydowała się powiadomić prokuraturę o próbie wyłudzenia i rozporządzania cudzym mieniem...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska