MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zrozpaczona mieszkanka Słońska chce odzyskać psa

Paweł Kozłowski, 95 722 57 72, [email protected]
fot. Paweł Kozłowski
Zwierzak trafił do schroniska, po tym jak ona znalazła się w więzieniu. Kiedy wyszła, dowiedziała się, że pies ma nową panią.

- Jak ja się na oczy dzieciom pokażę? - rozpacza kobieta.
- Ta pani sama sobie jest winna - odpowiada Anna Dryglas, inspektor z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.

29 lipca właścicielka psa została zatrzymana przez policjantów. Oto jej wersja wydarzeń: - Byłam w Gorzowie u znajomych, z psem. Piliśmy alkohol. Kiedy wyszłam z mieszkania, zauważyłam, że nie mam portfela i smyczy. Wróciłam, ale nikt nie chciał mi otworzyć. Razem z sąsiadami wezwaliśmy policję. Policjanci wylegitymowali mnie i okazało się, że jest nakaz mojego zatrzymania. Dowiedziałam się, że muszę odsiedzieć 33 dni, bo jestem winna sądowi w Słubicach 670 zł. Psa zabrano do schroniska. Policjant powiedział mi, że jak wyjdę, to go odzyskam. Zakład opuściłam 20 sierpnia, ale okazało się, że pies został już komuś wydany - opowiada.

Sławomir Konieczny, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie informuje: - Kobieta została zatrzymana na ul. Koniawskiej. Wezwali nas sąsiedzi, bo awanturowała się z jednym z mieszkańców. Była pod wpływem alkoholu. Po sprawdzeniu jej danych, okazało się, że jest nakaz doprowadzenia jej do zakładu karnego. Wezwaliśmy firmę Ranczo, by przewiozła psa do schroniska, bo policja takimi sprawami się nie zajmuje.

Pies to ponadroczny golden retriever. Goszcząca w Słońsku kobieta na stałe mieszka w Niemczech. Pies był prezentem dla jej dzieci. Krzysztof Skrzypnik, administrator schroniska bardzo dobrze go pamięta: - Od momentu, kiedy do nas trafił, wiele osób pytało, czy może go zaadoptować. Zgodnie z prawem czekałem dwa tygodnie, by ktoś się po niego zgłosił. Wiedziałem, że trafił do nas z zatrzymania, więc w 14. dniu pojechałem jeszcze na komendę. Tam usłyszałem, by dla pewności przetrzymać go jeszcze kilka dni, bo może ktoś się odezwie. Nic takie się nie stało i pies trafił do nowego właściciela. Z panią, która go przygarnęła podpisałem nawet umowę, że jeśli w ciągu tygodnia policja nakaże zwrot psa, to ona go odda. Zazwyczaj tego nie robię - dodał.

Gordon (bo tak się teraz wabi psiak) ma nowy dom. - Jest wspaniały, ale gdy go brałam był bardzo wychudzony. Weterynarz stwierdził, że w przeszłości miał złamaną łapkę, która nie była leczona. Do tego na wiele rzeczy reaguje jeszcze strachem, jakby był bity - mówi nowa opiekunka. - Wiedziałam jak trafił do schroniska. Gdyby policja nakazała mi go zwrócić, zrobiłabym to. Ale umowa już nie obowiązuje.

Byliśmy na spacerze z pieskiem. Faktycznie, jest wychudzony, a lewą tylną łapkę stawia w nienaturalny sposób. Poprzednia właścicielka mówi, że o psa dbała: - Nie był bity, to nieprawda, że miał złamaną łapę. A chudnie z tęsknoty.

Dlaczego w momencie zatrzymania kobieta nie powiadomiła rodziny co się dzieje z nią i psem? - Było mi wstyd. W więzieniu chciałam zadzwonić do mamy, ale nie pozwolono mi. 2 sierpnia napisałam list, lecz do Słońska doszedł dopiero po czternastu dniach - tłumaczy.

Kiedy list otrzymała jej matka, spłaciła dług. Dlatego córka wyszła wcześniej. Inspektorka z TOZ-u twierdzi, że pretensje o całą sytuację kobieta może mieć jedynie do siebie. - Wystarczyło po zatrzymaniu zadzwonić do kogoś z bliskich i powiedzieć co się stało. Nie robiąc tego, ta pani zachowała się nieodpowiedzialnie. Jeśli po 14 dniach nikt nie zgłosi się po psa, traktuje się go, jako bezdomnego. Administrator schroniska postąpił słusznie i zgodnie z prawem - komentuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska