Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zszokowane po czasie

Eugeniusz Kurzawa
Poezje Bursy i Wojaczka zbulwersowały nauczycielki języka polskiego podczas eliminacji konkursu recytatorskiego w domu kultury.

Eliminacje odbyły się w marcu. A w połowie kwietnia 11 polonistek napisało list protestujący wobec "rynsztokowej polszczyzny" płynącej wówczas ze sceny.

- Mam prośbę nauczycieli języka polskiego z gimnazjum nr 2 i szkoły podstawowej nr 1 do pana burmistrza, żeby spowodował, by w podległych mu jednostkach dbano o kulturę języka - zaczęła Arleta Lubieniec.

Do niej jako radnej, zarazem nauczycielki w gimnazjum nr 2, koleżanki-polonistki skierowały prośbę o interwencję na posiedzeniu rady miejskiej.

Nauczycielki zostały zbulwersowane podczas konkursu recytatorskiego. "Przyczyną negatywnych wrażeń był występ gimnazjalistki przygotowanej przez instruktora domu kultury - napisały polonistki.

"Uczennica beznamiętnie wygłaszała kilkuminutowy monolog, oparty na fragmentach utworów, którego celem było zaszokowanie licznymi wulgaryzmami. Cel ten, według nas, został osiągnięty, ponieważ rynsztokowa polszczyzna płynąca ze sceny nie umknęła niczyjej uwadze." - czytamy też w liście.

Słuchały dzieci

Okazało się, że recytatorka została dostrzeżona przez jury i wytypowana do eliminacji powiatowych. Nauczycielki zniesmaczył fakt, że nikt z obecnych podczas konkursu nie zareagował, a recytacji przysłuchiwali się także najmłodsi uczniowie podstawówki, ponadto rodzice i instruktorzy.

- Mogę tylko wyrazić zdziwienie, że jury słuchało zamiast zareagować i przerwać występ - skomentował burmistrz Ignacy Odważny.

Dalej poszedł radny Stanisław Karczmar: - Powinniśmy wystąpić z wnioskiem do pracodawcy o zwolnienie z pracy osoby, która do tego dopuściła - zawnioskował wypuszczając strzałę w kierunku domu kultury, jako organizatora imprezy. Sugerował, że organizatorzy powinni wcześniej zapoznać się z tekstami i nie dopuścić do wygłoszenia wiersza.

- Nie zgadzam się z tą oceną, w końcu byli tam nauczyciele, którzy nie zareagowali, jak też jury - polemizował Julian Kozłowski. - Całe grono pedagogiczne obecne na sali powinno uciąć sprawę na miejscu, a nie wracać do niej po dwóch tygodniach - dodała Jolanta Grefling.

Wygłoszony przez gimnazjalistkę wiersz nie ma jednego autora. Jest kompilacją utworów, głównie dwóch znakomitych polskich poetów, Andrzeja Bursy, ze słynną frazą "mam w dupie małe miasteczka" i Rafała Wojaczka.

To był protest

- Opiekunką recytatorki była sulechowska poetka Małgorzata Stachowiak, ale z powodu urlopu macierzyńskiego nie mogła z nią cały czas pracować, więc dziewczyną zajmowali się doraźnie inni - wyjaśnia Tomasz Furtak, dyrektor domu kultury. Informuje, że z powodów organizacyjnych nie był w stanie cenzurować propozycji zgłoszonych do konkursu.

- Nie było tak, że tego utworu słuchały dzieciaki, gdyż po recytacjach najmłodszych była przerwa na pracę jury, potem ogłoszono wyniki i większość recytatorów z najmłodszych kategorii zdążyła wyjść - tłumaczy T. Furtak.

- Utwór został wygłoszony w kategorii "wywiedzione ze słowa" - mówi Jan Stobrawa, jeden z trójki jurorów. - Szkoda, że panie polonistki nie zrozumiały, iż to, co mówiła dziewczyna było protestem przeciw środowisku, które jest opisane w wierszu. I chyba nasze oceny w tym konkursie nie były chybione, skoro dwoje reprezentantów Sulechowa dostało się do eliminacji wojewódzkich konkursu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska