MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Żule znów wrócili na dworzec PKS

Anna Rimke
- Znowu zaczęła się żebranina, pijaństwo, chamstwo i smród. I ludzie płacący za podróż są na to skazani - pisze oburzony czytelnik z Lipek Wielkich.

List od mieszkańca Lipek Wielkich opublikowaliśmy w "GL" w piątek. "Jestem osobą dojeżdżającą do pracy PKS i mimowolnym świadkiem codziennych wydarzeń w holu dworca. Teraz, kiedy zaczyna być chłodniej i ochrona zniknęła, żule przybywają..." Sprawdziliśmy - w piątek wczesnym popołudniem trzech pijanych bezdomnych okupowało stolik pod dworcowym barem. Wieczorem w poczekalni drzemał jeden. W sobotę żule kręcili się po peronach.

Podróżni się boją

- Wszystko zależy od pogody. W chłodniejsze dni schodzą się całymi grupami. A ochrony nie ma już od miesiąca - tłumaczy sprzedawczyni z dworcowego kiosku.

O problemie z żulami na dworcu PKS pisaliśmy wielokrotnie (ostatni raz w "GL" 19 czerwca w artykule "Żule wciąż tu bywają, pasażerowie mają dość"). Wtedy jednak chociaż przez kilka godzin był na poczekalni ochroniarz. - I rzeczywiście panował porządek. Co prawda pijacy i tak się schodzili, kiedy ochrona kończyła pracę, ale nie byli tak agresywni - opowiada pani z kiosku. Ochrona zniknęła miesiąc temu. - Teraz, kiedy robi się chłodniej i kiedy bardziej jest potrzebna! - denerwuje się pani Magda czekająca na autobus. Woli stać na peronach niż w poczekalni. - Bo tu chociaż tak nie śmierdzi. Ale jak trzeba przejść do kasy po bilet obok tych żuli, to ciężko - wzdycha gorzowianka. - A ja to się boję takich ludzi. Pijani, nigdy nie wiadomo, co strzeli do im do głowy - wtrąca młoda blondynka. I dodaje, że właśnie z powodu takiego "towarzystwa", kiedy tylko może, unika podróży PKS. Ale nie wszyscy mogą - ludzie dojeżdżają autobusami do pracy, do szkoły.

- Prawdziwy koszmar zacznie się jesienią. Będziemy marzli na peronach, żeby nie wąchać obsikanych pijaków! - złoszczą się podróżni. I zastanawiają się, dlaczego firma nie dba o tych, którzy płacą za bilety.

Nie ma tragedii

W piątek nie udało nam się skontaktować z dyrekcją PKS. Nie wiemy więc, dlaczego firma zrezygnowała z ochrony. Zgodnie z przepisami właściciel obiektu odpowiada za bezpieczeństwo i naruszanie porządku na terenie dworca. I tylko on może zabronić komukolwiek przesiadywania w tym miejscu. - Ale my i tak jesteśmy tam codziennie. I kiedy jest potrzeba, interweniujemy - zapewnia Czesław Maruszak, komendant straży miejskiej.

Tak samo policja. W ubiegłym tygodniu dwóch żuli z PKS odwieźli na izbę wytrzeźwień. - Kiedy dostajemy sygnał, zawsze reagujemy. Ale nie możemy patrolować dworca przez całą dobę - tłumaczy Cz. Matuszak. Dodaje, że w jego ocenie na razie na PKS nie ma tragedii. - Dojeżdżałem autobusem do pracy dwa tygodnie. Widywałem tylko pojedynczych bezdomnych - twierdzi komendant straży.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska