Można odnieść wrażenie, że większość środowiska jest takim obrotem sprawy zaskoczona. I właśnie to w całej sprawie jest najbardziej zaskakujące. Przecież parafrazując słynne powiedzenie można stwierdzić: "Przecież cała Polska wiedziała". Wiedziała, ale przechodziła nad sprawą do porządku dziennego, stosując zasadę: "Jakoś to będzie". Podobnie myśleli żużlowcy, więc ich nie będę żałował. Przecież wszyscy ci, którzy kilkanaście miesięcy temu podpisywali umowy w Gdańsku i Częstochowie, też wiedzieli. Wiedzieli, ale jednak połakomili się na wirtualne pieniądze. Część z nich mogli odzyskać, decydując się na ugody. Poszli jednak na całość i w efekcie o uczciwie zarobionym wynagrodzeniu - tu podkreślam słowo "uczciwie" - mogą zapomnieć. Owszem są sądy, są komornicy, ale majątki spółek sportowych to tyle co nic. Dochodzenie i odzyskiwanie długów od upadłych klubów i ich właścicieli przypomina walkę z wiatrakami. Szanse z punktu prawnego, czyli teoretyczne, są; jeśli chodzi o praktykę, to szanse są mało prawdopodobne.
Zawsze ceniłem zawodników, którzy decydowali się na mniej, ale u wiarygodnego pracodawcy. Dzięki nim i ich rozsądkowi - doceniali profesjonalnych prezesów - żużel zdrowiał. Tych, którzy w pogoni za kasą podpisywali "życiowe" umowy, można posądzić o działanie na szkodę dyscypliny. Efekt jest taki, że i oni ponoszą konsekwencje choroby, która kluby z Gdańska i Częstochowy trawiła od wielu lat. W końcu pojawił się lekarz i wyciął chorą żużlową tkankę. To było jedyne wyjście. W tej całej operacji żal mi tylko pacjentów, czyli kibiców z obu miast. Ligowego żużla nie zobaczą, ale jest szansa, że liczba imprez tak na Wybrzeżu, jak i na Włókniarzu będzie się zgadzać. A liga? Liga za rok powróci, wprawdzie już nie ta sama, ale przede wszystkim zdrowa. Taką decyzją żużlowa centrala naraża się na krytykę, jednak śmiem przypuszczać, że na dłuższą metę takie niepopularne cięcia się opłacą. Strach przed wydawaniem więcej niż można musi być. Na oczy przejrzą też żużlowcy i chętnych na obietnice bez pokrycia będzie mniej, a może znikną w ogóle? Trzeba mieć nadzieję.
A jeśli już przy nadziei jesteśmy. To mam nadzieję, że wiosna, która dość głośno puka tu i tam - wiem, wiem, w Lubuskiem właśnie trwają ferie zimowe - przyjdzie szybko i na warkot motocykli nie trzeba będzie długo czekać. Proponowany Puchar Zimy w poprzednim roku nie doczekał się realizacji. Może w tym się uda. Technologiczne zmiany wymagają znacznie większej liczby prób. Sprawdzić nowy tłumik trzeba. Trzeba go sprawdzić w boju, więc chętnych na sparingi, czy jak kto woli punktowane treningi, będzie wielu. Nikt nie odmówi, więc szansa, by już za chwilę usłyszeć ryk motocykla z nową rurą, jest coraz bardziej realna.
Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?