29-letni Damian zginął, bo przysypała go ziemia. Mijały minuty, zanim udało się go odkopać. Rodzina mężczyzny ma wielki żal do firmy, w której pracował.
Tragedia wydarzyła się w zeszły czwartek w Stańsku (to wieś w gminie Górzyca). - Ziemia przysypała człowieka. Do wypadku doszło w czterometrowej głębokości wykopie. Gdy strażacy przyjechali na miejsce, mężczyzna był już na powierzchni, wydobyli go jego współpracownicy. Strażacy rozpoczęli reanimację, później kontynuowali ją lekarze - mówi Magdalena Bilińska, rzeczniczka lubuskich strażaków.
29-latkowi udało się przywrócić funkcje życiowe, helikopterem został przewieziony do szpitala w Gorzowie. Ale tego samego dnia wieczorem zmarł. Spędził pod ziemią kilka do kilkunastu minut. Rodzina twierdzi, że Damiana odkopano po 15 minutach. Szef firmy, w której pracował, mówi o około pięciu minutach. Chłopak miał połamane żebra, ale to nie miało wpływu na zgon. Przypomnimy, do identycznego wypadku, również w wykopie pod sieć kanalizacyjną, doszło 23 lutego w Żarach. Ale tam ofiara przeżyła.
- Musicie opisać tę tragedię, bo inaczej sprawa może zostać zamieciona pod dywan. Nie chodzi mi o żadną zemstę, ale o dokładne wyjaśnienie co tam się stało - powiedział nam w poniedziałek Sebastian Kłos, siostrzeniec ofiary. - On pracował bez żadnych zabezpieczeń. Wykop też nie był niczym zabezpieczony. Firmy zwracają uwagę na bezpieczeństwo pracowników w dużych miastach. W takich małych wsiach nikt się tym nie interesuje, więc wykonawcy mają to w nosie. Firma chciała sobie obniżyć koszty, a skończyło się tym, że Damian nie żyje - mówi pan Sebastian.
Co na temat tragedii mówią szef słubickiej firmy IMAKS sp. z o.o., prokurator oraz inspektor budowlany? O tym przeczytasz we wtorek, 3 marca, w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej".