Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy życie bywa z góry skazane na klapę, za którą trzeba jeszcze przepraszać? Przekonacie się na sztuce "Balkon Ordona" w Lubuskim Teatrze

Jarosław Wnorowski
Jarosław Wnorowski
Naszym oczom na wstępie ukazuje się Piotrek (około 20 lat plus, grany przez Jakuba Mikołajczaka), siedzący na dywanie w pokoiku typowego (wrocławskiego?) blokowiska. To najmłodszy syn w rodzinie, choć sam za niedługo będzie ojcem.
Naszym oczom na wstępie ukazuje się Piotrek (około 20 lat plus, grany przez Jakuba Mikołajczaka), siedzący na dywanie w pokoiku typowego (wrocławskiego?) blokowiska. To najmłodszy syn w rodzinie, choć sam za niedługo będzie ojcem. Jacek Katos (GL)
Wybrałem się w ubiegłą niedzielę do Lubuskiego Teatru na sztukę "Balkon Ordona", a że generalne nie lubię tłumów na premierach postanowiłem odczekać trochę i obejrzeć ten spektakl nieco w bardziej kameralnym gronie. Mimo moich planów, teatr ja zwykle był prawie pełen widzów, co tylko dobrze wróżyło i nie zawiodłem się. Przyznaję też, że długo nie wiedziałem czy to, co tam zobaczyłem mam odbierać w charakterze komedii czy raczej tragedii? Ostatecznie po wnikliwym namyśle, zdecydowałem, że napiszę o tragikomedii, która może (choć nie musi) przedstawiać nasze życie.

Wojna domowa wiecznie trwa

Naszym oczom na wstępie ukazuje się Piotrek (około 20 lat plus, grany przez Jakuba Mikołajczaka), siedzący na dywanie w pokoiku typowego (wrocławskiego?) blokowiska. To najmłodszy syn w rodzinie, choć sam za niedługo będzie ojcem, gdyż jego dziewczyna (nie mają jeszcze ślubu) - Kaśka (Małgorzata Polak), spodziewa się ich dziecka. Nie jest z tego zadowolona jego matka (nie poznajemy jej imienia) - kreowana przez Annę Stasiak /Niuńcia ze "Szczęściarzy"/, ale wiemy, że ma około czterdziestki. Matka, spracowana do bólu, symbolicznie podaje i zmywa talerze z ich wspólnego stołu, który jest dość obficie zastawiony przekąskami i sałatkami. Widok z okna to kolejne okna, balkony - jednym słowem typowe osiedle. Pojawia się ojciec (też bezimienny) kreowany przez Pawła Wolaka (znany m.in. z "Korony Królów - Jagiellonowie" jako Mistrz Jaromir). On także nie jest zachwycony obecnością Kaśki w ich maleńkim M4, uświadamiając jej o tym na każdym niemalże kroku. Jest raczej nerwowo i nieprzyjaźnie, ale cała rodzina czeka na przyjazd starszego syna - Jarka (też 20 bardziej plus, grany przez Aleksandra Stasiewicza /Francisa Henshall'a z "Człowieka dwóch szefów"/).

Niczym husaria spod Wiednia

W międzyczasie pojawia się też seniorka rodu - mocno wiekowa - babcia, kreowana przez Tatianę Kołodziejską. Wjeżdża ona na wózku inwalidzkim, który zdobią dwa husarskie skrzydła. Babcia dużo mówi, mało kto jej słucha, a kiedy naprzykrza się pozostałym członkom rodziny, wystawiana jest na symboliczny balkon. To jej reduta, na której może swobodnie wspominać sobie o starych dobrych czasach. To osoba pogodzona z życiem, wzlotami i upadkami, które jej towarzyszyły. Ona doskonale zdaje sobie sprawę z nieuniknionego upływu czasu, przewagi fizyczności starego ciała nad poczuciem ducha młodości oraz tego, że z przeszłości należy pamiętać tylko piękne chwile i mieć gdzieś w głębokim poważaniu, co o nas myślą i mówią inni, czego o pozostałych krewnych powiedzieć nie można.

Dusze gdzie? Nie wiem; lecz wiem, gdzie dusza Ordona. On będzie Patron szańców! — Bo dzieło zniszczenia W dobrej sprawie jest święte, jak dzieło tworzenia: Bóg wyrzekł słowo stań się, Bóg i zgiń wyrzecze! Kiedy od ludzi wiara i wolność uciecze. Kiedy ziemię despotyzm i duma szalona, Obleją, jak Moskale redutę Ordona: Karząc plemię, zwycięzców zbrodniami zatrute, Bóg wysadzi tę ziemię, jak on swą redutę.

A. Mickiewicz.

Powrót syna

Nadchodzi chwila, kiedy do drzwi dzwoni Jarek, który powraca z emigracji zarobkowej Anglii. Jest Piotrkowi, Kaśce, szczególnie przez ojca stawiany jako wzór do naśladowania. To ktoś, komu się (wreszcie) w rodzinie powiodło, kto znalazł swoje Eldorado, jest symbolem sukcesu, kto we właściwym czasie wsiadł do właściwego życiowego pociągu i nie wylądował "zaledwie w Kłodzku" (symbol miasta, które jest daleko, ale jednocześnie wyjątkowo blisko). Jarek wkracza do salonu, z walizkami. Ojciec, który powitał go na korytarzu wita syna wylewnie, ale czuć w powietrzu, że to swoista "cisza przed burzą". Jarkowi towarzyszy jego dziewczyna, Angielka nie mówiąca nie polsku i jakoś do tego, tak dziwnie odziana, po arabsku. Zapada kłopotliwa cisza. Nagle wcześniej nie lubiana Kaśka jest wzorem do naśladowania, a Jarek jest w kłopotliwej sytuacji, bo zupełnie innego przyjęcia ze strony rodziny się spodziewał. Przedstawia wszystkim swoją arabską (?) wybrankę o imieniu jakże symbolicznym Inna. Dziewczyna od razu zyskuje sympatię Kaśki oraz babci. Nie je wieprzowiny więc jest problem z tym, co ma jeść, a poza tym widziano ją jak wchodziła do rodzinnego mieszkania, więc jest powód do plotek i pytań bez odpowiedzi sąsiadów. Jarek wcale nie zrobił w tej Anglii ani kariery, ani pieniędzy, pracował i tu i tam. Czar rodzinnego bohatera pryska. Piotrek odkrywa prawdziwe, dalsze plany swojego brata.

Rodzinne egzorcyzmy

Trzeba odegrać swoje role wobec sąsiadów, widzimy zabawny splot akcji, Inna ląduje nawet na dłuższy moment w szafie, aby zejść z oczy sąsiadów. Ważną rolę odgrywają grube zasłony okienne. Rozpoczynają się igrzyska na pokaz, a angielska herbata w stylowych prezentowych puszkach oraz magnesiki na lodówkę stają się "chlebem" dla ludu. Stres udziela się ojcu (wspomina, że kiedyś mógł wysiąść z pewnego pociągu, a jego życie mogło było potoczyć się inaczej), matce (ta doznaje rozstroju nerwowego, wspomina, że mogła wyjść za mąż, za kogoś innego) oraz Kaśce (ta planuje opuszczenie zwariowanej rodzinki i Piotrka, wylewa swoje żale -udowadniając jednak, że ma charakter). Ogólnie mówiąc jest gorąco! Wręcz parzy.

Śmiech przez łzy

Nie dopowiem Państwo czym to się wszystko kończy, ale myślę, że śmiejąc się z zabawnych sytuacji, które przydarzają się rodzinie, każdy z nas mocno zastanowi się czy to nie obraz jego życia, a jeśli nie - to czy znamy kogoś, kto mógłby z powodzeniem być aktorem w tej sztuce z własnym - podobnym doświadczeniem. Po obejrzeniu "Balkonu Ordona" już nigdy nie będziecie Państwo pewni czy w odpowiednim momencie wsiedliście do lub może wysiedliście z właściwego życiowego pociągu. Dlatego chwytajcie dzień "Carpe diem", doceniajcie małe rzeczy, miejcie gdzieś co inni o was myślą i mówią, bądźcie mimo wszystko sobą. Z kogo będziecie się więc śmiać na "Balkonie Ordona" w Lubuskim Teatrze? A może przez łzy trochę z siebie? Odpowiedź zostawiam Państwu.......

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska