Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Akcja ratownicza na autostradzie pod Berlinem. Niemcy zdali na piątkę, a jak poszłoby naszym służbom?

Tomasz Rusek 95 722 57 72 [email protected]
Takie karambole, jak ten w Berlinie, mogą wydarzyć się wszędzie. Tu było o krok od tragedii. W minione wakacje na obwodnicy Gorzowa źle zamontowany ładunek ciężarówki przeorał bok autokaru wiozącego dzieci.
Takie karambole, jak ten w Berlinie, mogą wydarzyć się wszędzie. Tu było o krok od tragedii. W minione wakacje na obwodnicy Gorzowa źle zamontowany ładunek ciężarówki przeorał bok autokaru wiozącego dzieci. fot. Materiały policji
Na obwodnicy Gorzowa ciężarówka taranuje autobus pełen dzieci. Jest 13 ofiar, 25 osób zostaje rannych. Krew, ciała, rozorany autokar, korki... Rozpoczyna się akcja ratownicza. - No, jak w Niemczech to na pewno nie będzie - przyznaje dyrektor szpitala Andrzej Szmit.

Czytaj też: Makabryczny wypadek polskiego autokaru na niemieckiej autostradzie. 13 osób nie żyje (wideo, relacja na bieżąco)

Gdy przed tygodniem doszło do katastrofy polskiego autobusu pod Berlinem, cały świat współczuł rodzinom poszkodowanych, ale też był pod wrażeniem akcji ratowniczej. Na miejscu było 300 ratowników i strażaków, po rannych przyleciało siedem helikopterów i przyjechało kilkadziesiąt karetek. Jak taka akcja wyglądałaby w Lubuskiem? Sprawdziliśmy.

Tragiczny scenariusz

Piątek, 6.00, na obwodnicy Gorzowa tir taranuje jadący z naprzeciwka autobus pełen dzieci. Autokar przewraca się na bok. W wypadku ginie 13 osób, 25 jest rannych. Pierwszy telefon dostaje policja i pogotowie ratunkowe. Na miejsce jedzie już straż pożarna.
- No, jak w Niemczech to na pewno nie będzie... - przyznaje dyrektor szpitala i szef pogotowia Szmit. Nie przyleci siedem helikopterów. - Nie przyleci najpewniej nawet jeden. Skoro to obwodnica Gorzowa, to dolot maszyny ze Szczecina, Poznania czy Zielonej Góry zabrałby zbyt dużo czasu. Szybciej załatwimy to transportem kołowym. Na miejsce dyspozytor albo lekarz koordynator, który zostaje postawiony na nogi, ściąga nawet 20 ambulansów, wszystko, co ma na północy. Także, jeśli trzeba, spoza granic województwa - wylicza Szmit.

Czytaj też: Koszmar na niemieckiej autostradzie. W wypadku polskiego autokaru zginęło 13 osób. 30 jest rannych (wideo)

Policja już kieruje ruchem. Są wyznaczone objazdy. W tym samym czasie strażacy organizują na miejscu katastrofy miasteczko medyczne. - Mamy najnowocześniejszy sprzęt na świecie. W cztery minuty rozstawiamy potężny namiot. Jest ogrzewany, oświetlany. Można tu na przykład segregować rannych, zrobić miasteczko medyczne. Jeśli trzeba, ściągamy pomoc z Witnicy, Deszczna czy Kostrzyna. Trwa to minuty, bo sygnał koledzy dostają niemal jednocześnie z nami - tłumaczy szef gorzowskich strażaków Hubert Harasimowicz.
Pomaga zagranica? - Nie, to za daleko. Gdyby było gdzieś przy granicy, tak by się pewnie stało, bo precedensy już były, jak dwa czy trzy lata temu, gdy na dwójce rozbili się niemieccy turyści. Ale teraz, przy tym wypadku, nie ma potrzeby ściągać ich do Gorzowa - odpowiada Szmit. Strażacy też sami sobie radzą. Wiedzą, co robić, bo mieli niedawno ćwiczenia z "masówki" - ratowali ofiary zderzenia tramwaju z samochodem.

Szpitale w regionie już wiedzą, że doszło do katastrofy i mogą do nich trafić poszkodowani. Nie ma żadnych ograniczeń terytorialnych, liczy się wyłącznie zdrowie rannych. Trafiają tam, gdzie wskaże lekarz koordynator. Teraz on rządzi i żadna placówka nie może mu odmówić. Jeśli jest potrzeba, policja pilotuje konwój.

Każda akcja inna

- Mieliśmy już podobny wypadek. W Deszcznie w 2004 roku z ciężarówką zderzył się bus pełen nastolatków - wspomina Szmit. Zginęło troje uczniów, rannych było kilkunastu. - Od momentu zgłoszenia do momentu przywiezienia ostatniej osoby do szpitala minęło 40 minut. To był rekord w skali kraju - podkreśla.
Zgadza się, wtedy rannych wozili m.in. strażacy i policjanci. Teraz, przy wielkich akcjach, do pomocy wzywany jest także Miejski Zakład Komunikacji. Ostatnio firma pomagała w lipcu, gdy na obwodnicy ponadgabarytowy ładunek przewożony przez ciężarówkę rozorał autobus z uczniami! - Wystający ładunek zniszczył cały bok autokaru, wybijając wszystkie szyby i raniąc pasażerów - opisuje rzecznik policji Sławomir Konieczny.

Widok był okropny: na zagłówkach krew, dzieci w szoku. Na szczęście, rany okazały się powierzchowne: pryskające szkło skaleczyło skórę. MZK pomogło przewieść wszystkich pasażerów w bezpieczne miejsce. - Działamy całą dobę. Jak trzeba, jesteśmy. I tyle - odpowiada krótko dyrektor zakładu Roman Maksymiak. Na obwodnicę wysyła też autobus. Chronią się tam ci, którzy nie odnieśli obrażeń.
Po dwóch godzinach na miejscu trwa sprzątanie po wypadku. To już zadanie strażaków (jeśli byłyby kłopoty z podniesieniem autokaru, najpewniej do akcji wyjechaliby ich koledzy ze Świebodzina, którzy w województwie lubuskim parają się taką ciężką robotą). Niedługo potem obwodnica jest przejezdna.

Optymistyczny scenariusz

To bardzo optymistyczny scenariusz. - Bo w podobnych sytuacjach zawsze może być zupełnie inaczej. Dlatego trzeba ćwiczyć różne scenariusze. A Niemcy opanowali to do perfekcji. Stąd ich akcja wyglądała tak dobrze - przyznaje Szmit.
Był kiedyś na pozorowanych działaniach po katastrofie lotniczej. Nikt nie oszczędzał pieniędzy na ćwiczenia. Poderwano 20 (!) helikopterów, wezwano dziesiątki karetek, wszystko było trenowane "na ostro". - Wydano na to dwa miliony ówczesnych marek - podkreśla dyrektor szpitala w Gorzowie.
Teraz on i jego pracownicy siedzą nad analizą berlińskiej katastrofy. Robią tak zawsze, gdy gdzieś wydarzy się duży wypadek. Żeby wyciągnąć wnioski, sprawdzić, co poszło dobrze, a gdzie były problemy. - Najpewniej będziemy też rozmawiali z niemieckimi partnerami o bliższej współpracy - dodaje Szmit.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska