Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alina Konwińska: - Muzyka to moja miłość

Magdalena Bandurak
Alina Konwińska- AlinK.Sarit, urodziła się w Zielonej Górze. Zajmuje się śpiewem intuicyjnym. Gra na gitarze i instrumentach wschodnich. Emisji głosu i obycia scenicznego uczyła się w studio Erato Krzysztofa Mrozińskiego, działającym przy Zielonogórskim Ośrodku Kultury, również na warsztatach Olgi Szwajgier i Gendosa, artysty i szamana z Tuvy. Studiowała rok w Krakowskiej Szkole Jazzu i Muzyki Rozrywkowej. Inspiruje ją muzyka świata. Obecnie z zespołem Mate realizowała muzykę do spektaklu teatralnego.
Alina Konwińska- AlinK.Sarit, urodziła się w Zielonej Górze. Zajmuje się śpiewem intuicyjnym. Gra na gitarze i instrumentach wschodnich. Emisji głosu i obycia scenicznego uczyła się w studio Erato Krzysztofa Mrozińskiego, działającym przy Zielonogórskim Ośrodku Kultury, również na warsztatach Olgi Szwajgier i Gendosa, artysty i szamana z Tuvy. Studiowała rok w Krakowskiej Szkole Jazzu i Muzyki Rozrywkowej. Inspiruje ją muzyka świata. Obecnie z zespołem Mate realizowała muzykę do spektaklu teatralnego. fot. Tomasz Gawałkiewicz
Rozmowa z Aliną Konwińską, zielonogórską pieśniarką.

- Kiedy rozpoczęła się Twoja przygoda ze śpiewem?- Już jako nastolatka śpiewałam poezję i pisałam wiersze. Raz zanotowałam słowa, które same w sobie nic nie znaczyły i zaśpiewałam je mojemu koledze - muzykowi, ale wyśmiał mnie. Wtedy na parę lat porzuciłam śpiewanie. Powróciłam w roku 1999, a przełomem była jedna noc. Przy ognisku, wśród przyjaciół, znajomy z Austrii zagrał na didgeridoo (tradycyjny instrument aborygeński) a ja zaczęłam śpiewać...Czułam, że to było piękne. Śpiew, który zbierał się we mnie, przerwał tamę i pieśń popłynęła. Potem pojechałam na festiwal do Austrii i tam po raz pierwszy zaśpiewałam przed publicznością. Atmosfera była bardzo przyjazna - śpiewałam ze znajomymi muzykami, na scenie byłam na boso, czasem siedziałam lub leżałam, tak jak publiczność siedząca na trawie, słuchająca, podziwiająca niebo nad nami Obecnie mija dziewiąty rok, gdy śpiewam i poszukuję własnej formy wyrazu.

- Na czym polega śpiew intuicyjny?- Jest on oparty na improwizacji. Poszukuję wewnętrznych emocji i wyłączam świadomość, odsuwam ją na bok. Impulsem do tworzenia są dla mnie dźwięki - rytm. Np. kiedy jestem na spacerze i słyszę miarowe kroki, albo w pociągu stukot kół - wtedy do głowy wpadają najlepsze pomysły i inspiracje.

- Czy takie pieśni zapisuje się?- Nie... Jeżeli po zaśpiewaniu, zaimprowizowaniu piosenki - nie nagram tego, to już jej potem nie odtworzę w takim samym stanie. Żeby móc powtórzyć piosenkę, nie uczę się jej tekstu, tylko powtarzam poziomy energii.

- O czym śpiewasz?- Pieśń intuicyjna jest opowieścią emocjonalną i tworzy jakby przekaz pozasłowny. Odbieramy go indywidualnie, bo każdy z nas ma inne wyobrażenia o świecie, skojarzenia, doświadczenia i wrażliwość. Jedna piosenka może wywołać różne nastroje i uczucia.

- Dla kogo śpiewasz?- Na to pytanie mogę odpowiedzieć pytaniem. Dla kogo żyję? Dla kogo oddycham? Dla kogo śpiewam? Obecnie nie znam odpowiedzi, ale mam nadzieję, że kiedyś znajdę. Lubię śpiewać dla każdego i obserwować reakcję. Np. dzieci odbierają muzykę w sposób bardzo naturalny, poddają się dźwiękom, nie doszukując się znaczeń. Raz po koncercie podeszła do mnie studentka filozofii i zapytała, w jakim języku śpiewałam. Kiedy powiedziałam, że w żadnym, zaczęłyśmy rozmawiać o potrzebie znaczeń we współczesnym świecie... Mówiła, że podobał jej się mój koncert, ale czuła niepokój, bo nie wiedziała, o czym śpiewam.

- Co śpiew intuicyjny daje dla ciała, a co dla duszy?- Poszerzyłam możliwości śpiewania. Mój głos jest inny, uzyskuję większą otwartość, kiedy improwizuję. Po praktykach ze śpiewem intuicyjnym, zauważyłam, że łatwiej mi śpiewać inną muzykę. Dla duszy z kolei uzyskuję przestrzeń. Głowa się "wyłącza" i można czerpać, doznawać czystą radość z istnienia. Dźwięk ma właściwości terapeutyczne, pomaga ukoić emocje, uczucia, wyciszyć, czy znaleźć równowagę.

- Czy muzyka to Twój sposób na życie?- Na pewno jest nieodłącznym elementem i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się z niej utrzymać. Przez jakiś czas pracowałam sezonowo za granicą, dzięki czemu mogłam potem kupić np. instrumenty. Mam już chiński gong, misy tybetańskie, zbieram też oryginalne, etniczne drumle. Do pracy nad muzyką potrzebny jest sprzęt, jak choćby minidysk i mikrofon. Fantastyczna była dla mnie praca z zespołem Mate nad muzyką do spektaklu Wizyta Starszej Pani w reżyserii Roberta Czechowskiego w Lubuskim Teatrze. Współpraca z reżyserem, całym zespołem artystycznym, z muzykami z Mate była świętem, pięknym spotkaniem i wspólnym tworzeniem niosącym artystyczne spełnienie i zwykłe, ludzkie poczucie szczęścia, gdy robi się to, co się kocha. Powiedziałabym więc, że muzyka to moja miłość niż sposób na życie. Choć miłość będąca sposobem na życie…

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska