Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Szmit: - Zarządzanie zadłużonym na ponad 200 mln zł szpitalem przypomina chodzenie po polu minowym

Tatiana Mikułko
ANDRZEJ SZMITMa 50 lat, mieszka w Gorzowie. Od 25 lat jest lekarzem, od 18 listopada 2008 r. dyrektorem szpitala wojewódzkiego w Gorzowie. Od 29 lat niezmiennie żonaty. Mają dwoje dzieci: córka skończyła Akademię Ekonomiczną i pracuje w Warszawie, syn studiuje medycynę we Wrocławiu. Hobby - niezmiennie golf, golf, golf. W 2009 r. lekko zaniechany, w tym roku jest postanowienie, by znaleźć na grę więcej czasu.
ANDRZEJ SZMITMa 50 lat, mieszka w Gorzowie. Od 25 lat jest lekarzem, od 18 listopada 2008 r. dyrektorem szpitala wojewódzkiego w Gorzowie. Od 29 lat niezmiennie żonaty. Mają dwoje dzieci: córka skończyła Akademię Ekonomiczną i pracuje w Warszawie, syn studiuje medycynę we Wrocławiu. Hobby - niezmiennie golf, golf, golf. W 2009 r. lekko zaniechany, w tym roku jest postanowienie, by znaleźć na grę więcej czasu. Fot. Kazimierz Ligocki
- Z tą różnicą, że za wykrywacz min służy własna stopa, pod którą czasem coś wybucha - dodaje

- Szpital wciąż ma ponad 200 mln zł długu. Jak się spłaca tak gigantyczne zadłużenie?
- Nie spłaca się. My tylko ten dług obsługujemy. Płacimy odsetki, spłacamy niektórych wierzycieli. Najtrudniejsze są dla nas zobowiązania cywilno-prawne, czyli długi np. wobec dostawców leków, drobnego sprzętu, mleka itp. To ok. 35 mln zł, które w każdej chwili mogą eksplodować, czyli możemy dostać komornicze wezwanie do zapłaty. I wtedy mamy nóż na gardle, bo komornik może zablokować nam konta. Rocznie na obsługę długu wydajemy 7 mln zł z tytułu samych odsetek. Do tego doliczyć trzeba obsługę postępowań ugodowych, więc ta kwota może urosnąć nawet do kilkunastu milionów.

- Gdyby mógł pan wydać te pieniądze. Co by pan kupił dla szpitala?
- O Boże, to tak, jakbym Pana Boga chwycił za nogi! Trzeba by było zrezygnować z pokazywania w telewizji Leśnej Góry, bo szpital w Gorzowie byłby ładniejszy. Mielibyśmy piękne oddziały. Bo pacjenci, jeśli wypowiadają się źle o naszym szpitalu, to nie z powodu jakości leczenia, ale komfortu chorowania. Jak można dobrze się czuć, leżąc w sali sześcioosobowej, na oddziale, gdzie są stare ściany, stare ubikacje, stare łazienki. To już się powoli zmienia. Chciałbym szybciej, ale wyżej nerek nie podskoczę. Poza tym, ten szpital wciąż ma ogromne potrzeby sprzętowe. Przydałoby się ok. 30 monitorów dla pacjentów po zabiegach operacyjnych. To koszt 600 tys. zł. Sześć respiratorów na sale zabiegowe - 720 tys. zł. Banalne, ale istotne - nowoczesne łóżka. Potrzebujemy ich 600, a jedno kosztuje 20 tys. zł.

- Dług spędza panu sen z powiek?
- Jeśli ciągle myślałbym o zadłużeniu, nie mógłbym zarządzać tym szpitalem. Dla mnie najważniejsze jest, byśmy byli wokół tzw. zera bilansowego, czyli, żeby nie wydawać więcej niż mamy przyznane w kontraktach. Gdybym dostał kredyt, te 35 mln zł na spłatę zobowiązań cywilno-prawnych, byłbym spokojniejszym człowiekiem. Wiedziałbym, że nikt nie zajmie mi konta, nikt nie wyskoczy z natychmiastową spłatą zobowiązań. Ale szpital nie ma żadnych zdolności kredytowych. Organ założycielski, czyli Urząd Marszałkowski, nie może podjąć decyzji o poręczeniu nam takiego kredytu, bo wyczerpałby możliwości kredytowe województwa. I ja to rozumiem.

- Jak się w takim razie zarządza taką tykającą bombą zegarową, jaką jest najbardziej zadłużony szpital w Polsce?
- To trochę przypomina chodzenie po polu minowym, ale za wykrywacz min służy własna stopa, pod którą czasem coś wybucha. Przez pierwsze trzy kwartały gasiliśmy te eksplozje. Jak wygląda zarządzanie szpitalem, który ma uzasadnione medyczne aspiracje, bo ma zakontraktowanych blisko 40 zakresów świadczeń medycznych - żaden inny szpital tyle nie ma. Jak wygląda zarządzanie placówką, która wydaje rocznie 370 tys. posiłków - niejeden hotel o tylu marzy. Odpowiadam - trudno. Także ze względu na to, że ja ciągle nie mogę się pozbyć skóry lekarza. To mi pomaga w kontaktach z lekarzami, ale przeszkadza w sprawach administracyjnych, biurowych. A tym też muszę się zajmować.

- Ile osób musiał pan zwolnić?
- Gdy zostałem dyrektorem, w szpitalu było zatrudnionych blisko 1.700 osób. Teraz jest 1.633 na 1.621 etatach. Część z tych zwolnionych to emeryci, którzy sami odeszli. Najliczniejszą grupę, jaką zatrudniłem, to osoby zajmujące się remontami. Okazało się, że wychodzi taniej, niż wynajęcie firmy zewnętrznej.

- Na czym jeszcze pan oszczędza?
- Na zamówieniach publicznych, bo mam od tego fachowca, którego sam zatrudniłem. I to uważam za swój sukces - skompletowanie zespołu ludzi, którzy potrafią dobrze pracować. Moi poprzednicy na zamówieniach publicznych wypracowali w ciągu roku 20 mln zł. Nam udało się osiągnąć kwotę powyżej 100 mln zł, w tym na samych lekach zaoszczędziliśmy 5 mln zł. To są ogromne pieniądze. Podam przykład: poprzednia ekipa za konkretny lek sprzedawany z tzw. wolnej ręki płaciła 2 tys. zł. Nam udało się go kupić w ramach przetargu za 300 zł. Cieszy też to, że to są pozyskane pieniądze w ramach obowiązujących przepisów. Nikt nam nie może tu zarzucić żadnych machlojek.

- Zakończył się burzliwy okres kontraktowania. Zdradzi pan, jaką kwotę miał pan w głowie, gdy po raz pierwszy jechał na rozmowy z Funduszem?
- Na samą hospitalizację chciałem 125 mln zł. Ostatecznie, po długich rozmowach dostałem 107 mln zł. Cały nasz budżet wynosi w tym roku 155 mln zł. W styczniu ubiegłego roku mieliśmy 143 mln zł. Te pieniądze muszą nam wystarczyć na leczenie, wynagrodzenia, spłatę wierzycieli, ale nie na spłatę podstawy długu, bo to jest niemożliwe. Ordynatorzy wiedzą, że miesięcznie mogą wydać jedna dwunastą swojego kontraktu plus to, za co Fundusz płaci bez ograniczeń. W przypadku kardiologii są to zawały, ginekologii - porody, leczenie onkologiczne i ratujące życie, laryngologii - leczenie nowotworów i ratowanie życia, itd.

- Co jest lokomotywą naszego szpitala?
- Nie ma jednej, ale zysk wypracowała kardiologia, onkologia kliniczna, psychiatria sądowa, oddział noworodków, okulistyka, neurochirurgia. Kulą u nogi jest szpitalny oddział ratunkowy, który zamknął rok z ponad 2 mln zł na minusie. Ale przecież nie zamknę SORu. Problemem jest kontrakt, powinien być w tym przypadku o 100 proc. większy.

- Marszałek na kolejny rok powierzył panu zadanie kierowania szpitalem. Jakie ma pan plany?
- Tak po ludzku mówiąc, chciałbym utrzymać się na powierzchni. Mam ambicję, żeby po 25 latach bycia lekarzem w tym mieście zostawić po sobie porządek, żeby ludzie nie pluli za mną na ulicy, a moją jedyną aktywnością nie było odwiedzanie budynków ABW czy prokuratury. Co do konkretów, w tym roku stawiam na remonty. Na pewno oddział chorób wewnętrznych przy Dekerta, hematologia, urologia, blok operacyjny oddziału laryngologii, no i kuchnia, bo nam sanepid głowę urwie. Bardzo ważna jest dla mnie realizacja programu, który wymyślili wspólnie ordynatorzy ginekologii i neonatologii. Nazwali go "Bocianie gniazdo", a chodzi o to, by stworzyć najlepszy oddział położniczy w województwie, a może nawet dalej. Chcemy zachęcić kobiety do rodzenia dzieci u nas. Neonatologię na najwyższym poziomie już mamy. Radni przyznali nam 1 mln 600 tys. zł na remont ginekologii i porodówki. Będą sale co najwyżej dwuosobowe z własnymi łazienkami, sala porodowa i osobna do porodów w wodzie. Wprowadzimy też rodzenie ze znieczuleniem. Dlaczego tak bardzo podoba mi się ten pomysł i wkładam coraz więcej pieniędzy w remonty? Zależy mi, by opinia o całym szpitalu się zmieniła. I coś pani powiem, mam taką zasadę, że nie czytam forów internetowych. Moi znajomi czytają i ostatnio powiedzieli mi: "wiesz, ale tym razem aż tak bardzo was nie opluli, nawet bronili". Myślę że wizerunek szpitala już jest inny.

- Dziękuję

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska